Czy Hawks są w stanie wygrać mecz? Klinika obrony rzutów za trzy w Bostonie
(Wiem, że zacząłem cykl analiz przed Playoffami i z powodów zdrowotnych nie skończyłem go przed startem Playoffów, ale nie przeszkodzi to w poświęceniu każdej z serii odrobimy uwagi)
Wiele pierwszych meczów pierwszej rundy Playoffów zakończyła się niespodziankami – część z nich z powodu kontuzji. Z ośmiu meczów, tylko trzy zakończyły się wyraźnymi zwycięstwami wyraźnych faworytów. Jednym z takich zwycięstw było to, które odnieśli Boston Celtics w starciu z Atlantą Hawks. Boston już w drugiej kwarcie prowadził różnicą prawie 30 punktów i nawet pogoń Hawks, którzy byli w stanie dojść na 12 punktów różnicy w czwartej odsłonie, nie zdała się już na nic.
Celtics mogą przeważać nad Hawks w kilku różnych aspektach, ale na pierwszy plan wybijał się w tym meczu jeden, ewidentnie przygotowany na tę dokładnie serię. Hawks trafili tylko 2/29 rzutów za trzy i to wcale nie tak, że po prostu mieli słabszy dzień i im nie wpadało. Celtics stawili się na to spotkanie z bardzo wyraźnym planem zatrzymania rywali na obwodzie.
Podstawą była postawa Marcusa Smarta i Derricka White’a. Niezależnie od tego, który krył właśnie rozgrywającego rywali, bardzo skutecznie przechodził po zasłonach pilnując, by zawodnik z piłką (przeważnie po prostu Trae Young) nie oddał rzutu bez ręki obrońcy wyrzuconej do góry:
Z agresywną obroną rzutów za trzy spotykał się Trae Young, ale też Dejounte Murray. Ten drugi, jako nieco gorszy strzelec z dystansu, mógł liczyć na bardziej „swobodne” traktowanie. Nie zawsze trzeba ryzykować faul i wyrzucać do góry rękę zza rzucającego zawodnika. Czasem wystarczy subtelne, sprytne – trochę złośliwe – wejście w kontakt:
Nie zawsze też udaje się przebić przez zasłonę na tyle sprawnie, by zdążyć z ręką. Co dzieje się w przypadku, kiedy obrońca na piłce nie ma szans doskoczyć? Inny zawodnik Bostonu cały czas monitoruje sytuację i natychmiast doskakuje z ręką – nawet kosztem odpuszczenia sytuacji za swoimi plecami. Zauważ, że Hawks najpierw sprowokowali zmianę krycia, żeby potencjalnie słabszy obrońca musiał zaangażować się w akcję:
Young to świetny strzelec, Murray też jest groźny, podobnie Bogdanovic, czy Hunter… Nie można wszystkich kryć ciasno. Na szczęście dla Celtics, Hawks dysponują zestawem silnych skrzydłowych, z których żaden nie jest wybitnym, ani nawet dobrym strzelcem. Zdecydowaną większość czasu obok centra biegają John Collins i Jalen Johnson, trafiający w tym sezonie kolejno 29,2% oraz 28,8% z dystansu. Zobacz, nikt nawet nie pomyślał o ruchu w kierunku będącego na czystej pozycji z piłką Johnsona. Każdy bez zawahania pozostał na swojej pozycji:
Podobnie tutaj. Rob Williams nawet nie myśli o wyjściu do Johnsona – robi krok do tyłu, by w razie przerzucenia piłki dalej, kryjący właśnie pod koszem Jaylen Brown mógł swobodnie zrotować, nie zostawiając dziury pod koszem:
To jest właśnie różnica pomiędzy koszykówką sezonu regularnego, a koszykówką playoffową od strony taktycznej. W sezonie regularnym, kiedy do meczu przygotować trzeba się w jeden dzień, mieszcząc czas na podróż, zakwaterowanie i wszystkie te formalności… Nie ma szans, że Celtics wyszliby z tak agresywnym defensywnym schematem na Hawks. To wymaga kilku treningów, na których zawodnicy zrozumieją schemat, sesji video pozwalających zrozumieć jak zachować się w stosunku do każdego z zawodników rywali, iluś tam powtórzeń, dzięki którym uda się te czynności wykonywać automatycznie, bez chwili namysłu.
W sezonie nie ma na to czasu – każdy ma swój plan, którego trzyma się przez te 80 meczów, z mniejszymi lub większymi modyfikacjami. Teraz trener może coś wykombinować – teraz trenerski kunszt taktyczny nabiera nowego znaczenia. Teraz też uwidaczniają się problemy w rotacjach – takie jak kiepsko rzucający silni skrzydłowi, którzy pozwalają obrońcom Celtics ich odpuścić.
Nie wiem, czy trener Quin Snyder może znaleźć na to odpowiedź.