Darious Moten: Zmieniłem myślenie. Jestem lepszą wersją!
– Myślę, że te ostatnie spotkania pokazały, że jestem teraz lepszą wersją siebie. Wcześniej – gdy wychodziłem na boisko – obawiałem się, że popełnię błąd. Teraz jest inaczej. Myślę, że niektórych kibiców zaskoczyłem swoją grą. Zabawne jest to, że nic nie zmieniło się pod względem fizycznym. Wszystko siedziało w głowie. Zmieniło się moje podejście i postrzeganie samego siebie na boisku. Sopot? Tu jest moje miejsce – mówi Darious Moten, zawodnik Trefl Sopot.
Karol Wasiek: Jak do tego doszło, że po raz trzeci w karierze założyłeś koszulkę Trefla Sopot?
Darious Moten, zawodnik Trefl Sopot: Zacznę od tego, że kocham ten klub i to miejsce. Gdy dzwoni Trefl, to zawsze jestem otwarty na powrót. Sytuacja dla obu stron była korzystna, bo klub szukał nowego skrzydłowego, trener Tabak mnie chciał, a ja byłem bez pracy, więc wszystko poszło gładko i bez większych komplikacji.
Byłeś zaskoczony, gdy na telefonie zobaczyłeś, że dzwoni Tomasz Kwiatkowski, menedżer ds. sportowych w Treflu Sopot?
Oj tak (śmiech). Mogę powiedzieć, że byłem wręcz zszokowany, że gdy zobaczyłem połączenie od Tomasza Kwiatkowskiego. Pomyślałem sobie: “może znów mnie potrzebują i po raz trzeci przyjadę do Sopotu”. Gdy zaczęliśmy rozmawiać i usłyszałem, jak wygląda sytuacja i otrzymałem zapytanie: “czy jestem gotowy”, od razu odpowiedziałem: “pewnie, róbmy to”. Nie było nad czym się zastanawiać.
Co robiłeś w ostatnich miesiącach?
Wiem, że wszyscy mówią / piszą o tym, że rozegrałem tylko trzy mecze na Dominikanie we wrześniu, ale nie jest to do końca prawda. To były trzy oficjalne mecze i sześć dodatkowych spotkań turniejowych, które nie były oficjalne, tzn. nie zostały zarejestrowane na stronie FIBA. W ciągu trzech tygodni zagrałem dziewięć meczów. To było niezłe szaleństwo!
Później wróciłem do domu i opiekowałem się żoną, która była w zaawansowanej ciąży. Nie byliśmy w stanie już podróżować, więc razem doszliśmy do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem będzie pozostanie w USA do momentu, gdy urodzi się dziecko.
Z Treflem wszystko ułożyło się perfekcyjnie. Trefl zadzwonił do mnie w sobotę, żona urodziła w niedzielę rano, a następnego dnia udałem się w podróż do Sopotu.
Moja rodzina, czyli żona z dwójką dzieci, przyleci w lutym. W tym momencie nasz terminarz jest zbyt napięty, żeby zaplanować taką przeprowadzkę.
W ciągu kilku dni rozegrałeś cztery spotkania. Niezłe tempo!
Zgadza się. Moje ciało to odczuło. Przed meczem w Wilnie miałem pewne problemy, ale pozbierałem się i byłem w stanie pomóc drużynie. Teraz czuję się w porządku. Oczywiście jest zmęczenie, ale to normalne przy takim wysiłku i nagromadzeniu meczów w krótkim odstępie czasu.
Wróćmy do meczu w Wilnie. To był prawdziwy koncert w twoim wykonaniu. Przecierałem oczy ze zdumienia. Nawet – w trakcie meczu – zadałem pytanie ludziom pracującym w klubie: “to jest ten sam Darious Moten”? Jak oceniasz siebie samego?
Zacznę od tego, że w przeszłości miałem pewne problemy z pewnością siebie. Nie wierzyłem w siebie. Moje postrzeganie samego siebie zmieniło się w ostatnim sezonie podczas występów w lidze szwajcarskiej. Trafiłem na trenera (Mitar Trivunovic – przy. red.), który zmienił moje postrzeganie. Mówił mi: “masz duży potencjał i jesteś w stanie wiele zrobić na parkiecie. Nie obawiaj się, że popełnisz błąd. Bądź najlepszą wersją siebie. Wyjdź na boisko i rób swoje”.
To mi bardzo pomogło. Trafiłem na trenera, który wierzył w moje umiejętności. Uważam, że to był taki zwrotny moment w karierze. Teraz nie mam żadnych obaw, gdy wychodzę na boisko. Jestem przekonany, że wykonam dobrą akcję, trafię rzut i będę ważną częścią zespołu.
Pierwsze mecze w barwach Trefla w swoim trzecim rozdziale w tym klubie to pokazują.
Myślę, że te spotkania pokazały, że jestem teraz lepszą wersją siebie. Wcześniej – gdy wychodziłem na boisko – obawiałem się, że popełnię błąd. Teraz jest inaczej. Myślę, że niektórych kibiców zaskoczyłem swoją grą. Ja sam jestem zaskoczony, że mogę grać na takim poziomie. Zabawne jest to, że nic nie zmieniło się pod względem fizycznym. Wszystko siedziało w głowie. Zmieniło się moje podejście i postrzeganie siebie na boisku. Problem mentalny został rozwiązany w 100 procentach.
Czy to prawda, że Dariousa Motena zobaczymy także na I-ligowych parkietach w barwach Bears Uniwersytet Gdański Trefl Sopot?
To całkiem prawdopodobny scenariusz. Wiem, że klubowi zależy na tym, by zespół utrzymał się w rozgrywkach. Jeśli zajdzie taka potrzeba i faktycznie kalendarz pierwszej drużyny na to pozwoli, to pomogę zespołowi w meczach 1-ligowych. Jestem otwarty na to, by łączyć występy w PLK i w I lidze. Nie mam z tym żadnego problemu.
Trójmiasto jest twoim drugim domem?
Zdecydowanie! Czujemy się tu jak w domu. To kapitalne miejsce do życia. Gdy tu jesteśmy, to czujemy, że jesteśmy w odpowiednim miejscu. Gdy razem z żoną dowiedzieliśmy się, że wracamy do Trójmiasta, od razu pojawiły się na naszych twarzach uśmiechy, bo zdaliśmy sobie sprawę, że odwiedzimy miejsca, do których uwielbialiśmy wcześniej chodzić. Cieszyliśmy się również na myśl, że znów zobaczymy naszych przyjaciół w Gdańsku. Udało nam się zbudować tu fajne relacje z ludźmi.
Dobrą rzeczą jest również fakt, że w drużynie jest wielu zawodników, którzy mają rodziny. Moja żona zna się z innymi dziewczynami z zespołu – np. z żoną Jarosława Zyskowskiego. Ciekawostką jest fakt, że partnerka Aarona Besta pisała do mojej żony przed przylotem do Polski, by zapytać o kraj i klub. Oczywiście odpowiedź mogła być tylko jedna: “to świetne miejsce, przyjeżdżajcie”.
-
Tak
-
Nie
-
Tak389 głosów
-
Nie585 głosów