DeRozan DeRozanem, ale cichym bohaterem był…

DeRozan DeRozanem, ale cichym bohaterem był…

DeRozan DeRozanem, ale cichym bohaterem był…

dziennikarz: „Usiadłeś tamtego wieczora i powiedziałeś, że gwarantujesz, że nie zagrasz już meczu na 6/25 z gry… Nie zagrałeś. Dlaczego?”

Caruso: „[Bo] jest dobry.”

DeRozan: „Tak jak powiedział.”

Kiedy pierwszy raz przyjrzałem się zestawieniu Bucks z Bulls, moją pierwszą myślą było – nie obraźcie się na mnie kibice Chciago – 'tu nie ma serii’. Od razu pomyślałem o zeszłorocznej pierwszej rundzie, w której Miami Heat, próbujący znaleźć swoje rzuty na półdystansie, nadziewali się na długie jak listopadowe wieczory ramiona obrońców. Podobny scenariusz zakładałem i tutaj. Wygląda jednak na to, że w chwili obecnej Bucks nie są w tak dobrej formie.

Minionej nocy Bulls udało się Bucks ograć. W dużej mierze dzięki temu, że DeMar DeRozan dostawał się w strefy, w które zazwyczaj chce się dostawać i trafiał z nich rzuty. W sumie uzbierał 41 punktów, z aż 31 oddanych rzutów trafiając niezłe 16 (ponad 50% skuteczności).

„Popatrzyłem sobie na wszystkie te spudłowane rzuty z pierwszego meczu. Większość z tych rzutów to moje rzuty. Nigdy nie pozwalam, by spudłowany rzut odwiódł mnie od oddania kolejnego. Od tego, żeby grać agresywnie. Po prostu wiedziałem, że taka zła rzutowo noc się już nie wydarzy.”

– DeMar DeRozan

„Jest świetnym zawodnikiem. Jest gościem, którego trudno bronić, bo wciąż szuka tych rzutów z półdystansu. Chce się dostawać w te miejsca. Ma świetny pierwszy krok, bardzo łatwo łapie rytm. Będzie trafiał tych rzutów mnóstwo. Robił to w sezonie regularnym i zrobił to minionej nocy. Koniec końców czuję jednak, że kontestowaliśmy każdy z tych rzutów. Nie miał czystych pozycji. Zrobiliśmy swoją robotę ale czasem po prostu robisz swoją robotę, a to i tak nie wystarcza.”

– Giannis Antetokounmpo

To nie będzie długi tekst. Dziś wszyscy gratulują DeRozanowi – zasłużenie. W cieniu pozostaje jednak drugi, niemniej istotny, a może nawet istotniejszy z autorów tego sukcesu. Bucks byłoby znacznie łatwiej, gdyby Khris Middleton i Jrue Holiday trafili łącznie więcej niż 12/27 rzutów z gry i stracili razem mniej niż 10 piłek. Tak się jednak składa, że trafili/stracili, a w dużej części tych zepsutych przez nich posiadań stał naprzeciwko nich Alex Caruso. Ten sam Alex Caruso, który zanotował najlepszy w zespole plus/minus na poziomie +16. Drugi Vucevic zanotował +13. Dalej LaVine +4, DeRozan zaledwie +2. Ten Alex Caruso, który jak komar kąsał i nie dawał się odgonić od spoconego duetu Jrue & Khris.

Niby na co dzień wszyscy wiemy, że Caruso to świetny obrońca, ale doceńmy to, ze w tej rotacji przeciętnych-do-słabych obrońców, ma roboty za dwóch. Ten krótki wpis jest dla niego: