Elvar Fridriksson: Mówcie mi “Elvar”. Czas pracuje na naszą korzyść

– Czuję się świetnie pod względem fizycznym i psychicznym. Przygotowania do EuroBasketu były bardzo wymagające, ale twoim obowiązkiem – jako profesjonalista – jest dbanie o swoje ciało i umysł, by być gotowym do każdego meczu i treningu – mówi Elvar Fridkriksson, zawodnik Anwilu Włocławek.
Transfer Islandczyka był dużym wydarzeniem letniego off-season w ORLEN Basket Lidze. Trenerowi Grzegorzowi Kożanowi zależało na tym, by na pozycji rozgrywającego mieć doświadczonego zawodnika z dużą europejską przeszłością.
30-letni Fridriksson, który przejął rolę generała w Anwilu po Kamilu Łączyńskim, może pochwalić się bogatym i ciekawym CV.
Islandczyk w przeszłości był wybrany MVP rundy zasadniczej ligi litewskiej, a w minionym sezonie – ze średnią 6.7 asyst na mecz – był także najlepszym podającym w rozgrywkach FIBA Europe Cup.
– Wiem, że zastąpienie Łączyńskiego nie będzie wcale łatwym zadaniem. Szanuję jego dokonania – mówił nam zawodnik.
Islandczyk, który po raz pierwszy gra w ORLEN Basket Lidze, jest bardzo pozytywnie zaskoczony organizacją klubu z Włocławka.
– Pierwsze wrażenie było świetne. Anwil to jeden z najbardziej profesjonalnych klubów, w jakim kiedykolwiek grałem i jak dotąd wszystko układa się znakomicie. Kibice we Włocławku są niesamowici, okazują ogromne wsparcie i jestem pewien, że to pomoże drużynie w trakcie sezonu. Włocławek – jako miasto – ma wszystko, czego potrzebuję, a ludzie tutaj są bardzo mili – zauważa Elvar Fridriksson.
Islandczyk – mimo napiętego grafiku w okresie letnim – podkreśla, że świetnie czuje się pod względem fizycznym i mentalnym. Jak na razie koszykarz w meczach PLK średnio notuje 16 pkt i 6 asyst na mecz. W rozgrywkach FIBA jest nieco gorzej – 6.7 pkt, 6 asyst i 5.3 zbiórki (3 występy).
– Czuję się świetnie pod względem fizycznym i psychicznym. Przygotowania do EuroBasketu były bardzo wymagające, ale twoim obowiązkiem – jako profesjonalista – jest dbanie o swoje ciało i umysł, by być gotowym do każdego meczu i treningu. Mam szczęście, że trafiłem do Anwilu po wymagającym lecie, ponieważ jest tutaj świetny sztab szkoleniowo-medyczny, który dobrze się mną opiekuje. Mam wszystko, czego potrzebuję, dzięki czemu czuję się świeżo i naprawdę przyjemnie jest tutaj grać – zaznacza.
Anwil na początku sezonu nie imponuje wynikami. Włocławianie w PLK mają bilans 1:1, a w FIBA Europe Cup przegrali – po dogrywce – z Basketball Lowen Brunszwik (wcześniej porażka i zwycięstwo z Bashkimi w eliminacjach FEC). Fridriksson nie popada jednak z tego powodu w panikę.

– To normalne, że drużynie brakuje pewnych elementów na początku sezonu. Zawodnicy starają się dowiedzieć, gdzie i jak mogą pomóc drużynie. Kilka tygodni temu większość z nas była dla siebie obca. Czas pracuje na naszą korzyść. Poznajemy się lepiej i budujemy chemię, która pomoże nam odnieść sukces. Jesteśmy zmotywowani do cięższej pracy i poprawiania drobnych rzeczy, aby osiągnąć nasze cele. Wierzę, że mamy świetną grupę zawodników i trenerów, którzy są w stanie to zrobić – zauważa Elvar Fridriksson.
Islandczyk w rozmowie porusza także wątek… swojego nazwiska. Na Islandii nie bowiem nazwisk. Dziecko nie dziedziczy po rodzicach nazwiska (tak jak to ma miejsce w Polsce), tylko imię ojca lub matki z przyrostkiem „-sson” (litera s+son, czyli syn). Islandczycy nie uznają tego drugiego członu jako nazwiska. W ich kulturze i rozumieniu Elvar jest po prostu synem Fridrika.
– Mój ojciec ma na imię Fridrik, a ja jestem synem Fridrika, więc Fridriksson, ale zazwyczaj używamy po prostu imienia, ale od dłuższego czasu mieszkam za granicą i jestem przyzwyczajony do bycia nazywanym “Elvar” lub “Fridriksson”. Mówcie mi Elvar – uśmiecha się Islandczyk.
Anwil – z Elvarem w składzie – zagra w niedzielę z MKS-em Dąbrowa Górnicza. Początek spotkania o 15:00. Transmisja na YouTube.
-
Tak
-
Nie
-
Tak49 głosów
-
Nie24 głosów