Daryl Morey: Rzuty za 3 powinny być warte 2,5 punktu

Daryl Morey: Rzuty za 3 powinny być warte 2,5 punktu

To, że współczesna NBA rzutami z dystansu stoi, wie każdy, kto choćby z doskoku śledzi wydarzenia na ligowych parkietach. Współczesna gra jest szybka, dynamiczna i do bólu skuteczna. Liczba oddawanych rzutów z dystansu systematycznie rośnie, bo przy coraz lepszym wyszkoleniu graczy, coraz bardziej się one opłacają. Dalsze podążanie w tym kierunku może doprowadzić do zaniknięcia balansu. Według Daryla Morey’a – generalnego managera Philadelphii 76ers – tego balansu już nie ma. Zwrócił na to uwagę w podcaście The Rights to Ricky Sanchez, gdzie wywiązała się dyskusja o rzutach trzypunktowych:

„Jest o tylu więcej zawodników, którzy potrafią rzucać trójki z otwartych pozycji, niż tych efektywnych w promieniu 5 metrów od kosza, że ten bonus jest chyba zbyt duży, prawda? Wprowadzono trójkę, żeby zawodnicy ustawiali się szeroko, a gra stała się bardziej dynamiczna. To się udało, ale oddano zbyt dużo. To powinno być co najwyżej 2,5 punktu.”

To jest bardzo odważny pomysł. Wyobrażacie sobie tych komentatorów krzyczący: „Curry za dwa i pół, co za wspaniały rzut!”? Trochę abstrakcyjne, choć samej tezie Morey’a, że trójka jest zbyt opłacalna, nie sposób odmówić sensu. Trzeba przyznać, że ciekawie jest ją słyszeć z ust człowieka odpowiedzialnego za szaloną, small-ballowo trójkową grę Houston Rockets w ostatnich latach. Na dysproporcje wskazuje on – a jakże – na podstawie swojego obecnego zespołu, czyli Sixers:

„Mamy dwóch – z być może siedmiu w tej lidze – elitarnych zawodników grających za 2 punkty. Kiedy masz Joela Embiida i Bena Simmonsa – a nawet Tobiasa Harrisa, który jest świetny na 5 metrze – to wiesz, że możesz tak wygrywać, ale jest to rzadkością.”

Oprócz zmniejszenia wartości punktowej obecnego rzutu z dystansu – co wydaje się pomysłem szalonym – Morey zasugerował też rozwiązanie bardziej przyciemne… Choć technicznie znacznie bardziej karkołomne. Chodzi o odsunięcie dalej linii rzutu za trzy punkty, zwłaszcza w narożnikach boiska:

„Przypuszczam, że to się stanie. Trójka z rogu jest właściwie tym samym, co przeciętnie broniony rzut spod obręczy, co jest w pewnym sensie szalone, kiedy uwzględnisz faule i inne czynniki. Więc tak, jest to zbyt korzystne. Myślę, że byłoby w porządku, gdybyśmy mogli przekonstruować hale, poszerzyć parkiet, odsunąć linię trójki. No ale cóż, musiałbyś pozmieniać hale. To zajęłoby pewnie z 25 lat.”

Dywagacje czysto teoretyczne, ale niepozbawione sensu. Dla zobrazowania tego, o czym mówi Morey, spójrzmy na przykład statystyczny.

Najwięcej trójek z rogów boiska oddają w tym sezonie Utah Jazz – jest to 11,7 takiej próby na mecz. Trafiają tych rzutów 41,9%, co w przybliżeniu daje 1,257 punktu w przeliczeniu na jeden rzut z narożnika. Rzutów spod samego kosza oddają oczywiście więcej – jest to 22,6 rzutu na mecz. Przy skuteczności 63,9%, każdy rzut daje im średnio 1,278 punktu. Różnica w efektywności rzutu z rogu i rzutu spod samego kosza jest w tym przypadku prawie niezauważalna. Są oczywiście zespoły, które trafiają z rogów boiska na gorszej skuteczności niż Jazz i rzuty spod kosza są w ich wykonaniu (wciąż jeszcze) bardziej efektywne. Trend jest jednak jednoznaczny. Łatwiej znaleźć otwartą pozycję w rogu, niż pod koszem.