Czy czeka nas transfer Damiana Lillarda?
Damian Lillard gra w Portland już od 10 lat i jest przedstawicielem wymierającego już gatunku koszykarzy, którzy od początku kariery wiernie reprezentują barwy jednego klubu. Nie jest to jednak sytuacja, która nie może ulec zmianie. Ba – wiele wskazuje na to, że może ulec zmianie w niedalekiej przyszłości.
W Oregonie mamy ostatnio gorący okres. Dopiero co pracę stracił wieloletni manager zespołu, Neil Olshey. Zwolnienia na stopniu managerskim się zdarzają – w tym przypadku jednak odbyło się to w niezbyt przyjemnej atmosferze:
Obecnie funkcję managera sprawuje Joe Cronin, jednak jego posada jest tymczasowa. Obecnie priorytetem właścicieli klubu jest znalezienie nowego zarządcy. Organizacja jest na etapie podejmowania decyzji, czy wynająć zewnętrzną firmę w celu szukania kandydatów i prowadzenia rekrutacji. Jeśli się to nie wydarzy, decyzję podjąć będzie musiała wraz z doradcami obecna właścicielka, Jody Allen. Postać właścicielki ma w całej tej układance niebagatelne znaczenie. Klub przejęła ona po swoim starszym bracie, Paulu Allenie, który niestety zmarł trzy lata temu. Paul był właścicielem klubu, który jednocześnie naprawdę jarał się koszykówką, prywatnie był wielkim kibicem, emocjonalnie zżytym ze swoją organizacją. Jody Allen, 62-letnia bizneswomen ze Seattle – fanką koszykówki nie jest. Jej plany względem organizacji nie są więc oczywiste. Czy zależy jej na tym, by drużyna wygrywała, czy tylko przynosiła dochody? Czy zamierza utrzymywać klub, czy może czeka na okazję, by go sprzedać? Pod wodzą Paula Allena sytuacja byłaby trochę klarowniejsza.
Kiedy jednak w zespole pojawi się nowy generalny manager, niemal z miejsca będzie musiał podejmować ważne decyzje – także dotyczące lidera drużyny, Damiana Lillarda. Czasu na zwłokę nie ma. Echa tego, co działo się latem, trochę ucichły, to prawda. Wtedy Lillard rzekomo żądał transferu, albo przynajmniej poważnych wzmocnień w składzie. Przyszedł jedynie nowy trener – przy aprobacie Dame’a oczywiście. Chauncey Billups nie jest jednak w stanie zrobić z tym składem tyle, by wykręcić zadowalający wynik. Obecnie Blazers z bilansem 11-14 zajmują odległe, 10. miejsce w konferencji zachodniej. Potrzeba zmian i pojawia się oczywiście pytanie – czy zbudować coś innego wokół Lillarda, czy wymienić samego Lillarda?
Sam zainteresowany nie ułatwia podjęcia decyzji. Obecnie jest on w pierwszym roku przedłużenia kontraktu, na mocy którego pogra aż do 2025 roku (o ile skorzysta z opcji). Już teraz pojawiają się jednak doniesienia mówiące o tym, że w najbliższe wakacje żąda kolejnego przedłużenia – tym razem wartego 107 milionów dolarów płatnych w dwa lata. Formalnie przedłużyłoby to jego umowę o rok (pierwszy rok nachodziłby na obecną opcję gracza), a pensje zwiększało… Znacznie. Wygląda to jak test – wyzwanie rzucone przez Lillarda w kierunku klubu. Udowodnijcie, że jestem waszym liderem i najważniejszym zawodnikiem i warto z Wami zostawać na dobre i na złe. Jeśli proponowane przedłużenie nie dojdzie do skutku, Lillard może znów myśleć o zmianie otoczenia. Według źródeł ESPNu, duża część czołowych managerów ligi uważa, że klub takiego przedłużenia nie da. Oznaczałoby ono, że w 2027 roku – w wieku 37 lat – DameDolla zostałby najlepiej zarabiającym za sezon koszykarzem w historii.
Może się więc okazać, że jednymi z pierwszych decyzji nowego zarządu będzie nie sprostanie oczekiwaniom lidera zespołu, ikony klubu i usłyszenie od niego bezpośredniej prośby o transfer. Może jednak wystarczy kilka pomniejszych wymian. Dziś wiemy już, że Neil Olshey pracował nad pozyskaniem Bena Simmonsa, za którego oddać miał CJ’a McColluma, picki w drafcie i kogoś z młodych graczy, pokroju Nassira Little’a, czy Anfernee Simonsa. Wcześniej, jeszcze w 2020 roku, Pelicans oferowali Blazers Jrue Holiday’a w zamian za CJ’a McColluma i trzy pierwszorundowe picki – donosi Jason Quick z The Athletic. Partner Lillarda zdecydowanie nie jest więc nie do ruszenia, choć obecnie uważa on chyba, że jego pozycja jest bezpieczna:
„Jeśli Dame chciałby, żebym odszedł z drużyny, powiedziałby mi o tym.”
– CJ McCollum
Okazji do wymiany McColluma było kilka – według Jake’a Fishera z Bleacher Report klub jednak zdecydowanie wolałby wymienić duet Jusuf Nurkić/Robert Covington, którego nie ma rzekomo w dalszych planach klubu. Sam Damian Lillard, oprócz Bena Simmonsa, wyrażał chęć gry u boku takich zawodników jak Jaylen Brown, czy Aaron Gordon – są to zawodnicy o wyraźnym profilu defensywnym. O ile wyjęcie Browna z Celtics mogło nie być możliwe, tak chyba Aaron Gordon był jak najbardziej w zasięgu Blazers.
Tak się składa, że w tym sezonie CJ McCollum nie wygląda wyraźnie gorzej od Damiana Lillarda – obaj jednak grają statystycznie najsłabsze sezony od dawna. Do tej pory CJ był nieco regularniejszy. Do tej pory, bo obecnie zmaga się z problemami zdrowotnymi:
Lillard też nie jest jednak okazem zdrowia. Od czterech meczów pauzuje – początkowo określano jego nieobecności jako 'odpoczynek’ i fakt, że zbiegło się to w czasie ze zwolnieniem Neila Olshey’a, kazało przypuszczać, że może szykuje się jakiś transfer i gwałtowne zmiany. Teraz jednak przy nazwisku Lillarda w protokole meczowym widnieje wpis 'abdomen’, sugerujący kłopoty z brzuchem. Są to kłopoty przewlekłe. Pierwsze sygnały pojawiły się już w trakcie Igrzysk Olimpijskich, na których Lillard nie wypadł najlepiej:
W połowie listopada zawodnik przyznał, że jest to kłopot, z którym w rzeczywistości zmaga się już od prawie 4 lat. Przypadłość Lillarda to tendinopatia brzuszna. Jest to patologiczne schorzenie, charakteryzujące się stanami zapalnymi ścięgien brzusznych. Tendinopatia – tyle że ścięgien kolanowych – to ten kłopot, który sprawia, że Kawhi Leonard nie jest już w stanie rozegrać pełnego sezonu regularnego. Można więc przypuszczać, że kłopoty Lillarda będą rzutować na jego dalszą karierę. W kontekście takich problemów, uczynienie z niego w przyszłości najlepiej zarabiającego 37-letniego koszykarza w historii, jawi się jako pomysł co najmniej ryzykowny.
Ktokolwiek zostanie nowym managerem Blazers, podejmie się naprawdę trudnego zadania.