Damian Kulig: Paliwo w baku i zaległości Stali

Damian Kulig: Paliwo w baku i zaległości Stali

Damian Kulig: Paliwo w baku i zaległości Stali
Damian Kulig / foto: Rafał Jakubowicz / Stal Ostrów Wielkopolski

– W poprzednim sezonie wydarzyło się dużo złych rzeczy, dlatego zacząłem rozglądać się za nowym klubem. Cieszę się, że wracam do miejsca, które jest dla mnie ważne – mówi Damian Kulig, nowy zawodnik Arriva Polski Cukier Toruń.

Karol Wasiek: Po czteroletniej przerwie wracasz do Torunia. Dlaczego wybrałeś ofertę Twardych Pierników?

Damian Kulig, nowy zawodnik Arriva Polski Cukier Toruń: Zacznę od tego, że niestety ostatni sezon w Stali, a właściwie końcówka sezonu nie była zbyt przyjemna. I nie mam tu na myśli kwestii boiskowych. Wydarzyło się dużo złych rzeczy, dlatego zacząłem rozglądać się za nowym pracodawcą. Torunianie zgłosili się do mnie w ostatnich dniach z zapytaniem, czy dalej jestem wolnym graczem. Później sprawa potoczyła się bardzo szybko. Grałem tam, znam realia, oferta była w porządku, więc nie było sensu przedłużać.

Powiedz proszę coś o emocjach związanych z powrotem do Torunia, do klubu, z którym zdobyłeś wicemistrzostwo Polski i grałeś w rozgrywkach Basketball Champions League.

Cieszę się, że wracam do miejsca, które jest dla mnie ważne. Spędziłem świetny czas w Twardych Piernikach. Dobrze jest wrócić do klubu, który znam doskonale, a także do środowiska toruńskiego. Wiem, że kibice są do mnie przyjaźnie nastawieni – zanim podpisałem kontrakt, sporo osób w Toruniu, gdzie mieszkam na co dzień, podchodziło i pytało, czy jest szansa na mój powrót. Okazało się, że jest. Nie mogę się doczekać spotkania z kibicami w hali. Liczę na ich głośny doping i wsparcie.

Czy to prawda, że odezwał się do ciebie Bartosz Diduszko, który teraz pełni rolę asystenta w sztabie szkoleniowym?

Tak, to prawda. Bartek zadzwonił do mnie i zasygnalizował, że w Toruniu chcą mojego powrotu, więc odpowiedziałem, że możemy podjąć rozmowy kontraktowe i od razu pojawił się telefon od trenera Suboticia do mojego agenta.

Bartosz Diduszko – graliście kiedyś razem ze sobą, a teraz on będzie twoim trenerem. Czy będziesz się zwracał do niego „trenerze”?

Ja nie mam i nie będę miał z tym żadnego problemu. Tak samo było z Andrzejem Urbanem, który był ode mnie młodszy. Bartek jest teraz moim trenerem, a ja do trenerów zawsze zwracam się z szacunkiem. Staram się wykorzystywać wszystkie ich wskazówki i zebrane wcześniej doświadczenie.

Oczywiście są sytuacje – poza treningami – gdzie możemy sobie swobodnie porozmawiać i mówić po “imieniu”. Jednak w trakcie zajęć tego nie będzie, bo w ten sposób dawałbym zły przykład młodszym zawodnikom.

Czy jest trochę tak, że twoim pierwotnym planem była dalsza gra w Stali Ostrów Wielkopolski? Czy tam chciałeś zakończyć karierę?

Czy zakończyć? Nie wiem, aż tak daleko nie wybiegałem w przyszłości. Nie wiem, czy pamiętasz, ale kiedyś powiedziałem, że zakończę karierę w Toruniu, więc teraz jest na to duża szansa. Jeśli pytasz mnie, czy planowałem dłużej grać dla drużyny z Ostrowa Wielkopolskiego, to pierwotnie tak, planowałem, ale po tym, jak mnie potraktowano na finiszu ubiegłego sezonu – nie, nie było takiej opcji, żebyśmy doszli do porozumienia. 

Pytam, bo wiem, że trenerowi Andrzejowi Urbanowi – gdy jeszcze był aktywny na rynku transferowym – bardzo zależało na dalszej współpracy.

Wiem o tym, ale trenerowi powiedziałem wprost, jakie są moje warunki w kontekście ewentualnego pozostania w zespole. 

W ostatnich dniach dużo słyszymy o problemach Stali pod kątem organizacyjno-finansowym. Domyślam się, że to wpływało na zespół w trakcie trwania rozgrywek.

Wiesz, te informacje wypłynęły do przestrzeni medialnej i internetowej stosunkowo niedawno, a prawda jest taka, że to wszystko działo się od dłuższego czasu i niestety było mocno odczuwalne w końcówce sezonu. Co będzie dalej, tego nie wiem. Ja nie mogłem już dłużej czekać, a przede wszystkim pozwolić sobie na to, by być tak traktowanym przez klub.

Czy nadal czekasz na uregulowanie zaległości?

Tak. To jest ważne w kontekście narracji Stali na temat mojego odejścia. Powiedziałem jasno, że dopóki zaległości nie zostaną spłacone, to nawet nie usiądziemy do rozmów. Przedstawiciele klubu nie wykazali żadnej inicjatywy, żebym został, choć wiem, że nacisk ze strony trenera i kibiców był bardzo duży. Także, nie, nie dostałem od przedstawicieli Stali oferty nie do odrzucenia, bo w ogóle do negocjacji nie doszło.

Chcę, żeby jeszcze jedna rzecz wybrzmiała. W Ostrowie Wielkopolskim jest fantastyczna społeczność, którą łączy m.in. miłość do koszykówki. Co więcej, pani prezydent Beata Klimek mocno wspiera sport. Tam naprawdę są warunki do robienia wielkich rzeczy – przyjazne miasto, piękna hala, siłownia GET BETTER, opieka medyczna itd. Wierzę w to, że Stal się odrodzi, choć to na pewno będzie wymagało czasu. 

Miniony sezon był zdecydowanie poniżej oczekiwań, na co złożyło się wiele czynników, ale kibice byli z nami do końca. Przychodzili na każdy mecz i wypełniali halę do ostatniego miejsca. To było coś niesamowitego.

Po dwóch latach znów pojawiłeś się na karuzeli transferowej, ale chyba nie mogłeś narzekać na brak zainteresowania. Czy tak było?

Dużo było telefonów z zapytaniami, zwłaszcza na samym początku. Wszystkie rozmowy prowadził mój agent, który doskonale wie, czego oczekuję.

Też wszystkim powiedziałem wprost, że decyzję finalną podejmę w połowie lipca, by nieco odpocząć od wydarzeń, które miały miejsce w poprzednim sezonie. Przekazałem zainteresowanym klubom, że w połowie lipca usiądę z żoną i wspólnie podejmiemy decyzję, która ma duże znaczenie także pod kątem naszego życia rodzinnego.

W pewnym momencie wydawało się, że trafisz do trenera Krzysztofa Szablowskiego w MKS-ie Dąbrowa Górnicza. Nie ukrywam, że byłem zaskoczony faktem, że ten klub złożył ci propozycję, ale to tylko pokazuje, że tworzy się tam ciekawy projekt.

Odbyłem z trenerem Szablowskim dość długą rozmowę. Podobnie jak z Michałem Dukowiczem, który od niedawna pełni funkcję dyrektora sportowego. Znamy się ze wspólnej pracy w Twardych Piernikach. Klub znał moją sytuację i ją w pełni zaakceptował. Później zadzwoniłem i podziękowałem za rozmowę i za złożoną ofertę.

Jak wyglądała rozmowa z trenerem Suboticiem z Twardych Pierników?

Obecność trenera Suboticia była na pewno dużym argumentem do tego, by podpisać umowę w Toruniu. Odbyłem z nim długą rozmowę. Powiedział, jak mnie widzi i w jaki sposób chce mnie wykorzystać. Ta wizja mi się spodobała. Doszedłem do wniosku, że to może zadziałać i wspólnie możemy zbudować coś fajnego. Choć – jak dobrze wiemy – parkiet wszystko zweryfikuje. Nieraz byłem w zespołach, które na papierze wyglądały rewelacyjnie, a później kończyły bez sukcesów.

Pamiętam taki sezon w Stali, która odpadła w ćwierćfinale, przegrywając z Legią 0:3.

Dokładnie. Był duży budżet i duże nazwiska, a w PLK nic nie ugraliśmy. Sezon zakończyliśmy klęską w ćwierćfinale. Dlatego mówię: papier przyjmie wszystko, a później mamy weryfikację na boisku. Sezon później na papierze nie wyglądaliśmy obiecująco, a wyniki były bardzo dobre. Uważam, że nasz potencjał w Toruniu będzie można ocenić po okresie przygotowawczym. Trener Subotić ma ciekawą wizję i mam nadzieję, że to zafunkcjonuje w trakcie sezonu.

To jest kontrakt roczny?

Tak.

Czy to będzie twój ostatni sezon na parkietach PLK?

Nie wiem, ciągle mnie pytasz, czy koniec jest bliski. Ja mam dopiero 38 lat i w poprzednim sezonie grałem średnio ponad 27 minut w każdym meczu, mając eval na poziomie 16. Cieszę się, że mogę jeszcze rywalizować z młodszymi zawodnikami. Mam sporo paliwa w baku i dużo chęci. Zobaczymy, na ile zdrowie pozwoli. Nie chcę w tym momencie składać konkretnych deklaracji. Skupiam się na tym, co jest tu i teraz.

Czy transfer Damiana Kuliga do Torunia to największy polski transfer w letnim off-season w PLK?
135 użytkowników już oddało swój głos Ankieta
  • Tak
  • Nie
  • Tak
    63 głosów
  • Nie
    72 głosów
Wczytywanie…