Błażej Kulikowski: Byłem w lekkim szoku, gdy Śląsk zadzwonił [WYWIAD]
Byłem po słowie z MKS-em, umowa była praktycznie gotowa, ale zabrakło przelania tego na papier. W tym samym czasie pojawiła się oferta ze Śląska. Bardzo ciekawa pod względem sportowym. Za trzy lata widzę siebie w kadrze Polski – mówi Błażej Kulikowski, nowy zawodnik WKS Śląsk Wrocław.
Karol Wasiek: Dużo się działo wokół Błażeja Kulikowskiego tego lata. Zacznijmy od tego, dlaczego zdecydowałeś się rozwiązać umowę z Treflem Sopot?
Błażej Kulikowski, nowy zawodnik WKS Śląsk Wrocław: To fakt: dużo się działo. Miałem kontrakt z Treflem, ale był w nim jeden konkretny zapis, z którego skorzystałem. Z racji tego że trener Żan Tabak pozostał na stanowisku, to ja miałem wolną rękę i mogłem odejść z klubu.
Brałeś pod uwagę możliwość powrotu do Trefla Sopot?
Nie.
A z innym trenerem?
Wtedy najprawdopodobniej wróciłbym do Trefla Sopot. Po prostu nie chciałem współpracować z trenerem Żanem Tabakiem.
Przytoczę słowa z naszego poprzedniego wywiadu, które dotyczą pracy z tym trenerem. Miałem wtedy najtrudniejszy okres w karierze pod względem mentalno-psychicznym. Byłem wtedy w mega dołku, dlatego zdecydowałem się na transfer do MKS-u Dąbrowa Górnicza. To był strzał w dziesiątkę. Odbudowałem się, trener Balibrea pomógł mi odzyskać radość i uczucia do gry w koszykówkę. Ukłony dla trenera i całej organizacji z Dąbrowy Górniczej.
Nie będzie wielkim odkryciem, jeśli powiem, że dzięki pobytowi w MKS-ie wypłynąłem z powrotem na rynek. W Sopocie na chwilę wypadłem z obiegu. Też przez to, że miałem zabieg, a później w ogóle nie grałem. Nie miałem szans się pokazać. W MKS-ie wróciłem na właściwe tory.
Co ma takiego w sobie trener Balibrea, że potrafi otworzyć zawodników?
Jest to nowoczesny trener, który lubi taką koszykówkę “na tak”. Trener stawia na grę “run-and-gun”, która bardzo mi odpowiada. Jestem znany z rzucania z dystansu. U trenera Balibrei miałem zielone światło na rzucanie. Do tego dochodziły zadania obronne.
Rola “3&D” bardzo mi odpowiadała. Na dodatek Boris Balibrea jest świetnym człowiekiem, można z nim porozmawiać na wiele tematów. Pamiętam, że po Pucharze Polski byłem w lekkim dołku i poszedłem do niego na rozmowę. Wszystko mi dokładnie nakreślił, przedstawił sytuację i po tej rozmowie wszystko wróciło do normy.
Dlaczego w takim razie nie zostałeś w MKS-ie Dąbrowa Górnicza, skoro byłeś zadowolony ze współpracy z trenerem Balibreą, a oferta leżała na stole?
Prawdą jest, że byłem po słowie z MKS-em, umowa była praktycznie gotowa, ale zabrakło przelania tego na papier. W tym samym czasie pojawiła się oferta że Śląska Wrocław. Bardzo ciekawa pod względem sportowym.
Nie jest też tajemnicą, że pewne sprawy finansowe w MKS-ie nadal nie są zamknięte. Czekam na finalizację. Mam nadzieję, że klub wyjdzie na prostą. Jest to bowiem dobre miejsce do grania z wykwalifikowaną kadrą trenerską i ludźmi, którzy odpowiadają za inne kwestie – np. marketingowo-medialne.
Błażej Kulikowski / foto: Alicja Gołębiowska / MKS
Czy byłeś zaskoczony faktem, że Śląsk złożył ci ofertę?
Tak. Byłem w lekkim szoku, gdy agent do mnie zadzwonił z tą informacją, ale też nie ukrywam, że gdy Kuba Nizioł odszedł do Francji, to po cichu liczyłem na telefon ze strony Śląska Wrocław. Cieszę się, że taka propozycja się pojawiła, bo to duży awans w mojej karierze sportowej. Też duże wyzwanie.
Nie ukrywam, że – podpisując umowę ze Śląskiem – ważnym czynnikiem był aspekt sportowy, bo wrocławianie w każdym sezonie biją się o czołowe lokaty w PLK, w nadchodzących rozgrywkach zagrają w Basketball Champions League. Śląsk to też świetna kadra szkoleniowa, mocny skład, oddani fani i fajne miasto do grania.
Miałem dwie rozmowy z trenerem Rajkoviciem. To były bardzo owocne rozmowy. Patrzę z dużym optymizmem na współpracę z tym szkoleniowcem.
Trzyletnia umowa to inicjatywa klubu z Wrocławia?
Tak. To kontrakt w formule 2+1. Ten trzeci rok umowy jest opcjonalny. Tak długi kontrakt daje mi stabilizację i pewność, że władze klubu wierzą w moje umiejętności.
Gdzie widzisz siebie za trzy lata?
Na pewno w reprezentacji Polski. To jest mój cel nadrzędny. W ciągu tych najbliższych miesięcy i lat bardzo chciałbym poprawić grę z piłką w rękach i stwarzać zagrożenie w tym elemencie. Nie chcę być jednowymiarowym zawodnikiem, który tylko rzuca i broni. Chcę dołożyć coś więcej do swojego arsenału ofensywnego. Moje ambicje są znacznie wyższe.
Czy prawdą jest, że Trefl Sopot zadzwonił z pytaniem o chęć otrzymania złotego medalu?
Tak, to prawda. Zadzwonił dyrektor Tomasz Kwiatkowski i poinformował mnie, że: “w swoim czasie dostanę to, co mi się należy”. Mam otrzymać złoty medal i koszulkę “mistrz Polski 2024”. Jeszcze tego nie dostałem, ale z chęcią bym to przyjął. Mam pewien pomysł, jak to wykorzystać.