Dallas Mavericks szukają transferu po… dość określony rodzaj gracza
Jak donoszą Brad Townsend z Dallas Morning News oraz Rick Bonell z The Charlotte Observer, Dallas Mavericks jeszcze przed trade deadline spróbują sprowadzić jednego z dwóch wypatrzonych zawodników.
Zawodnicy, którzy znaleźli się na radarze Dallas Mavericks to Michael Kidd-Gilchrist, oraz Rondae Hollis-Jefferson. Wygląda na to, że Mavs mają bardzo konkretny pomysł na to, jak należy wzmocnić skład. Wymienieni zawodnicy mają bowiem wiele wspólnego – nie tylko dwuczłonowe nazwisko. Obaj należą do tych zawodników, którzy jeszcze kilka lat temu byliby czołowymi defensorami na pozycjach 2-3, natomiast we współczesnej koszykówce z racji na ograniczenia rzutowe pełnią rolę bardzo niszowych zadaniowców. Pomimo faktu, że obaj mierzą 198 centymetrów, a więc w sam raz na pozycje 2-3, bardzo dużo czasu boiskowego spędzają w roli nominalnego silnego skrzydłowego, stawiając zasłony, ścinając do kosza i przede wszystkim harując w defensywie.
Ewentualne pozyskanie któregoś z tych graczy będzie bardzo ciekawym uzupełnieniem rotacji po tym, jak z gry na dłuższy czas z powodu kontuzji wypadł Dwight Powell. Podobnie jak Powell, Kidd-Gilchrist jak i Hollis-Jefferson mogą grać w rotacji podkoszowej razem z Kristapsem Porzingisem, oddając mu obronę obręczy, samemu zajmując się obroną bardziej mobilnych graczy. Nie byłby to pierwszy ruch Mavs poczyniony po kontuzji Powella – z Warriors wyciągnęli już Willie Cauley-Steina, oddając w zamian tylko drugorundowy pick. Co trzeba by jednak oddać za któregoś z omawianej dwójki?
źródło:YouTube/Smart Highlights
Obaj zawodnicy grają na schodzących umowach, co nie komplikuje zbytnio przyszłych poczynań. Hollis-Jefferson zarabia w Raptors zaledwie 2,5 miliona dolarów, więc być może w drugą stronę powędrować musiałby grający na zbliżonej umowie Justin Jackson, lub Boban Marjanovic. Raptors nie oddadzą pewnie jednak swojego skrzydłowego tanio – choć zdarza mu się opuścić co jakiś czas jakieś spotkania, co do zasady gra po 20-30 minut w meczu robiąc naprawdę dobrą robotę, wykraczającą poza średnie na poziomie 7,6 punktu i 5 zbiórek. Obecnie już od trzech meczów jest poza grą z powodu urazu kostki, ale to na dobrą sprawę nic poważnego.
Michael Kidd-Gilchrist zarabia 13 milionów dolarów i te pieniądze schodzące z salary cap w wakacje mogą być dla Charlotte Hornets dużą ulgą – zwłaszcza, że wraz z nim z salary schodzą też duże kontrakty Bismacka Biyombo i Marvina Williamsa. Hornets jako jedna z niewielu ekip będzie więc miała dużo kasy do wydania w najbliższe lato, co może dawać im pewną przewagę. To jednak wciąż tylko Charlotte Hornets, które może mieć problem z pozyskaniem klasowych graczy z rynku. Mogą więc skusić się na wymianę schodzącej umowy, o ile dostaną coś obiecującego. W grę musiałby – z racji na wyrównanie salary obu zespołów – wchodzić któryś z większych kontraktów, pokroju 12 milionów Courtney’a Lee (również schodzący), lub 9 milionów Delona Wrighta, do wypłacania jeszcze przez trzy lata. Żaden z tych graczy nie jest jednak na tyle przydatny dla Hornets, by ci zgodzili się w to wchodzić – bez picku się raczej nie obędzie. Kidd-Gilchrist pełni w rotacji Charlotte marginalną rolę – wystąpił w zaledwie 12 spotkaniach, spędzając na parkiecie średnio po 13 minut.