Dwie minuty, które odwróciły momentum – sztuka w 3 aktach
To był mecz, wow. Dziś, z jednym dniem zapasu, możemy z (niedużego, ale jednak) dystansu spojrzeć na to, co wydarzyło się w czwartym meczu Finałów 2021. Niezależnie od tego, kto zdobędzie tytuł, to będzie punkt zwrotny w historii opowiadanej o tych Finałach. To było odwrócenie narracji, skondensowane z gęstością czarnej dziury w ostatnich dwóch minutach.
Suns mieli kłopoty ze skutecznością, z dokładnością zagrań, z walką o zbiórki, ale byli w stanie utrzymać się w grze prawie do samego końca. Duża w tym zasługa świetnego występu Bookera i jego 42 zdobytych punktów. Końcowe kilka minut zadecydowało. Bucks ze stanu 0-2 wyrównali serię – zdobyli to sławetne momentum. Jeśli uda im się teraz wygrać, to te kilka końcowych minut poprzedniego meczu wejdzie do kanonu, zostanie zapamiętane jako punkt zwrotny. W tych Finałach, ale może i szerzej, w dalszej, owocnej karierze Giannisa i historii całego klubu. Rozłóżmy sobie tę końcówkę na czynniki pierwsze, bo wydarzyło się tam kilka rzeczy, które zasługują, by nazwać je kluczowymi. Zastosujmy jednak odwróconą chronologię – zacznijmy od samego końca (no, pomijając może te kilka rzutów wolnych, które w ostatnich 20 sekundach ukonstytuowały zwycięstwo Bucks – nie odbieramy im jednak istotności).
Akt 3 – Chris Paul traci piłkę po raz piąty (4Q 0:32)
Suns bez wątpienia są historią tych Playoffów, a Chris Paul jej głównym wątkiem. Gość w wieku 36 lat wszedł w Playoffy jak do siebie, w roli lidera rozgrywając po drodze kilka kapitalnych spotkań. Tym, co cechowało jego postawę do tej pory, była dokładność. CP#3 nie tylko trafiał na bardzo dobrej skuteczności, ale nie mylił się też w prowadzeniu gry. W trzech pierwszych rundach notował średnio 8,7 asysty, przy tylko 1,6 straty na mecz. W tych 14 meczach rozdał 122 asysty, tracąc piłkę tylko 22 razy. Całkiem imponujące. Wszystko odwróciło się jednak w Finałach. W tej decydującej serii rozdał jak do tej pory 33 asysty (8,25 na mecz), tracąc piłkę aż 19 razy (4,75 na mecz). Na każdą jego asystę przypada ponad pół straty. Dało się to we znaki także w tym spotkaniu, w którym Paul stracił 5 piłek, z czego dwie w ostatnich minutach czwartej kwarty – minutach, które przeważyły szalę zwycięstwa na stronę Bucks. Czy ta niedyspozycja wynika z wyjątkowo twardej i skutecznej obrony Milwaukee? No cóż, jest on podwajany, ale patrząc poglądowo na te 5 strat z ostatniego meczu… Wydaje się, że to nie to. Wygląda to raczej jak niedokładność, wynikająca ze zmęczenia:
Cały zespół Suns zanotował w przegranym w końcówce meczu łącznie 17 strat. Kiedy zestawi się to z faktem, że łącznie zanotowali tylko 18 asyst… Wygląda to kiepsko. Chris Paul winę bierze na siebie:
„To moja wina. Zaliczyłem ich aż 5, podejmowałem złe decyzje. Mieli od nas znacznie więcej oddanych rzutów. Według mnie, muszę bardziej dbać o piłkę. Mieliśmy aż 17 strat – trafiamy tak dobrze, a nie mamy tych okazji do zdobywania punktów.”
– Chris Paul
Tracenie piłki co do zasady nie jest dobrym pomysłem. Kiedy na przeciw są Milwaukee Bucks, których główną bronią jest szybki atak, staje się to jeszcze bardziej problematyczne.
„Te straty nas dziś zmiażdżyły. Kiedy masz taką przewagę w czwartej kwarcie, kiedy możemy po prostu szanować piłkę i rozgrywać dobre posiadania, czujesz, że możesz przynajmniej to zrobić… Z pewnością sami wyrządziliśmy sobie dzisiaj wiele krzywdy.”
– Monty Williams
W sezonie regularnym Bucks byli najlepsi w lidze pod względem rzutów oddawanych po kontratakach. Co mecz mieli 17,3 tego rodzaju rzutów, z których zdobywali średnio 24,5 punktu – to ponad 20% wszystkich zdobywanych punktów. Spowolnienie gry w Playoffach w naprawdę niewielkim stopniu osłabiło ten element gry. Teraz zespół z Milwaukee oddaje 16,3 rzutów z kontry w meczu, z czego zdobywa 21,1 punktu. To wciąż blisko 20% wszystkich ich punktów. Nawet w tych ostatnich, kluczowych minutach poprzedniego meczu, w których Bucks zaliczyli run 19:8, widzieliśmy akcje, w których obrona Suns po prostu nie zdążyła wrócić i się ustawić:
Punktem kulminacyjnym meczu była jednak ta jedna strata. Jedna z wielu, ale ostatnia, po której przewaga Bucks stała się już zbyt duża, by ją odrobić. Paul po raz piąty gubi piłkę – bez przesadnego nacisku ze strony obrońców – a Khris Middleton po kontrataku ładuje piłkę do kosza, co można nazwać de facto końcem meczu. Dagger.
Akt 2 – Giannis wstrzymuje Słońce i rusza Ziemię (4Q 1:14)
The Block. Są takie akcje, które po latach są pamiętane. Nie jest to zbiór obiektywnie najładniejszych akcji w historii NBA. Przede wszystkim dlatego, że piękno jest na wskroś nieobiektywne. Poza tym, tym, co czyni akcję piękną, jest nie samo w sobie zagranie, a jego kontekst. Najpiękniejszy nawet wsad wykonany w drugiej kwarcie meczu preseason, będzie tylko tym – wsadem w drugiej kwarcie meczu preseason. To, co pamiętamy, to akcje które coś znaczyły. Trójka Ray’a Allena. Było ich prawie 7500, ale czytając to zdanie wiesz o którą chodzi. Blok LeBrona Jamesa. Było ich niemal 1000, ale przypuszczam, że myślimy teraz o tym samym. Ten blok Giannisa ma szansę stać się 'tym blokiem Giannisa’.
Na półtorej minuty przed końcem Bucks wyszli na prowadzenie po trafieniu Middletona, po to, by w kolejnej akcji Antetokounmpo zablokował próbę wsadu Aytona tak, jak mało kto jest w stanie zablokować cokolwiek. Posłuchajcie sobie tego z komentarzem Giannisa, bo to jednak ciekawe, jak myśli zawodnik w te ułamki sekund:
„Ciężki, ciężki mecz. Nie był to piękny mecz, ale przeczołgaliśmy się jakoś. [Rywale] zagrali naprawdę, naprawdę dobrze, trzeba im oddać szacunek. Ale tak jak mówiłem – trzy minuty przed końcem powtarzałem sobie w głowie: musisz dalej egzekwować grę, teraz to kwestia tego, jak bardzo chcesz. […] Czuję, że to były czyste emocje. Czasem zablokuję rzut i pobiegnę dalej, ale w tym momencie było we mnie tyle emocji, że próbowałem nacieszyć się chwilą. […] To był moment w którym poczułem, że nasz zespół odwraca mecz, że zyskujemy momentum, że Khris [Middleton] trafia wielkie rzuty. To było świetne uczucie.”
– Giannis Antetokounmpo
No i większość splendoru spadła na Giannisa – co jest absolutnie zrozumiałe. Ale jak sam wspomina wyżej – Khris Middleton trafiał wielkie rzuty. O ile Giannis walczy o swoje legacy, by jako dwukrotny MVP doprowadzić w końcu zespół do sukcesu, o tyle Khris już wygrał coś tymi Playoffami. Nie był najbardziej regularny, ale wiele było momentów, w których brał grę na siebie. Często było to momenty, kiedy nie mógł grać ich lider. Teraz jednak udaje im się stworzyć symbiozę. Greek Freak dominuje w fizycznej grze, a Middleton kreuje swoje pozycje.
Akt 1 – Middleton zakłada grę na własne plecy (4Q 2:07)
Przypomnijmy – 11 punktów w ostatnie 2 minuty. Prawda – 4 z nich to rzuty wolne w samej końcówce. Wciąż jednak, trzeba mówić o jego wkładzie – nie tylko w ten mecz, serię, ale całe Playoffy.
Jego 40 zdobytych punktów mieści się w dużej mierze tam, gdzie ofensywa Bucks miała największe problemy – w ataku pozycyjnym, kiedy ciężko im wypracować missmatch i dostarczyć piłkę pod obręcz. Suns tego rodzaju grą stoją – Paul i Booker są czołowym duetem ligi, jeśli chodzi o kreację po koźle. W Milwaukee tego brakuje i dlatego Middleton jest kluczowym elementem.
Do niego należało kilka przełomowych momentów. W pierwszej kolejności nawiązanie kontaktu, zminimalizowanie straty do jednego posiadania. Zasłona, półdystans, balans:
No i wyjście na prowadzenie na chwilę przed tym wielkim blokiem. Middleton bierze piłkę i jak absolutny szef, lekkim przyruchem gubi Bridgesa na zasłonie postawionej przez Antetokounmpo. To jest to, w czym tak dobry jest właśnie Chris Paul. Nie gubi rywala na szybkości – dwa razy zmienia kierunek idealnie w tempo, ale wcale nie szybko. Lepszym przysłówkiem byłoby: precyzyjnie.
To było „Odwrócenie momentum”, dwuminutowa sztuka w trzech aktach.