Blee i nieblee 9. Święta są najlepsze.
Ho ho ho. Pojedli, popili, prezenty zwrócili? Było miło czy raczej drętwo? U mnie ekstra, ale ja mam dzieci, fantastyczne dzieci, wiec święta zawsze są udane. W lidze NBA świąteczne gry całkiem niezłe, niespodzianki były, mega łomoty też, był elf pierdoła Westbrook, rozjechany Giannis, lśniący Leonard i fanatyk Beverley. Znów mi się udało z blee po tygodniu, więc tym bardziej zapraszam do spędzenia kilku chwil z blee. Ci którzy sylabizują stracą więcej czasu. Zróbcie sobie kawę i jedziemy.
LAC – jedyna ekipa z czterema zawodnikami którzy notują więcej niż 19 pkt. w meczu.
Śmieszne – jest to, że niektórzy już piszą, że Antek Davis jest lepszy niż LeBron. Bo rzuca więcej punktów, bo więcej zbiera, bo ma lepszy PER itp. Ludzka pamięć jest krótka. Co ten gość zdziałał sam, gdy nie miał obok siebie Jamesa? Z LeTatkiem każdy wygląda lepiej, Irving, chłopaki z Cavs, nawet J.R. Smith. LBJ jest wybitnym koszykarzem, bez względu czy się go lubi czy nie, jego umiejętności są niepodważalne. Świetnie widzi, potrafi grać dla drużyny, nie ma obsesji na punkcie rzucania niewiarygodnych ilości punktów itp. Davis po prostu korzysta z gry z kimś takim jak LBJ. Oczywiście, Jamesowi też jest łatwiej mając obok siebie Davisa, piękna symbioza. Jednak Davis we wcześniejszych latach sam nie osiągnął nic, zero, null. LBJ dla odmiany meldował się w finałach z ekipami tak beznadziejnymi, że pewnie w PLK mogłyby nie dawać rady. W spotkaniu z Denver, bez LBJ’a nic nie działało. Davis 32 pkt. Kuzma 16, a reszta jakieś ochłapy. Jeziorowcy 18 asyst, 19 strat i przestali istnieć po pierwszej kwarcie.
6 – przechwytów Garego Paytona II.
źródło: YouTube/DownToBuck
Andrzej – Wiggins otarł się o TD. No prawie, zaliczył 10 zb., 7 ast. i 18 pkt. W grze z tragicznymi Kings jego beznadziejni Minny dali rade wygrać i przerwać serię 11 porażek z rzędu podczas, których tracili średnio 122,2 pkt. Andrzej w podzięce za wygrana utopił, spalił i posiekał Marzannę już teraz.
Vogel – jeszcze nie wygrał w Indianapolis. W tym roku również, mimo gwiazdorskiej ekipy dostał w tyłek.
Butler – w wywiadzie powiedział, że wchodzi w to, że w Heat gwiazdą będzie Bam. Nie obchodzi go co kto pisze, ważne, że walczą i są kontenderem. Jednak nie ma co przesadzać. Adebayo maksymalnie korzysta na obecności Butlera, ma więcej luzu i miejsca, świetnego zawodnika obok siebie, od którego może czerpać całymi garściami.
27% – z gry Nets w spotkaniu z Knicks. Chłopaki z nowego Jorku są beznadziejni, ale nie aż tak żeby przegrać z tak trafiającymi Nets. .
53,2% – Dżordżio Hill wali za trzy. Jest najlepszy w lidze i wreszcie przestał udawać rozgrywającego.
6-3 – są Jazz bez Conleya.
Jabari – Parker. Krystian dzięki za przypomnienie. Miałem go na oku, ale faktycznie ostatnio zapomniałem o tym młodzieńcu. Jabari Odyn obrony Parker odnalazł się w Atlancie całkiem nieźle. Idealna drużyna dla naszego wspaniałego, szczerego koszykarza. Young wszystkim w Hawks wyjaśnił już kim są i teraz chłopaki grają bez obciążeń, bez odpowiedzialności i bez wygranych. W tych klimatach Jabari jest jak ryba w wodzie. Notuje piękne, absolutnie nic nie wnoszące liczby na poziomie 15,4 pkt., 51% z gry, 28% z dystansu, 6,1 zb., 1,8 ast i rekordowe w karierze 1,3 przechwytu. Jabari nie jest pierwszą, a po wielokroć nawet drugą ofensywną opcją drużyny. 8 razy wchodził z ławki, mierząc się z rezerwami przeciwników, co jeszcze bardziej ułatwia mu robotę. Zdarzają się mecze dobre na 22, 23, 20 punktów i zdarzyła się jedna eksplozja z Bucks – 33 punkty, 14 zbiórek, 5 ast. Cieszy mnie, że Parker wrócił do gry, że jest zdrowy i może grać. To nie jest zawodnik na którym można oprzeć drużynę. Nie wiem nawet, czy nadaje się do składów celujących w tytuł, jednak jako gracz ekipy takiej jak Hawks spełnia swoje zadania wyśmienicie. Z drugiej strony – gdyby był Polakiem i grał tak jak gra, czy nie byłoby super?
źródło: YouTube/DownToBuck
Lakers – w meczu z Bucks nie mieli nic do powiedzenia. Każda ich próba doprowadzenia do remis była srogo karcona przez Kozły. Rogi wbite w dupę i zdecydowana odmowa. Jeziorowcy sami sobie zakładają kaganiec przez kaprys Davisa niechcącego grać na środku. LBJ nie ma wokół siebie strzelców. Jest Green, jest KCP lub ktoś inny za nich np. Kuzma, Dudley, itp. Chodzi mi oto, że w ustawieniu z LBJ’em, Davisem i centrem jest maksymalnie dwóch strzelców. Drużyny takie jak Bucks będą to bezwzględnie wykorzystywać. Vogel tylko momentami gra niskim ustawieniem gdzie jest LBJ i cztery strzelby. AD nie jest strzelcem, niby trochę rozciąga grę, ale trafia w tym sezonie 30% trójek to jest poziom słabego Giannisa i jak z praktyki wiadomo, nikt się tym nie przejmuje. W grudniu jest jeszcze gorzej – do kosza wpada 24% jego rzutów z dystansu. Dla porównania Grek w grudniu trafia szalone 44% rzutów z dystansu. Ani McGee, ani Howard nie wnoszą w tej kwestii niczego. Spójrzmy na Bucks, którzy fantastycznie wykorzystali to w bezpośrednim starciu z LAL. Giannis i wokół do wyboru, do koloru Brook Lopez, Middleton, Matthews, DiVincenzo, Hill, Korver, Ilyasova. Wszyscy rzucają z dystansu, nawet Robin Lopez potrafi zrobić miejsce wyciągając wysokich w stopniu większym niż Howard i McGee razem wzięci. W playoffs będzie zdecydowanie trudniej i boleć będzie bardziej każde takie niedociągnięcie. Oczywiście drugą stroną medalu jest ich potęga pod koszem dająca zbiórki, bloki, dobitki, ponowienia akcji, ale jak przeciwnicy im podziurawią kosz z daleko, albo wyciągną i wjadą jak do garażu, to ani zbierać ani blokować nie będzie czego.
Pojedynek – Giannis vs Davis. Dobrze to wyglądało. Grek nie pęka przed nikim. Nie koleguje się z rywalami, każdemu chce zapakować prosto w twarz i wrzucić go na plakat. Mimo, że zdobył o 2 punkty mniej niż Antek to wygrał ten pojedynek. 11/19 z gry, 5/8 z dystansu. Miazga. To już jest poziom, który rywale muszą brać pod uwagę. 11 zbiórek, 7 ast., 1 prz., 1 bl., 4 str. i 34 pkt. Davis 36 pkt., 11/25 z g4ry, 0/6 za trzy, 10 zb., 5 ast., 3 bl. i 1 strata.
Beverley – ma obsesje na punkcie krycia Hardena. Patrick jedzie dopóki starcza mu sił i ma zapas fauli.
41 – punktów Dinwiddie’go w spotkaniu z Spurs nie pomogło. Spurs wygrali i w ich ostatnie 9 gier to 5-4. Patty Mills był gorący. Trafił 7 z 10 trójek, zdobył 27 punktów, zaliczył 2 asysty, ale to nie był czas na podawanie. To był czas jazdy.
39 – punktów Spencera kontra 47 Younga. Nets wygrali. Spencer w grudniu notuje 27 pkt., 6,7 ast. Jest liderem co się zowie. Co myślą teraz chłopaki z Nets? A co myślą kolesie z Suns, którzy postawili na Aytona, a mogli mieć Doncicia?
Poziomica – w oku Westbrooka nie działa.
Houston – w tej drużynie najbardziej lubię to, że ich nie możesz odpuścić do końca meczu. Z nimi nawet gdy prowadzisz 20/30 punktami, nigdy nie można pomyśleć, że już po sprawie, że wpuścimy rezerwy i dowiedziemy wygraną na spokojnie. Nie ma szans. Rakiety tylko czekają, aż przyśniesz i rozluźnisz szyki obronne. Wówczas atakują jak kobra, błyskawicznie i bez wahania. Załadują ci kilka trójek, wjazdów, zaliczą przechwyt może trzy, poślą parę lobów, wymuszą wolne i nie minie 3-4 minuty, a przegrywasz 6 punktami. W tym względzie nie mają sobie równych w całej lidze. I tak właśnie było w meczu z Clippers – modelowy przykład. Piękna rzecz.
Derby – Los Angeles. Po klopsie w meczu Bucks vs Philly, który skończył się zanim się zaczął dostaliśmy wspaniałe widowisko w meczu Clippers z Lakers, w którym Leonard i Harrell załatwili Jeziorowcówpo raz drugi w tym sezonie i kolejny raz nie spocili koszulek. Ani Paul George 5/18 z gry, ani Lou Williams 1/6 nie pomogli zbyt wydajnie w ataku, choć PG13 dobrze pracował w obronie – 3 bloki, ograniczając Davisa do 24 punktów. Kawhi robi z LAL co chce, jak chce i kiedy chce – 35 pkt., 11/19 z gry w tym 5/7 z dystansu, 12 zb., 5 ast., 1 prz., 3 str. Nie mają nikogo na niego, po prostu dupa blada i tyle. Genialnie LAC wyłączyli wysokich Lakers. Zastawiali tablice, wyłuskiwali piłę, zbierali wszystko, mecz skończyli z 50 zbiórkami przy 42 LAL. Nie można nie wspomnieć o cichym bohaterze tego meczu i ojcu wygranej Patricku Beverley. Statystycznie nieźle – 8 pkt., 9 zb., 4 ast., 1 prz., 1 bl., 1 str. i ZERO fauli, ale na boisku ten gość to maniak. Jest duchem tego zespołu, jego katalizatorem i sercem. Zbiera jak szalony, choć jest koszykarskim kurduplem takim, walczy z wielkoludami bez strachu, przepycha się z każdym, mobilizuje i niszczy LeBrona w ostatniej akcji przy linii bocznej. Prawdziwy MF. Lakers trafiali słabo z gry – 41% i bardzo słabo z dystansu 27%, zwłaszcza LeKrólik 2/12 i AD 1/6 zawalili sprawę. LAC 46% z gry i 36% za trzy. Trójka niezła, ale tak naprawdę dystans trzymał im Leonard, reszta beznadziejne 4/19. Po takich spotkaniach, pytanie kto jest prawdziwym Tatuśkiem w NBA, staje się aktualne jeszcze bardziej. Najważniejsze jednak, że mecz był bardzo dobry.
https://www.youtube.com/watch?v=_TQ9m8366LU
źródło: YouTube/ Chaz Clavant NBA
40 – punktów Russa w spotkaniu z LAC. Nie wiem co sobie myśleli chłopaki z Los Angeles, ale Russa nie można odpuścić. Na dystansie tak, ale pod koszem? Toż to najdziwniejszy pomysł na świecie. Westbrook wykorzystał to bezwzględnie i za dwa trafił 11/25. Wsparł go Harden, ten rozważny i skupiony. James zaliczył 8/16 z gry, 5/11 za trzy. 10 ast., 2 prz. i 6 str.
47 – punktów Hardena z Suns. 15/27 z gry, 9/19 za trzy. Harden rycerz skuteczności. Giermek Russ też tak chciał i wykręcił 11/21 z gry i 1/2 za trzy i 30 pkt.
Wspaniale – Carmelo gracz tygodnia Anthony od powrotu do ligi ma bilans 8-9.
Uff – Blazers zaliczają cztery wygrane pod rząd. Trafili Suns, GSW, Orlando i Minny. Ostatnie 6 gier to 5-1. Dali się pokonać tylko Denver, ale Denver będą ich lać bez litości za zeszłoroczny półfinał konferencji. Wszystkie wygrane były z minusowymi ekipami, jednak oni nie mają prawa do narzekania, muszą brać wszystko. Maja teraz bilans 14-18 i są w ósemce na zachodzie i wciąż są beznadziejni.
Ingram – 11/18 z gry i 7/9 za trzy z Denver, 31 pkt. Prawdziwa bestia. Ciekawe czy w LAL żałują że zostawili Kuzmę a jego oddali ?
LAC – czasami ma wrażenie, że ich zadowala fakt zdominowania przeciwnika w pierwszej połowie i ewentualnie gdy oponent dogoni lub zbliży się to ponowne pokazanie mu, że bez problemu mogą odjechać. Coś na zasadzie my wiemy, że możemy was pokonać, ale dziś nam się już nic chce pocić bo to jest takie śliskie i śmierdzi. Nawet gdy oznacza to przegrane spotkanie. Z jednej strony jeśli im to pasuje to spoko, z drugiej strony tytuł frajerów roku niebezpiecznie się do nich zbliża.
Schroeder – Dennis pięknie zaorał Clippersów w czwartej kwarcie. Był jak Dennis Waffen-SS Schroeder, nie okazał cienia litości. 32 punkty dla OKC zdobył niesamowity SGA. 12/25 z gry, 2/3 za trzy.
źródło: YouTube/SEF-Oklahoma
6 – punktów Jamala mnóstwo dolarów Murraya w spotkaniu z LAL. 3/11 z gry, 0/6 za trzy.
Nets – bez artysty Irvinga są 11-7 Obecnie mają bilans 16-14 i zajmują 7 pozycje w konferencji. Spencer wymiata grając na poziomie All Star, reszta drużyny idzie za nim i gra naprawdę dobrze. Z Kyrie mieli 252 podania na 100 posiadań, teraz zaliczają 285 podań na 100 posiadań. Asysty również w górę z 21,3 na 24,6. Potencjalne asysty z 38,6 na 45,2. Z nim byli na 24 pozycji w asystach na 100 posiadań. Bez niego są na 11 pozycji. Te liczby potwierdzają to co wiadomo do dawna. Irving przetrzymuje piłkę i zabija jej ruch, gra egoistycznie i czyni drużynę łatwiejszą do pokonania. Umiejętności nikt mu nie dobiera, drybling na najwyższym poziomie, ale nie bez przyczyny najlepsze lata kariery to te gdzie grał drugie skrzypce obok LBJ’a.
6 – przechwytów Drummonda w meczu z Bostonem.
Shai Gilgeous Aleksander – poważny kandydat do MIP. Prawie dwa razy tyle rzutów co rok temu – 8,7 do 15,4. Skuteczność nieco gorsza z 48% na 45%. Trójka z 37% na 36% i wzrost o dwa rzuty w meczu. Zbiórki z 2,8 na 5, straty z 1,7 na 2,1, minuty z 26,5 na 35 i punkty z 10,8 na 19,1. No i najważniejsze już nie jest jakimś tam pierwszoroczniakiem grającym przeciwko rezerwom tylko poważanym starterem, odpowiedzialnym za wyniki drużyny. Na boisku, nie patrząc w cyferki wygląda nieźle. Zdarzają się słabsze gry, ale generalnie jest naprawdę dobrze i widoki na przyszłość są wyśmienite.
Rozier – kolejny naprawdę niezły występ i kolejna porażka. 29 pkt., 4 zb., 3 ast., 11/24 z gry, 2/6 za trzy. Gra dobra, momentami zbyt pochopne decyzje, ale dużo dobrego dał od siebie. Zupełnym przeciwieństwem jest Biyombo. Nie nadąża, nie trafia, nie wie o co chodzi. Totalnie tragiczny występ.
6 – przechwytów Vucevicia w spotkaniu z PTB. Nie pomogło. Przegrali.
Kemba – w starciu z Tłokami zaliczył 1 asyst., 3 zbiórki i ogniste 2 punkty z linii. 0/6 z gry, 7 strat. Chyba zaczął świętować trochę za wcześnie. Sprawę załatwili Brown i Tatum po 26 punktów i niesamowity, niepowtarzalny Grant Williams autor 18 punktów. To był jego mecz życia.
Pacers – ostatnie 17 gier to bilans 13-4. Przegrali tylko z LAC, Bucks, Philly i Pistons. Czyli trzech mocarzy i wpadka. Pokonali LAL, Boston i całą zgraję przeciętniaków okraszonych ogórkami.
Domantas – jest szansa na MIP? Raczej nie, ale warto docenić. 51% z gry, spadła w porównaniu do poprzedniego sezonu kiedy trafiał 59%, ale Litwin coraz śmielej próbuje rzutów z dystansu. W tym sezonie odpalił 30 i trafił 8. 27%. 13,4 zbiórki w meczu i 4 miejsce w lidze, 4 ast. i 18 punktów. Oprócz statystyk Sabo świetnie stawia zasłony, potrafi odpalić dobre podanie, czasem coś zablokować, choć nie jest urodzonym obrońcą obręczy, pick-and-roll również nie jest mu obcy. Pacers cały czas są w grze, cały czas walczą o topowa czwórkę na wschodzie i wszystko to bez Oladipo (czy ktoś jeszcze go pamięta?). Oczywiście obecność Brogdona pomaga, ale robota, która wykonuje Sabonis nie może nie być doceniana.
7 – bloków Johna Hensona w spotkaniu Cavs vs Grizz. Człowiek czapka.
Toronto – wspaniały mecz z Dallas. Wrócili z -30 i wygrali. W czwartej kwarcie Lowry był jak gruby Jordan bez wyskoku. Trójki, wjazdy, podania, trzy razy oderwał się od parkietu, słowem zaoferował wszystko co powinien. Zdobył 32 pkt., 8 zbiórek i 10 asyst. Prowadził jak prawdziwy lider, pulchny lider. Lider pączek. Nie przeszkodził mu VanVleet i jego 1/7 z dystansu, a pomogli Hollis-Jefferson autor 18 punktów i Boucher – 21 pkt., 9 zb. Fantastyczny mecz. Obie ekipy bez swoich najważniejszych graczy. Dallas bez Donćicia, Raptory bez Siakama, ale widowisko pierwsza klasa. Toronto grają świetny basket, podobnie jak Dallas. Obie ekipy są dobre, ale nie bardzo dobre. Toronto rewelacyjnie wykorzystują kalendarz i wygrywają wszystko z słabszymi od siebie. Z drużynami poniżej 50% wygranych mają bilans 16-0, z ekipami plusowymi 5-9. Z dobrych drużyn pokonali Lakers, Philly, Dallas, Jazz i właściwie to wszystko. Nic im nie odbieram bo walczą fantastycznie, grają na całego bez kombinowania. Są mistrzami i prezentują mistrzowską postawę. Tytułu nie obronią, ale grają przednio i ogląda się ich dobrze.
Kings – lecą mecze w ośmiu. Oni jako pierwsi w historii rozpoczęli playoffs w grudniu. Nie ma opierdalanka.
39 – punktów Tatuma w meczu z Hornets. 15/29 z gry, 4/9 za trzy, 12 zb., 3 bl. Moc. Z ławki 12 pkt. dołożył Williams, wyśmiewany i skazywany na śmierć przez powieszenie przez ortodoksyjnych fanów Bostonu.
2/20 – Lillard i McCollum z dystansu w spotkaniu z Pelikanami. To nie mogło się udać i się nie udało. PTB przegrali, trafili 4 na 29 oddanych trójek, a innych pomysłów na grę nie mieli. Kent strzelec Bazemore zdobył 3 punkty.
Śmiesznie – wyglądało jak Donovan Mitchell ganiał w obronie za Herro. Białas kręcił nim jak młynkiem. Tak sobie myślę od jakiegoś czasu czy Donovan to jest gość na pierwszą opcję ? Czy Jazz mają szanse coś osiągnąć z nim w roli najważniejszego gracza ? Przyznam, że mam coraz większe wątpliwości, które zdecydowanie urosły po Mistrzostwach Świata w Chinach gdzie bezradność Donovana była wręcz uderzająca. Nie zmieniają tego takie występy jak z Blazers na 35 pkt., bo z Portland można wszystko w tym sezonie.
Cavs – ostatnie 6 gier to ścieżka chwały 4-2. Nie klękają przed nikim. Nawet przed Hornets.
Thomas – w grudniu nie licząc bilansu Wiz 1-5, nie jest źle. 28 minut na parkiecie, 47% z gry, 47% za trzy, 4,3 ast. i 18 pkt. Na boisku wygląda coraz lepiej. Nie ma jeszcze magii, nie ma tego potwora czwartych kwart, którego poznaliśmy w Bostonie i mam szczera nadzieję, ze kiedyś jeszcze się pojawi. Trzymam kciuki aby tak było i wiem, że Thomas nie odpuści.
Simmons – piękne TD z Pistons. 13 zb., 17 ast. i 16 pkt. Pięknie, ale chce tego przeciwko Bucks.
Proszę bardzo – powiedział Simmons i wraz z Philly rozjechali Bucks jak ekipę spod sklepu w Zadupiolewie. Bucks poczuli się jak pies po mierzeniu temperatury u weterynarza. Zmotywowany i zmobilizowany, jak rzadko w tym sezonie, Embiid spacyfikował Giannisa MVP Antetokounmpo. Taka Philly z takim Benem, Joelem, Horfordem, Harrisem trafiająca 21 rzutów dystansowych na 44 oddane, mająca 29 asyst i 7 strat i świetnie broniąca to elita ligi. W playoffs grając na tym poziomie Sixers przejdą wschód jak supermodelka plaże w Mielnie. Jojo miał dość tego całego pieprzenia, że Grek jest super, a on nie. Zjadł Antka jak prawdziwy Amerykanin hamburgera i nawet nie musiał popijać. Philly to ciężki przeciwnik dla Kozłów bo są duzi, mobilni, trafiają trójki, a Horford to jeden z najlepszych obrońców na Giannisa w lidze. W zeszłym sezonie zatrzymywał go w pomalowanym na 47% skuteczności. Reszta ligi na 66%. Ben 15 pkt., 7 zb., 3 przechwyty, 2 bl., 2 str. i 14 asyst. Trafił 7/10 z gry i zagrał genialnie. Tak ma grać cały czas.
Drummond – chyba pierwszy raz w karierze postawił się Embiidowi i stoczył z nim zacięty pojedynek. Indywidualnie był lepszy, co bardzo wymownie opisuje postawę Jojo w tym meczu.
Russ – już miałem napisać, że Westbrook gra lepiej, bardziej odpowiedzialnie, że przedkłada, przynajmniej częściowo wyniki drużyny nad indywidualne osiągnięcia. Miał piękną serię 7 gier, w których zaliczał 29,3 punkty na skuteczności 50,7% z gry. A potem przychodzi takie spotkanie jak z GSW gdzie nasz wspaniały Russellek narwaniec Westbrook gra na 11/32 z gry, 0/8 za trzy i załatwia Rakietom porażkę. Wsparł go dzielnie McLemore i jego 2/9 z gry.
Bulls – 4-3 ostatnie 7 gier.
Klub Dziurawych Rączek:
6 – Harden, Drummond, Simmons,
7 – Kemba, D. Green,
8 – Russ, Ingles.
Dzięki za przeczytanie i poświęcony czas.