Bez Embida… Bez problemu! Wielki James Harden wygrywa z Bostonem, 2-0 Nuggets z Suns
Zdrowie Joela Embiida było głównym tematem przed rozpoczęciem serii Sixers z Celtics. Ostatecznie – co było do przewidzenia, biorąc pod uwagę doniesienia o poważniejszym rodzaju skręcenia, niż zakładano – Joel Embiid nie zagrał w pierwszym meczu. Bez niego skazywano Sixers na pożarcie, dlatego niepokojąca była wizja, że ten może opuścić więcej niż jedno spotkanie. To pierwsze chyba wpisywaliśmy już w przysłowiowe koszta…
Przedwcześnie! Wszyscy zapomnieliśmy już, że w składzie 76ers jest jeszcze druga gwiazda. James Harden – bo o nim mowa – przypomniał sobie swoje najlepsze lata z Houston, kiedy przeciągał zespół przez playoffowe serie niemal w pojedynkę. Nie inaczej było teraz. Na kilka sekund przed końcem trafił najbardziej hardenowy rzut jaki jest, dając Sixers prowadzenie w tej wyrównanej końcówce:
PHI – BOS – 119:115 [1-0]
PHX – DEN – 87:97 [0-2]
Trzeba przyznać zawodnikom Filadelfii, że nie załamali się brakiem swojego najlepszego zawodnika na parkiecie. Wyszli do gry bardzo zmotywowani, z bardzo wyraźnym planem na ten mecz. Musiał być on wyraźny, kiedy jedynym centrem w składzie pozostał Paul Reed, a poza nim pozostawał agresywny small-ball. No więc był agresywny. Zobacz, jak agresywni byli w tym defensywnym posiadaniu:
Embiida w pierwszej piątce zastąpił wspomniany Paul Reed i spisał się (znowu) świetnie. Nie tylko zdobył 10 punktów i 13 zbiórek, trafił 4 kluczowe rzuty wolne w końcówce, ale popisał się parę razy bardzo skutecznymi zagraniami w obronie:
Sixers przez dużą część meczu grali jedna bez centra. Boston skrzętnie to wykorzystywał, znajdując drogę do obręczy. To był trudny defensywnie mecz dla Sixers, bo musieli zagrać agresywniej niż zwykle, więcej się napocić, z tą świadomością, że rywale i tak trafią spod kosza sporo prób. Celem musiało być zamknięcie obwodu, rekompensujące po części chociaż dziurę pod koszem.
Stąd tak wiele minut gry dostał PJ Tucker. Jego występ to ewenement. Spędził na parkiecie prawie 37 minut, nie oddał ani jednego rzutu z gry, ani rzutu wolnego, słownie zero prób. Zebrał 5 piłek, dał asystę, zanotował 2 przechwyty. Plus/minus? +6. Świetny defensywnie mecz, a jedynym highlightem i tak jest jego trafienie w krocze Jaysona Tatuma:
Ostatecznie całe to zaangażowanie Sixers na nic by się nie zdało, gdyby nie James Harden. W swoim starym stylu zdobył on 45 punktów i rozdał 6 asyst, trafiając 7/14 z dystansu. Trudno było spodziewać się takiego występu Brody po pierwszej rundzie, w której zdobywał średnio 17 punktów i skupiał się na rozgrywaniu:
Ktoś mógł uznać po pierwszym meczu Nuggets z Suns, że to tylko trudny początek serii Phoenix, że w drugim meczu wszystko może się jeszcze obrócić. Aspekty, które nie pozwoliły Suns wygrać w pierwszym meczu, są jednak symptomatyczne. Scenariusz się powtórzył, jednak na niższej skuteczności po obu stronach.
Phoenix Suns mają kłopot. W pierwszej rundzie oddawali ocean rzutów z półdystansu, odpuszczając na dobrą sprawę trójki. Był to dobry plan na trochę undersized obronę Clippers. Przeciwko Nuggets – wyższym, silniejszym – to już nie działa. Byłem przekonany, że Suns będą w stanie bez problemu przenieść skuteczność pierwszorundową z półdystansu na obwód. Nie są w stanie. W tym meczu spróbowali, bo oddali znacznie więcej trójek. Trafili jednak zaledwie 6/31 z nich.
Kevin Durant sam trafił tylko 2/12. Jakiś obrońca zawsze tam był z ręką. Mógł tam być, bo wiedział, że jeśli zostanie minięty, środek pola zostanie zagęszczony przez kolegów:
To musiał być frustrujący mecz dla Suns:
Kiedy 2/12 za trzy trafia Kevin Durant, dla Suns nie ma ratunku. Dosłownie – nie ma nikogogo, kto swoimi punktami uratowałby ofensywę Suns przy słabszej postawie liderów. Cała ławka zespołu z Phoenix zdobyła łącznie 4 punkty. Całe cztery oczka. To jednak nie jest problem jednostkowy. W całych tegorocznych Playoffach ławka Suns zdobyła łącznie 100 punktów. To mniej niż 15 na mecz. Kiepsko.
Niekiepsko zagrał za to Nikola Jokic. Suns w sumie dobrze zaprezentowali się w defensywie i pomimo przewagi warunków fizycznych rywali, nadążali. Dowodem na to skuteczność 3/15 z gry Jamala Murray’a. Na Nikolę Jokicia nie było jednak odpowiedzi. Ten trafił 17/30 z gry, notując 39 punktów, 16 zbiórek i 5 asyst:
Zła wiadomość dla Suns jest taka (oczywiście oprócz tej, że przegrywają 0-2), że Chris Paul w połowie 3. kwarty opuścił parkiet i już nie wrócił. Jego gestykulacja wskazuje na jakiś uraz pachwiny. Tego, czy wykluczy go to na przyszłe mecze z gry, dowiemy się zapewne po jakichś dalszych badaniach: