Durant: To była najlepsza chwila w moim życiu
Kevin Durant w ostatnich dniach ma sporo przemyśleń, którymi postanowił podzielić się z opinią publiczną. Po jego obszernym wywiadzie, w którym poruszał kwestie lojalności lub też jej braku, teraz odniósł się także do bardziej pozytywnych dla niego Finałów 2017.
Przypominając, Kevin Durant był absolutnie nie do zatrzymania w trakcie ubiegłych Finałów. Statystyki na poziomie 35,2 pkt., 8,2 zb., 5,4 ast., 1,6 bl., 55% z gry, 47% za trzy i 92% FT, w najważniejszej serii w roku muszą wzbudzać szacunek niezależnie od sympatii. Wszystko to w bezpośrednim pojedynku z wielkim LeBronem Jamesem. Durantula słusznie odebrał statuetkę MVP i wydawało się, że wreszcie po raz pierwszy faktycznie pokonał swojego rywala. Najbardziej zapadającym w pamięć momentem tej serii, był wielki game winner KD w trzecim spotkaniu. Jak mówi sam zawodnik, to była dla niego szczególna chwila:
„To była najlepsza chwila jaką kiedykolwiek przeżyłem. Trafiłem game winnera w Finałach przeciwko mojemu p**********u idolowi. Przeciw komuś kogo naprawdę bardzo bardzo bardzo starałem się naśladować odkąd byłem w dziewiątej klasie (14-15 lat). Czułem, jakby to było przekazanie pochodni.”
Durant porównywany był do Jamesa praktycznie od swego debiutu w lidze, mimo tego, że ich styl gry różni się od siebie w widoczny sposób. Do tej pory LBJ jest zdecydowanym wygranym tej rywalizacji i Kevinowi ciężko będzie przebić osiągnięcia Króla. Jednakże ma szansę na co najmniej wyrównanie tego najważniejszego aspektu ich rywalizacji, czyli pierścieni. James ma ich aktualnie 3, Durant 1, lecz w ekipie Warriors okienko na kolejne tytuły dalekie jest od zamknięcia.
Jeśli KD chce mówić o prawdziwym przekazaniu pochodni musi poprowadzić Wojowników do kolejnych tytułów i zdominować ligę. Tylko to może odmienić narrację, która otacza jego postać i sprawić, że rzeczywiście, przynajmniej na pewien dłuższy czas będzie uznany za najlepszego gracza na świecie. Do tej pory jedynie momentami wysuwał się na czoło tego wyścigu.