Celtics rozjeżdżają Heat! Lakers przegrywają z OKC, przełamanie Cunninghama
PHI – DET – 109:98
UTA – ATL – 116:98
BOS – MIA – 95:78
HOU – PHX – 111:123
OKC – LAL – 107:104
Jeśli ktoś spodziewał się przed starciem Celtics z Heat, że jeden z zespołów zdobędzie zaledwie 78 punktów, a drugą kwartę przegra aż 9:33 (!), to z bardziej prawdopodobne, że obstawialiście w tej roli Celtics. Tymczasem to Miami Heat rozegrali swój zdecydowanie najsłabszy mecz w tym sezonie, trafiając 34% z gry i 22% za trzy. O ile jednak udało im się zastopować poczynania Tatuma i Browna (kolejno 10 i 17 punktów), tak nie mieli odpowiedzi na ławkę Bostonu. Stąd brutalna przewaga w drugiej kwarcie, kiedy to po parkiecie w największym stopniu biegają rezerwowe ustawienia. Dennis Schroeder, Aaron Nesmith i Romeo Langford złożyli się na 39 punktów – cała ławka Heat (6 zawodników) zdobyła łącznie 20 oczek:
Jako że był to mecz nisko-punktowy, najlepszy strzelec zwycięskich Celitcs – Jaylen Brown – zatrzymał się na 17 punktach. Zarówno on (5/14 z gry) jak i Jayson Tatum (3/13 z gry) zagrali na marnej skuteczności, na co wpływ miała defensywa rywali. Nie był to piękny dla oka mecz, niestety.
W obozie Heat na uwagę zasługuje Duncan Robinson, który bardzo próbował utrzymać swój zespół na powierzchni, oddając szalone 17 trójek. Trafił 5 z nich, co jest wynikiem przeciętnym, ale na tle całego meczu i tak przyzwoitym:
Los Angeles Lakers mają bardzo przychylny terminarz, ale nie potrafią tego w pełni wykorzystać. Po tym, jak w dwumeczu z Rockets udało im się wyszarpać dwa zwycięstwa, polegli w starciu z Thunder. Na ich obronę można powiedzieć, że nie zagrał LeBron James z powodu urazu brzucha – opuści przynajmniej tydzień. Na liście nieobecnych wciąż widnieją Trevor Ariza, Talen Horton-Tucker, Kendrick Nunn, czy Wayne Ellington i jest to jakieś usprawiedliwienie. Wciąż jednak, przegrali z najsłabszą drużyną ligi, po świetnej końcówce Shai’a Gilgeous-Alexandra. Najpierw wyprowadził OKC na prowadzenie dwoma posiadaniami rzutem a’la Steph:
Potem zamknął mecz kapitalnym podaniem do Lu Dorta, który został sam na sam z koszem tak, jak tylko można zostać sam na sam z koszem:
W międzyczasie mieliśmy próbę wzięcia spraw w swoje ręce przez Russella Westbrooka, ale…
Westbrook i Davis zdobyli kolejno 27 i 29 punktów – kolejne 21 dorzucił Melo Anthony. To jednak nie wystarczyło – Shai Gilgeous-Alexander zdobył 28 punktów i 6 asyst, dostając lepszą pomoc od pozostałych zawodników:
Cade Cunningham do wczoraj miał w NBA skuteczność 0/14 za trzy. Dziś ma już 1/21 – więc nastąpiło przełamanie. W meczu z Sixers, Cade trafił 1/7 z dystansu, a jego pierwsza trójka w NBA to od razu rzut z logo. W rzutach z dystansu Cade stawia na razie na bycie efektownym, nie efektywnym:
Tak już bez ironii, trzeba jednak przyznać, że ten mecz był drobnym przełamaniem dla Cunninghama. Choć wciąż nie był on skuteczny (4/17 z gry), to jednak zdobył 18 punktów, rozdał 10 asyst (oba to rekordy kariery), tracąc przy tym skromne 3 piłki. W przegranym 11-punktami meczu, jego plus/minus wyniósł najlepsze w zespole +7. Jego gra jest trochę lepsza (jeśli chodzi o wpływ na kształt ofensywy), niż jego statystyki.
Po stronie Sixers po raz kolejny najlepszym strzelcem był Seth Curry z dorobkiem 23 oczek. Kolejne 20 punktów dorzucił jego obwodowy partner, Tyrese Maxey:
Utah Jazz poradzili sobie z Atlantą Hawks, pomimo nieobecności Donovana Mitchella. Nie pojawił się na parkiecie w związku z drobnym urazem kostki. Bez Donovana Mitchella, swoje strzeleckie skrzydła rozwinąć mógł Jordan Clarkson, który w ostatnim meczu trafił 1/13 z gry, w tym 0/11 z dystansu. Tym razem wchodząc z ławki na ponad 30 minut gry, zdobył 30 punktów, notując kapitalny plus/minus na poziomie +29. Hawks nie mieli na niego odpowiedzi:
Odpowiedzią nie był Trae Young, który zwolnił tempo po kilku dobrych meczach na starcie sezonu. Nawet kiedy jednak gra słabiej (8/20 z gry, 0/4 z dystansu), oznacza to 21 punktów, 7 asyst, w tym parę efektownych zagrań:
Suns pewnie ograli Houston Rockets, prowadzeni przez dobrego na starcie tego sezonu Devina Bookera. Tym razem zdobył on 27 punktów, 9 zbiórek i 5 asyst:
Wybrany z 2. numerem draftu Jalen Green wciąż wygląda średnio, choć całkiem efektownie w barwach Rakiet. Tym razem jego 16 punktów wymagało aż 14 rzutów z gry (w tym 3 celnych, co daje trochę ponad 21% skuteczności):