Co dalej w Nowym Jorku?

Co dalej w Nowym Jorku?

New York Knicks zrobili to, co robią najlepiej w tym tysiącleciu. Podjęli spontaniczną, nie do końca przemyślaną decyzję, której jedynym skutkiem jest wprowadzenie jeszcze większego chaosu. Co zatem czeka ich teraz?

Podwajamy powitalny bonus od PZBUK – nawet 500 zł

Na pewno jeszcze więcej chaosu i zmian. Fizdale poleciał jako pierwszy, lecz nie oznacza to absolutnie, że będzie jedyny. Kolejnym bardzo poważnym kandydatem do utraty pracy stał się Steve Mills. Według doniesień Franka Isoli z The Atlethic, obecny prezydent klubu z całą pewnością pożegna się ze swoim obecnym stanowiskiem. Jedyną niepewnością jest to, czy dostanie inną, mniej odpowiedzialną pozycję w klubie, czy całkowicie pożegna się z organizacją.

To akurat mogłoby wyjść Nowojorczykom tylko na plus. Mills absolutnie nie sprawdził się w swojej roli, którą przejął po Philu Jacksonie. Zawiódł podczas tegorocznego offseason, kiedy nie był w stanie sprowadzić żadnej gwiazdy do Wielkiego Jabłka. Generalnie patrząc na dokonania jego i Scotta Perry’ego, ciężko się doszukać jakichś pozytywów. Nie wiadomo dokładnie, kiedy to się stanie, lecz Knicks na pewno już wkrótce będą szukać nowego GM-a.

Wiadomo nie od dziś, że marzy im się Masai Ujiri z Toronto Raptors. Zdaniem Iana Begleya, nigeryjski działacz jest wręcz uwielbiany przez zarząd NYK i stał się od pewnego czasu obsesją Dolana i spółki. To byłby wielki hit i ogromny krok w dobrym kierunku. Problem leży w tym, że jest to de facto niemożliwe. Toronto to drugi dom dla Ujiriego, w którym czuje się świetnie i w którym wyzwań zawodowych mu nie brakuje. Zamiana tego na nowojorski syf? Nie ma opcji. Potwierdza to również Begley, pisząc, że Ujiri nie był zbyt podekscytowany perspektywą oferty z Knicks.

Poza zarządem oczywiście pozostaje jeszcze kwestia trenera. Na tak wielki rynek, a przede wszystkim na bycie head coachem klubu NBA zawsze znajdą się chętni. I tak pojawiły się już dwie kandydatury, jedna całkiem poważna, druga bardzo w stylu Knicks.

Pierwszą osobą, która wyraziła chęć podjęcia pracy w Wielkim Jabłku jest Becky Hammon. Obecnie pełni ona rolę asystenta w sztabie Gregga Popovicha w San Antonio Spurs i zdaniem wielu fachowców prędzej czy później zostanie głównym trenerem jednego z klubów. Była gwiazda WNBA ma jednak jeden warunek – chce od razu długoletniego kontraktu, najlepiej na kolejne 4/5 sezonów. To jak najbardziej zrozumiałe, lecz jednocześnie może trochę sabotować jej szanse.

Drugim kandydatem, który się również sam się zgłosił jest Metta World Peace, znany niegdyś jako Ron Artest. Krótko po zwolnieniu Fizdale’a Metta zasypał fanów tweetami, w których zapowiadał swoją kandydaturę na trenera Knicks. Trudno powiedzieć, jak poważnie można traktować te wypowiedzi, lecz z drugiej strony to New York Knicks – tutaj naprawdę wszystko może się zdarzyć. Może poza konsekwentnymi i sensownymi decyzjami.

Jakby tego było mało, dzisiejszej nocy w Nowym Jorku mieliśmy idealne podsumowanie obecnej sytuacji w klubie. Mając szansę na dogrywkę, największy nabytek Knicks tego lata, Julius Randle nie trafia rzutu wolnego na 0,1 sekundy do końca meczu, a NYK przegrywają po raz kolejny:

Źródło: Youtube.com/MLG Highlights