Boris Balibrea: Mamy najniższy budżet w PLK. Nie biorę tego jako wymówkę
Dobrze czuję się w MKS-ie Dąbrowa Górnicza, który dąży do tego, aby w 100% uporządkować sytuację finansowo-organizacyjną. Budżet jest nieco mniejszy, ale wszystko jest na dobrej drodze, aby sytuacja finansowa była stabilna. Jak na razie wypłaty są regulowane na bieżąco. Tak ma być w trakcie całego sezonu – mówi Boris Balibrea, trener MKS Dąbrowa Górnicza.
Karol Wasiek: Czy to prawda, że latem mógł pan zmienić pracodawcę?
Boris Balibrea, trener MKS Dąbrowa Górnicza: Nie jest tajemnicą, że w ostatnim sezonie zmagaliśmy się z kłopotami finansowymi i nie było do końca pewne, w którym kierunku klub będzie podążał. Pojawiły się wątpliwości w kontekście przyszłości.
Latem byłem w stałym kontakcie z klubem. Tu też warto byłoby dodać, że przed sezonem 2023/2024 podpisałem umowę “1+1”, a opcja – po zakończeniu rozgrywek – była po stronie klubu. Zapytałem jednak prezesa klubu, czy z racji niepewnej sytuacji finansowo-organizacyjnej mogę rozejrzeć się na rynku i sprawdzić dostępne opcje.
I tutaj należą się duże słowa uznania dla prezesa Żaka. Za to go bardzo szanuję. Powiedział mi od razu: “tak, rozglądaj się”. Podpisaliśmy aneks do umowy, który mówił, że jeśli znajdę pracę, to mogę odejść z MKS-u Dąbrowa Górnicza. Prezes poprosił mnie jedynie o to, bym go poinformował, jeśli pojawi się dla mnie interesująca oferta. Byliśmy w stałym kontakcie. Cały czas mówiłem mu o innych rozmowach czy pojawiających się propozycjach.
Finalnie zostałem w MKS-ie, czego absolutnie nie żałuję. Dobrze czuję się w MKS-ie Dąbrowa Górnicza, który dąży do tego, aby w 100% uporządkować sytuację finansowo-organizacyjną. Budżet jest nieco mniejszy, ale wszystko jest na dobrej drodze, aby sytuacja finansowa była stabilna. Jak na razie wypłaty są regulowane na bieżąco. Tak ma być w trakcie całego sezonu.
Czy to prawda, że nazwisko Borisa Balibrei było na liście Anwilu Włocławek?
Tak, to prawda. Spotkałem się z Bronkiem Wawrzyńczukiem (konsultant ds. sportowych) i prezesem Łukaszem Pszczółkowskim. Miałem dwa spotkania. To były bardzo ciekawe i merytoryczne dyskusje. Jestem bardzo szczęśliwy, że ci ludzie – na pewnym etapie – rozważali moje nazwisko w kontekście prowadzenia Anwilu Włocławek, zespołu z wielkimi ambicjami i tradycjami w Polsce.
Jak wyglądały rozmowy? Na jakim były etapie? Czy rozmawialiście już o konstrukcji składu i poszczególnych nazwiskach?
To były bardziej rozmowy zapoznawcze. Władze klubu chciały mnie poznać, usłyszeć, w jaki sposób pracuje, w jaki sposób chce wprowadzić swoją własną filozofię i w jaki sposób współpracuje z władzami klubu.
Mocno wierzę w to, że moja filozofia znacząco różni się od innych trenerów pracujących w Polsce. Nie chcę mówić, czy to lepiej, ale na pewno widać różnice, dlatego cieszę się, że miałem okazję tę filozofię przedstawić władzom Anwilu Włocławek.
Chciałbym zapytać o pewną fotografię, która wyciekła do sieci.
Masz na myśli zdjęcie, na którym był Bronek, Matteo (Mateusz Jodłowski – przy. red.) i ja?
Tak. Pojawiło się wiele komentarzy pod tym zdjęciem. Niekoniecznie pozytywnych.
Wiem o tym, że pojawiły się takie komentarze, ale nie uważam, żeby z tym zdjęciem było coś nie tak. To było spotkanie ludzi koszykówki w Treviso podczas międzynarodowego campu. Budowanie bazy kontaktów jest częścią naszego biznesu. W trakcie takiego campu można spotkać wielu interesujących ludzi, którzy mają coś ciekawego do przekazania. Od takich ludzi możesz się wiele nauczyć. Spędziłem świetny czas z Bronkiem we Włoszech, ale to samo mogę powiedzieć o czasie spędzonym w towarzystwie Pedro Martineza czy Luisa Arbalejo.
Na kim trenersko wzoruje się Boris Balibrea?
Tak. To Antonio Herrera, z którym rywalizowałem w zeszłym sezonie w Alpe Adria Cup. Prowadził austriacki zespół Kapfenberg. Bardzo podoba mi się jego styl prowadzenia zespołu. Oczywiście na mojej liście są także inni trenerzy: Pedro Martinez czy Xavi Pascual. To ludzie, na których się wzoruje i czerpie inspirację.
Czy prawdą jest, że mocno panu zależy na zbudowaniu pozycji w Polsce?
Na pewno czuję się bardzo szczęśliwy w Polsce. Podobnie jak moja rodzina. Jestem wdzięczny władzom MKS-u za danie mi szansy i pokazania na co mnie stać w warunkach ORLEN Basket Ligi. Prezes Żak pozwolił mi być sobą w 100 procentach. Czuję jego zaufanie na każdym kroku, dlatego też chciałbym zostać w tym kraju na dłużej.
Jestem też zdania, że pobyt w Polsce mocno mnie rozwinął pod względem trenerskim. Tutaj poziom rozgrywek stoi na wyższym poziomie niż w Szwecji, co jednocześnie oznacza, że musiałem się szybko dopasować do nowych warunków. Każdy mecz jest tu dużym wyzwaniem. Nie ma łatwych rywali. Musisz być gotowym na różne rozwiązania taktyczne ze strony różnych trenerów. To mnie – jako trenera – bardzo rozwija i sprawia, że musisz być przygotowanym, a także umieć szybko reagować w trakcie meczów.
Praca w MKS-ie, klubie, który nie ma dużych pieniędzy, jest wyzwaniem na tle bogatszych zespołów, które mogą sobie pozwolić na zatrudnienie droższych zawodników.
Jakim budżetem na tle ligi dysponuje MKS Dąbrowa Górnicza?
Szczerze? Mamy najniższy budżet w ORLEN Basket Lidze. Dam ci kilka konkretnych przykładów.
Zamieniam się w słuch.
Próbowaliśmy pozyskać Kacpra Gordona, ale ten wybrał GTK Gliwice ze względu na większe pieniądze. Podobnie było w przypadku Błażeja Kulikowskiego (poszedł do Śląska) i Dominika Wilczka (poszedł do Twardych Pierników). Nie byliśmy w stanie rywalizować z ofertami tych klubów. Próbowaliśmy rozmawiać z Danielem Szymkiewiczem czy Mateuszem Zębskim, ale za każdym razem to samo: nie byliśmy nawet blisko pod względem finansowym. A przecież nie mówię o Anwilu, Treflu, Kingu. Mówię o GTK czy Twardych Piernikach, ekipach, które są w dolnej części tabeli.
To jak w takim razie rywalizować z innymi drużynami na poziomie PLK?
Przed sezonem mieliśmy świadomość, że musimy coś zmienić, by z nimi konkurować i wygrywać. Jestem bardzo zadowolony z zawodników, których mam w drużynie. Zmieniliśmy styl w jakim do tej pory graliśmy, by rywale czuli się niekomfortowo grając przeciwko nam. A celem jest wygrywanie meczów.
Jeśli zbudowalibyśmy skład w podobny sposób jak Anwil, Trefl, King czy Śląsk, to nie mielibyśmy żadnych szans w starciu z tymi ekipami. A nam do tej pory udało się pokonać Legię, Śląsk czy Arkę. Uważam to za duży sukces.
To wynika z faktu, że latem szukaliśmy graczy o innym stylu, profilu i potencjale do wykorzystania. Dlatego też gramy z dwoma wysokimi środkowymi, by wprowadzić trochę zamieszania w szeregach rywali. Chcemy rywali zmuszać do oddawania rzutów za 3 punkty, a nie na zdobywanie łatwych punktów spod kosza. Wiemy, co możemy odpuścić, a gdzie musimy trzymać się sztywno naszych zasad. To jasno nakreślony plan, który zawodnicy – jak na razie – bardzo dobrze realizują.
Jak pan zareagował na sprzedaż Souleya Bouma, który pełnił rolę lidera MKS-u Dąbrowa Górnicza?
Jestem bardzo smutny, bo Souley to świetny koszykarz i człowiek. Pomógł nam zbudować odpowiednią chemię w zespole, inni koszykarze lubili z nim grać i spędzać czas w szatni. To olbrzymia strata dla naszego zespołu, ale… rozumiem klub. Koszykówka to biznes. Też jestem tego typu trenerem, że nie chce kogoś trzymać na siłę w zespole. Jeśli ktoś mi powie, że chce odejść i lepiej czułby się gdzieś indziej, to na pewno nie będę stawał mu na drodze.
MKS – jako klub – zatrudnił mnie też po to, by szukać różnych rozwiązań do osiągania celów. To nie jest moment, by usiąść przy stole i zacząć płakać i narzekać. Nie ma Bouma, ale życie toczy się dalej. Udało nam się szybko znaleźć zastępstwo w postaci Tylera Cheese’a, który zna już warunki panujące w ORLEN Basket Lidze, bo w zeszłym sezonie grał w Sokole Łańcut.
-
Tak
-
Nie
-
Tak246 głosów
-
Nie161 głosów