Bucks vs Nets – czy to przedwczesny Finał Wschodu?

Bucks vs Nets – czy to przedwczesny Finał Wschodu?

Bucks vs Nets – czy to przedwczesny Finał Wschodu?
Photo by Kamil Krzaczynski/NBAE via Getty Images

Milwaukee Bucks przejechali się po Miami Heat. Brooklyn Nets nie dali Celtics pola do popisu. W obliczu kontuzji Joela Embiida (która nie wydaje się bardzo poważna, ale może mieć swoje konsekwencje w kolejnych rundach), być może to właśnie Bucks i Nets zostają na pozycji dwóch najlepszych zespołów konferencji. Możliwe, że właściwy Finał Konferencji obejrzymy właśnie teraz.

To starcie będzie jednak ciekawe nie tylko przez poziom ekip, przez sumę ich talentów. Będzie ciekawe w zestawieniu z pierwszą rundą, gdzie oba zespoły mierzyły się z zupełnie innym wyzwaniem. Znów – nie tyle na poziomie talentu, co filozofii gry. Defensywa Bucks, która wyhamowała Heat do prędkości praktycznie 0 mil na godzinę, tym razem będzie musiała stawić czoła zupełnie inaczej skonstruowanej ofensywie. To kluczowy czynnik tej serii, w dużej mierze przez postać trenera Mike’a Budenholzera. Jak dobrym nie byłby szkoleniowcem, w Playoffach zawsze zarzucano mu zachowawczość i niechęć do modyfikacji schematu w sytuacjach, które tego wymagają. W serii z heat Bucks zagrali bardzo podobną koszykówkę do tej, którą grali przez cały rok. Z Nets może to nie wystarczyć.

Sezon regularny: Bucks 2-1 Nets

19.01 Nets – Bucks – 125:123
2.05 Bucks – Nets – 117:114
5.05 Bucks – Nets – 124:118

W sezonie regularnym udało się Bucks przechylić szalę na swoją korzyść. To o tyle istotne, że oba wygrane mecze wydarzyły się stosunkowo niedawno, co kazałoby zakładać, że były to zespoły zbliżone do obecnych. No i rzeczywiście, były zbliżone, choć trzeba zaznaczyć, że Nets grali bez Jamesa Hardena. To ważne – każde zagrożenie rzutowe będzie robiło sporą różnice. Zwłaszcza takie, które radzi sobie też na piłce jako kozłujący.

Przejdźmy jednak do konkretów. Starcie Giannisa z Durantem. Statystyki zdają się pokazywać, że Durant nie specjalnie ma się czego obawiać, jeśli chodzi o defensywę Bucks. W starciach z Milwaukee zdobywał w tym sezonie średnio 34,7 punktu na mecz, trafiając nie tylko 48,7% rzutów z gry, ale aż 52% rzutów z dystansu! (13/25 w trzech meczach). Dotychczasowe starcia tych ekip każą przypuszczać, że przynajmniej momentami zobaczymy ich grających bezpośrednio na siebie. Do tej pory Giannis w meczach z Nets krył czasem bezpośrednio Duranta, ale częściej centra rywali, by ostatecznie przy okazji zasłony i tak zmienić krycie na jednego z liderów rywali – często na Duranta właśnie:

YT/Dagger

Według wyliczeń niezawodnego Erica Nehma z The Athletic, Giannis krył bezpośrednio Duranta w 24% jego posiadań w ich trzecim starciu. W drugim było to tylko 7% – w pierwszym zaledwie 4%. Znacznie częściej nominalnym defensorem Duranta był Khris Middleton. Miało to swój cel.

Obrona samego KD nie będzie dla Bucks prosta – rzucenie na niego Giannisa może nie wystarczyć, zwłaszcza jeśli będą chcieli grać też Brookiem Lopezem. Durant duża przewagę wypracowuje sobie prostym wyjściem z zasłony – tam dostaje trochę przestrzeni na półdystansie i po prostu rzuca. Żeby to ograniczyć, trzeba zmienić krycie, ewentualnie podwoić. Jeśli Kevina bronić będzie Giannis, po stwitchu najpewniej wyląduje na nim Broook Lopez i to nie brzmi jak najlepsze możliwe rozwiązanie. Możliwe, że dojdzie do jakichś podwojeń, że Giannis i Lopez długimi rękoma spróbują odebrać przestrzeń kosztem rolującego do obręczy Jordana/Claxtona. Nie widzieliśmy tego jednak w poprzednich meczach, a znów – Mike Budenholzer zdecydowanie nie jest znany z usprawnień. Jeśli z kolei ma dochodzić do klasycznych zmian krycia, to byłoby lepiej, gdyby dochodziło do nich pomiędzy Giannisem, a na przykład PJ Tuckerem, czy Jrue Holiday’em, którzy mimo słabszych warunków świetnie radzą sobie przeciwko wyższym atakującym przez wyczucie środka ciężkości. Tak czy inaczej, Greek Freak kryjący Duranta będzie musiał pomęczyć się w bieganiu po zasłonach – to spory minus takiego rozwiązania.

„Kiedy masz 213 centymetrów wzrostu, ciężko jest biegać po zasłonach, zawodnik o tych warunkach rzadko bywa w takiej pozycji. Powiem ci, że nie ma na świecie nikogo, kto przy moich warunkach tak dobrze broniłby na zasłonach. To jest fakt. A potem wchodzimy do gry i jest ciężko, nie wychodzi to dobrze, prawda? Jestem z tym szczery. Nie powiem ci, że jestem w tym fantastyczny. Nie jestem w tym najlepszy. Nie sądzę jednak, że ktokolwiek [z moimi warunkami] jest w stanie robić to lepiej.”

– Giannis Antetokounmpo

Wspomniane statystyki Erica Nehma pokazują też, jak istotny dla losów tej serii będzie Jrue Holida. W pierwszym meczu obu zespołów – jedynym, w którym zagrało całe trio Harden-Irving-Durant – Holiday krył Hardena w 48% jego akcji, Irvinga w 57% jego akcji i Duranta w 20% jego akcji. Nie dziwcie się, że sumarycznie to ponad 100% – trener Nash rozdzielał minuty swoich trzech liderów. Zawsze jednak, kiedy jeden z nich był na parkiecie, gdzieś tam w poszczególnych posiadaniach naprzeciwko stawał właśnie Holiday. No a poza defensywą, jest przecież podstawowym rozgrywającym. Pierwszą (i chyba ostatnią) instancją, do której Bucks mogą powołać się w razie pottzeby gry w ataku pozycyjnym.

YT/NF Classic

Jedno jest pewne – Bucks mają warunki fizyczne i obrońców, by walczyć z Nets. Tam, gdzie Celtics mieli Smarta i po części Tatuma, Bucks mają całą masę zawodników o przynajmniej dobrym profilu defensywnym i lepszych wymiarach. Sam fakt, że ręce Giannisa i Lopeza są sumarycznie o jakieś dwa kilometry dłuższe, niż duetu Tatum-Williams (czyli analogicznie duetu z pozycji 4-5), powinno robić różnicę. To jednak nie jest takie proste przełożenie. Mimo tego, że Antetokounmpo w serii z Heat krył najlepszego zawodnika rywali – co nie było wcześniej tak oczywiste – wciąż był to dla niego match-up dość komfortowy. Butlera bez piłki można było – ba, trzeba było – odpuścić na dystansie. Trafiał on niespełna 27% prób. To pozwoliło Giannisowi w wielu posiadaniach po prostu zostać niżej i skupić się na obronie z pomocy, kolokwialnie mówiąc: zabezpieczaniu tyłów. Nets najpewniej spróbują wyciągnąć spod kosza zarówno Lopeza, jak i Giannisa. Być może ich rozwiązaniem okaże się gra niskimi ustawieniami, bez nominalnego centra. W końcu w trakcie sezonu bywali nieraz zmuszani do wystawiania zamiast nominalnego środkowego Jeffa Greena, albo nawet Bruce’a Browna.

Tak więc Giannis i Lopez będą musieli radzić sobie z KD i podkoszowymi, Khris Middleton i Jrue Holiday mają warunki, żeby ograniczyć Irvinga i Hardena, ale brak Donte DiVincenzo (kontuzja wykluczyła go z Playoffów) może okazać się bolesna. Są inni dobrzy obrońcy – Connaughton, Tucker, Thanasis Antetokounmpo (który dostanie swoje minuty, w których będzie miał podenerwować KD, bo jest wystarczająco długi). Każda dodatkowa para dłoni przyda się jednak na pokładzie, kiedy przyjdzie do biegania po zasłonach za zawodnikami pokroju Joe Harrisa, czy Landry Shameta. To są 4-5 opcje, których nie można odpuścić, nie można zlekceważyć. W tym w dużej mierze leży siła Nets.

Brak DiVincenzo może też zaboleć po atakowanej stronie parkietu. Był on właściwie drugim rozgrywającym za Jrue Holiday’em. Bez niego liczba zawodników, która potrafi przekozłować akcję w ataku pozycyjnym spada… O połowę? DiVincenzo był w połowie tak dobry jak Holiday w tym elemencie, a Holiday to też nie jest znowu jakiś Chris Paul. Są braki i Nets przy wszystkich swoich defensywnych ograniczeniach muszą spróbować to wykorzystać. Można założyć, że Bucks spróbują grać swoją klasyczną w tym sezonie koszykówkę. Spacing po bokach boiska (nikt nie oddaje w tych Playoffach więcej trójek z rogu, to aż 11,8 próby na mecz) uzupełnią dostającym się pod obręcz – najczęściej – Giannisem, który będzie szukał fizycznej przewagi. Powinien tę przewagę znajdować. Claxton jest słabszy, a Jordan wolniejszy. A w ustawieniach Nets bez centra już w ogóle nie ma o czym gadać. Schemat ten najlepiej działa jednak w kontrataku, czy pół-kontrataku. Kluczem będzie więc dla Brooklynu szybki i zorganizowany powrót do defensywy. Nie będzie mowy o walce o ofensywną zbiórkę i ponowienie. Po rzucie priorytetem musi być przejście do szyku defensywnego. To jest wiedza, którą Steve Nash jako trener na poziomie NBA na pewno ma. O ile indywidualnych defensorów w tym składzie trochę brakuje, rotacje bywają zgubione, etc., o tyle obrona przed kontratakiem stała w Nets na przyzwoitym poziomie w tym sezonie. Pozwalali tylko na 1.07 punktu na posiadanie w kontrataku, co jest szóstym najlepszym wskaźnikiem w lidze, pośród takich defensyw jak Knicks, Lakers, czy właśnie Bucks. To powinno być celem ekipy z Brooklynu. Szybki powrót do defensywy, zacieśnienie szyków, nie pozwolenie Giannisowi na szybką grę do obręczy – zmuszenie rywali do ataku pozycyjnego. Tam często wydarza się Giannis próbujący grać jak rozgrywający. Czyli kozłuje od szczytu boiska i oddaje okazjonalne trójki po koźle. Jeśli zaczyna grać w ten sposób, można go ograć.