Bucks lepsi od Nets w hicie wschodu, świetny VanVleet, debiut Rondo w Cavs
SAS – PHI – 100:119
MIL – BKN – 121:109
UTA – TOR – 108:122
WAS – CHI – 122:130
DAL – HOU – 130:106
MIN – OKC – 135:105
SAS – DEN – 111:121
ATL – LAL – 118:134
CLE – POR – 114:101
Starcie tytanów konferencji wschodniej oglądaliśmy minionej nocy na Brooklynie, gdzie Nets podjęli osłabionych Bucks. Ostatni raz ekipy te zmierzyły się ze sobą w meczu otwarcia sezonu i wtedy Bucks okazali się wyraźnie lepsi. Tym razem zanosiło się jednak na to, że będzie trochę inaczej – w dużej mierze ze względu na nieobecność kilku znaczących zawodników Bucks, w tym Jrue Holiday’a. Ekipa z Milwaukee ewidentnie wzniosła się jednak na wyżyny motywacji, by nie dać satysfakcji swoim bezpośrednim rywalom o supremację na wschodzie (cóż, obecnie obie ekipy muszą uznawać wyższość Bulls w tabeli). Wszystko zakończyło się blow-outem, prowadzonym przez Giannisa Antetokounmpo z dorobkiem 31 punktów, 7 zbiórek i 9 asyst w niespełna 27 minut spędzonych na parkiecie:
Dla Bucks to wyraźnie było bardzo ważne, ambicjonalne starcie:
Dla Nets to kolejna porażka z zespołem z czołówki. Dobry mecz zagrał jednak Kevin Durant, notując 29 punktów, 9 zbiórek i 7 asyst:
To Giannis dostał więcej wsparcia od swoich kolegów. Zwłaszcza od Bobbiego Portisa, który zdobył 25 punktów, 12 zbiórek, oraz zanotował zdecydowanie najlepszy w drużynie plus/minus na poziomie +27:
Kapitalny mecz rozegrał minionej nocy Fred VanVleet, zdobywając swoje pierwsze w karierze triple-double. Prowadząc Raptors do zwycięstwa nad Jazz zdobył 37 punktów, 10 zbiórek i 10 asyst. Trzeba oddać, że byli to Jazz B – w pierwszej piątce z braku laku wystawili Jareda Butlera, Trenta Foresta, Elijah Hughesa, Erica Paschala i Hassana Whiteside’a. Nie umniejsza to dobremu występowi VanVleeta:
Los Angeles Lakers odesłali Atlantę Hawks z porażką do domu. Znaczenie miało z pewnością aż 9 strat popełnionych przez Trae Younga. Tylko 3 zaliczył z kolei rekordzista NBA pod względem meczów z rzędu z przynajmniej 1 stratą, Russell Westbrook. Otarł się o triple-double – przy 11 zbiórkach i 13 asystach, zanotował tylko 9 punktów:
Najlepszym strzelcem Jeziorowców był LeBron James, który też zakręcił się w okolicach triple-double z linijką 32 punktów, 9 zbiórek i 8 asyst. LeBrona można kochać, można nienawidzić, ale trzeba przyznać, że wszedł ostatnio na naprawdę pokaźne obroty:
Cleveland Cavaliers poradzili sobie z Portland Trail Blazers bez Lillarda i McColluma. Gdyby trzeba było wskazać moment decydujący tego meczu, zdecydowanie byłaby to ta seria:
Debiut w barwach Cavs zaliczył Rajon Rondo – w 16 minut z ławki zaliczył 11 punktów, 5 zbiórek i 3 asysty:
Najlepszym zawodnikiem Kawalerzystów okazał się ponownie Darius Garland, notując 26 punktów i 6 asyst:
Chicago Bulls wygrali z Washington Wizards i to pomimo dość rzadkiego ostatnio zjawiska, czyli słabszego meczu DeMara DeRozana. Trafił on tylko 5/16 z gry, zbierając 15 punktów. Na szczęście dobrze zaprezentował się Zach LaVine, zdobywając 27 punktów. To wystarczyło:
Joel Embiid kontynuuje dobry sezon – tym razem jego efektywne (i efektowne!) 31 punktów, 12 zbiórek i 7 asyst dało Sixers wygraną nad Spurs:
Kolejny wybitny center, Nikola Jokic, z linijką 33 punktów, 10 zbiórek i 7 asyst, poprowadził Nuggets do zwycięstwa nad Kings:
W końcu znów możemy oglądać w Minnesocie tercet liderów – Russell, Towns, Edwards. Tym razem najlepiej z nich wypadł D’Angelo Russell, zdobywając 27 punktów i 12 asyst na absurdalnej wręcz jak na obwodowego zawodnika skuteczności 11/12 z gry. Zakończyło się to wysoką wygraną z Thunder:
Mavericks kolektywnie poradzili sobie z Houston Rockets. Aż 6 zawodników zdobyło 10 lub więcej punktów, ale żaden nie dotarł do bariery 20. Najbliżej był Tim Hardaway Jr., który z ławki zdobył 19 punktów i 7 asyst: