Czy King będzie jak Śląsk z 2022 roku?

W sezonie 2021/2022 Śląsk – z Aleksandrem Dziewą w składzie – przegrywał z Zastalem 0:2 w ćwierćfinale, ale zdołał odwrócić losy rywalizacji, a następnie cieszył się z mistrzostwa. Czy teraz będzie podobny scenariusz? Kilku graczy doskonale pamięta tamtą serię.
– Olek Dziewa powiedział w szatni, że kiedyś był w takiej sytuacji, że przegrywał 0:2 w ćwierćfinale, a finalnie zdobył mistrzostwo Polski. Ja też to pamiętam, ale byłem wtedy po drugiej stronie. Musimy wierzyć w siebie i w możliwość odniesienia zwycięstwa – mówi Przemysław Żołnierewicz, zawodnik Kinga Szczecin.
Czterech zawodników z obecnie toczącej się rywalizacji Kinga z Treflem Sopot pamięta rywalizację Śląska z Zastalem. Po stronie wrocławskiej był to wspomniany już Aleksander Dziewa, który zmagał się z urazem i nie zagrał w meczu nr 3, a zielonogórską drużynę reprezentowali wówczas Przemysław Żołnierewicz, Tony Meier i Jarosław Zyskowski.
Zastal prowadził wtedy 2:0 i do Wrocławia jechał w komfortowej pozycji pod względem sportowym. Nie pod kątem organizacyjno-finansowym, bo drużynę opuścił wtedy Kanadyjczyk D. Joseph, który już miał dość czekania na zaległości. Jego wyjazd wpłynął na zespół, który nie był sobą w meczach we Wrocławiu. Ambitnie grający gospodarze najpierw doprowadzili do wyrównania, a następnie zwyciężyli w Zielonej Górze. Kilka tygodni później zostali mistrzami Polski. Po raz osiemnasty w historii. MVP zdobył Travis Trice, prawdziwy koszykarski artysta.
Czy teraz będzie podobnie? Czy w szatni Kinga jest wiara w odwrócenie serii?
– Twarze zawodników były różne. U części widziałem wiarę, a u części nie. Myślę, że ci pewni wpłyną na tych, którzy są jeszcze nie do końca przekonani w powodzenie tej misji. Nazwałbym tę grupę “niezdecydowaną” lub “wahającą się”. Cieszę się, że mam takich ludzi, którzy pójdą w ogień i dadzą z siebie wszystko, mimo bardzo niekorzystnego wyniku. To jest ważne, bo koszykówka to gra zawodników, a nie tylko trenera – podkreśla Arkadiusz Miłoszewski, trener Kinga Szczecin.
– Najważniejsze jest to, by podnieść się mentalnie. Seria jeszcze się skończyła. Nie składam broni i zrobię wszystko, by przekonać do tego zawodników. To są dwa równorzędne zespoły. Detale decydują o wyniku serii – zapowiada Arkadiusz Miłoszewski.
Jako jeden z najważniejszych detali – trenera Kinga – wymienia zbiórkę. W obu meczach sopocianie zebrali 43 piłki (za każdym razem więcej od rywali).

– Zbiórka jest kluczowa. Proszę mi wierzyć, że to kosztuje bardzo dużo sił. Jest to dużo cięższe niż samo bieganie po boisku. Zacytuję tu trenera Tabaka, który jadąc do NBA doświadczył tego, że “siłownia wcale nie jest potrzebna”. Bo siłownię miał z przeciwnikami pod koszem każdego dnia. “To była prawdziwa młócka” – powtarzał – wspomina trener wicemistrza Polski (w zeszłorocznym finale przegrał z Treflem 3:4, mimo że prowadził 3:1).
W Kingu liczą na to, że w kolejnych meczach swoją formę podtrzyma Isaiah Whitehead, który w spotkaniu nr 2 był najważniejszym graczem szczecińskiego zespołu. Amerykanin, były gracz NBA, zdobył 25 punktów, wymuszając aż dziewięć przewinień.
– Isaiah potrafi grać w koszykówkę na wysokim poziomie. Był ważnym elementem. Potrafił rozbić obronę rywali na różne sposoby. Podobała mi się jego gra. Także w defensywie. Mam nadzieję, że w kolejnych spotkaniach utrzyma ten poziom – komentuje Arkadiusz Miłoszewski.
Mecz nr 3 odbędzie się w poniedziałek w Netto Arenie (początek 17:30). King chciał grać spotkania w fazie play-off przy ulicy Twardowskiego, ale nie otrzymał na to zgody ze strony władz ligi.
-
0
-
1
-
2
-
3
-
018 głosów
-
114 głosów
-
23 głosy
-
314 głosów