Miami Heat mistrzami NBA 2023/24?
Postaw za darmowe 40 zł od TOTALbet!

11.00
Odbierz
Czy Lillard realnie może trafić gdzieś poza Miami? Czy Blazers mogą dostać coś sensownego w zamian?

Czy Lillard realnie może trafić gdzieś poza Miami? Czy Blazers mogą dostać coś sensownego w zamian?

Czy Lillard realnie może trafić gdzieś poza Miami? Czy Blazers mogą dostać coś sensownego w zamian?
Photo by Michael Reaves/Getty Images

Minęły już dwa dni, od kiedy oficjalnie wypłynęła informacja o tym, że Damian Lillard zażądał od Portland Trail Blazers transferu. Wciąż czekamy jednak na jakiekolwiek dalsze doniesienia w tej sprawie. Przyjrzyjmy się w międzyczasie temu, kto jest w grze o Lillarda i co w zamian mogą realnie wywalczyć Blazers.

Wiemy niewiele. Co jednak wiemy, to że preferowanym kierunkiem dla Damiana Lillarda jest Miami Heat. Pojawia się jednak pytanie: Dlaczego zarząd miałby spełniać teraz warunki gwiazdy, która – co by nie było – wymusza na nich transfer? Jedynym powodem może być wzgląd na te kilkanaście już wspólnych lat, w trakcie których Lillard godnie reprezentował barwy Blazers i wykazywał się wyjątkową lojalnością (oraz przede wszystkim cierpliwością). NBA to jednak bardziej biznes niż sentymenty. Zarząd Blazers musiałby więc upewnić się, że Heat są w stanie zaoferować za Lillarda jakiś sensowny pakiet.

W programie na antenie NBA TV wypowiedział się wczoraj Ira Wenderman z florydzkiego Sun Sentinel – zazwyczaj dobrze poinformowany w sprawach związanych z Miami Heat:

„Oni dosłownie spakowali swoich graczy w kontener, postawili przed Blazers i powiedzieli: Bierzcie co chcecie oprócz Jimmiego Butlera i Bama Adebayo. Może zastanowią się też trochę nad oddawaniem Caleba Martina.”

– Ira Winderman, Sun Sentinel

„Wszystko” poza Butlerem i Adebayo w praktyce oznacza: wspomnianego Caleba Martina, przepłaconego Duncana Robinsona, niegwarantowany kontrakt Haywooda Highsmitha, schodzącą umowę Kyle’a Lowry’ego, niskie umowy młodych Nikoli Jovicia i Jaime Jaqueza Jr., oraz przede wszystkim Tylera Herro. W zanadrzu są też pierwszorundowe picki w 2027, 2028, 2029 i 2030 roku – przy czym należy pamiętać, że przepisy zabraniają oddawania pierwszorundowych picków w dwóch draftach z rzędu.

Szczerze? Bez szału.

Nie wiemy oczywiście, jak wysokie mogą być picki Heat w 2029, czy 2030 roku, ale to niewielka wartość dla Blazers. Ci mają bowiem dwie linie czasowe, w które mogą wejść. Mogą spróbować dostać w zamian graczy, którzy pozwolą wygrywać tu i teraz. Mało realne – wymagałoby pozyskania gwiazdy równie dobrej, czy nawet lepszej niż Lillard. Druga linia czasowa to ta budowana wokół Scoota Henderson i Shaedon Sharpe’e. Panowie mają kolejno 19 i 20 lat. Potencjalnie wysokie picki w 2030 roku to już w tym przypadku przysłowiowa musztarda po obiedzie.

Tu jednak do gry wchodzą Brooklyn Nets.

Według doniesień chociażby Iana Begley’a z SNY.tv, Brooklyn Nets są w negocjacjach i może to bardzo pomóc Miami Heat. Nets mogą bowiem stanowić trzeci zespół zaangażowany w wymianę. Zespół, który zainteresowany jest rzekomo przejęciem kontraktu Tylera Herro, a który może dorzucić coś do puli, by Blazers byli zadowoleni.

Tak czy inaczej kluczowy jest tu Tyler Herro. Wynika to z jego talentu, ale też przede wszystkim wysokości kontraktu. By sięgnąć po Lillarda, trzeba oddać w zamian porównywalnie wysokie umowy.

Herro jest już chyba z odejściem pogodzony. Usunął ze swojego bio na Twitterze frazę „Miami Heat guard” i zdjęcie w tle, na którym znajduje się w sali treningowej Heat. Może coś już wie:

Może jednak Brooklyn Nets sami mogliby powalczyć o Damiana Lillarda? Są w końcu w stanie zaoferować paczkę lepszą dla drużyny wchodzącej w przebudowę. O ile oczywiście Blazers chcą w przebudowę wejść.

Doniesienia m. in. Michaela Scotto z HoopsHype sugerują, że Mikal Bridges jest nie do ruszenia. Na nim Nets chca budować swoją przyszłość. Wciąż jednak Nets są w stanie zaoferować solidną paczkę, takze bez Bridgesa.

  • Musiałaby ona opierać się na schodzącym kontrakcie Spencera Dinwiddie, wartym 20 milionów dolarów i nie w pełni gwarantowanym. Idealny 'wypełniacz’ finansowy, którego łatwo się potem pozbyć.
  • Dalej mamy Nica Claxtona, który mógłby stanowić w tej paczce element 'młodego talentu’ – zwłaszcza na pozycję, na której Nets mają braki (nawet teraz, kiedy Nurkic jest jeszcze ich graczem).
  • No i mamy najważniejszy punkt: aż 6 nieswoich, pierwszorundowych picków, którymi mogą dowolnie handlować:

1x 2025 (od Suns)
2x 2027 (od Suns i Sixers)
1x 2028 (od Suns)
2x 2029 (od Suns i Mavs)

  • Na deser mamy weteranów na niskich, przyjemnych umowach: Royce’a O’Neale i Doriana Finney-Smitha.

Jasne: Claxton ma 24 lata i nie jest generacyjnym talentem, a picki – w większości od Suns – mogą nie być najwyższe. Nets mają do tego jeszcze swoje picki w 2028, 2029 i 2030.

Nie jest to paczka marzeń, ale jest to paczka lepsza niż ta, której główną osią jest Tyler Herro i dwa picki Heat.

Może jednak wcale nie te drużyny przygarną Damiana Lillarda. Niewykluczone, że jakiś inny zespół – taki, który jeszcze nie pojawiał się w doniesieniach i którego nie wskazał Lillard – złoży ofertę najlepszą.

Wszystko wskazuje jednak na to, że będzie to Miami. Czy z pomocą trzeciej drużyny (Nets), czy bez. Kolejna poszlaka wyszukana przez fanów. Miami Heat podpisali kontrakt z Joshem Richardsonem, który wraca do Miami po 4 latach przerwy. Wówczas grał z numerem #0. Numerem, który… Został wymazany z grafiki informującej o powrocie Richardsona. Numerem, który od początku kariery nosi też Damian Lillard:

Ja wiem, że to są takie małe głupotki, ale dlaczego mieliby wymazywać jego numer?