Curry rozstrzelał Blazers, Portland postanowiło go nie bronić!
Pierwszy mecz za nami – Golden State Warriors pokonali u siebie Portland Trail Blazers. Stephen Curry urządził sobie strzelnicę, a obrona Blazers postanowiła mu nie przeszkadzać.
Blazers – Warriors – 94:116 (0-1)
Jeszcze wczoraj pisałem o tym, że Blazers z Enesem Kanterem trudno będzie wysoko wychodzić do obrony Stepha Curry’go na zasłonach. Co wymyślił więc trener Terry Stotts? Nikt nie będzie wychodził wysoko – czy to Kanter, czy Collins, poczeka pod koszem na ewentualną penetrację. Łatwo przewidzieć, jak to się skończyło. Steph zdobył 36 punktów, 6 zbiórek i 7 asyst, trafiając 9/15 rzutów z dystansu i na luzie prowadząc GSW do pierwszej wygranej w serii.
źródło:YouTube/NBA
Cofnij sobie do 1:03, 1:33, albo 2:03 – jak można kryć w ten sposób zasłony z udziałem Stepha Curry’ego? Gościa, który jest najlepszym strzelcem ostatniej dekady i jednym z najlepszych – jeśli nie najlepszym – w historii? Trudno to sobie wytłumaczyć, ale Stotts miał pewnie jakiś cel w swojej głowie. Nie zadziałał on i jeśli z takim samym defensywnym schematem rozpocznie się mecz numer dwa, to ta seria może przestać mieć sens.
Pomimo tego, że Curry dostał to, czego potrzebował, nie skończyło się to kompletnym blowoutem. Różnicą 17 punktów Warriors prowadzili już w trzeciej kwarcie, ale ale Blazers byli w stanie zbliżyć się jeszcze na 5 punktów do rywali. Czwarta kwarta była już dominacją GSW, którzy wygrali tę część gry 39:23. Oprócz Curry’ego popisał się też Klay Thomspon, który zdobył 26 punktów i aż 12 w kluczowej czwartej kwarcie. Co prawda jego skuteczność na poziomie 10/24 nie robi wielkiego wrażenia, ale robota, jaką razem z Andre Iguodalą zrobili w obronie, była bardzo przydatna.
Ani Damian Lillard, ani CJ McCollum nie przyszli finalnie do gry. Dame Dolla skończył z 19 punktami i 6 asystami, przy skuteczności zaledwie 4/12 z gry i przy aż 7 stratach. McCollum trafił trochę lepsze 7/19 rzutów z gry, ale w tym słabe 1/5 z dystansu. Blazers nie przedarli się przez defensywę GSW, co poskutkowało aż 21 stratami, które dobrze zorganizowani Warriors przekuli na aż 31 punktów zdobytych po błędach rywali. Portland mieli problem też na poziomie skuteczności – trafili 36% rzutów i zaledwie 25% prób z dystansu, podczas gdy Warriors trafili 50% rzutów i ponad 51% prób z dystansu. Udało się nie przegrać zbiórek – zwłaszcza, że nieźle na deskach zagrał Enes Kanter, który 10 punktów okrasił 16 zbiórkami, w tym 5 w ofensywie. Koniec końców jednak różnica w zbiórkach nie okazała się znacząca.
Ławka Blazers spisała się lepiej niż Warriors – głównie za sprawą Rodney’a Hooda, który zdobył 17 punktów. Rotacja Warriors okazała się jednak tym razem wyjątkowo głęboka, bo aż 13 zawodników pojawiło się tej nocy na parkiecie. Tylko w przypadku Jacoba Evansa i Damiena Jonesa było to kilka minut – reszta zagrała przynajmniej 10. Mogli sobie jednak na to pozwolić, kiedy Steph Curry i Klay Thomspon swobodnie zdobywali swoje punkty z dystansu.
Pojedynek braci zdecydowanie wygrał Steph – Seth w 19 minut zdobył 3 punkty trafiając 1/7 rzutów z gry. Rodzice rzucali monetą przy decydowaniu o tym, komu kibicować.
Dell and Sonya Curry really did flip a coin to decide who'd wear Steph's jersey and who'd wear Seth's jersey at Game 1 😆
(via @SydelCurryLee) pic.twitter.com/fzZbrYFnWf
— SportsCenter (@SportsCenter) May 14, 2019