Analiza NBA: Kto napsuje krwi faworytom? Szukamy potencjalnych upsetów na zachodzie
„Naprawdę nie obchodzi nas, z jakiego miejsca wejdziemy. Udowodniliśmy w zeszłym roku, że to nie ma znaczenia… Chodzi o to, żeby wyjść z sezonu regularnego a potem pokonać każdego rywala.”
– Anthony Davis
To są słowa, z których bije pewność siebie, prawda? Lakers rzeczywiście pokazali w zeszłym sezonie, że nawet wchodząc do Playoffów z turnieju Play-In, można powalczyć o coś więcej niż bęcki w pierwszej rundzie. Jeziorowcy doszli aż do Finału konferencji, gdzie jednak dostali szybki 0-4 od późniejszych mistrzów, Denver Nuggets. Po wschodniej stronie NBA do Finałów weszli też przecież Miami Heat – również po wcześniejszym boju w Play-In.
NBA jest dziś naprawdę wyrównana. Zwłaszcza jednak na zachodzie. Kiedy spojrzymy na tabelę w tym momencie już naprawdę nie tak odległym od Playoffów, możemy dojść do wniosku, że do Finału wcale nie musi wejść zespół zajmujący topowe pozycje. Kandydatów jest więcej.
To grono kandydatów – choć szerokie – jest już jednak zamknięte. Anthony Davis odważnie mówi o tym, że dla Lakers nie ma znaczenia miejsce, z którego wejdą do Playoffów. Mają oni jednak ten komfort, że co by się nie stało, już nie wypadną – przynajmniej poniżej turnieju Play-In. Pierwsze 10 pozycji na zachodzie jest już praktycznie zabetonowane. Jazz i Rockets po cichu wypisali się z wyścigu i tylko kataklizm w którejś z ekip mógłby jeszcze zmienić grono zespołów, które obejrzymy po sezonie regularnym.
Z dużą dozą prawdopodobieństwa rywalizacja zamknie się więc w tym gronie:
Timberwolves, Nuggets, Thunder, Clippers, Pelicans, Suns, Kings, Mavericks, Lakers, Warriors.
Pytania dotyczyć będą już tylko kolejności… No a co za tym idzie tego, kto wejdzie do Playoffów bezpośrednio, a kto będzie musiał walczyć o miejsce poprzez turniej Play In.
Na pozycjach 5-10 jest naprawdę ciasno. Piątych Pelicans i dziesiątych Warriors dzieli zaledwie 3,5 meczu różnicy. Wyrokowanie kto znajdzie się w Play-In, a kto wyżej, byłoby dziś niedorzecznością. Warto się temu jednak przyglądać. Patrząc na ostatnią zwyżkową dyspozycję Lakers czy Warriors, może się bowiem okazać, że ekipy z miejsc 1-2 mogą dostać na starcie bardzo trudnego rywala.
Zwłaszcza Lakers i Warriors są w tym kontekście warci obserwowania. Spróbujmy jednak przyjrzeć się czterem zespołom, które – jak to na dziś wygląda – mogą z niżej rozstawionego miejsca trafić na jeden z zespołów z TOP4. Być może już teraz zanosi się na jakiś upset:
Golden State Warriors, bilans 32-28, 10. miejsce
Warriors 2023/24 | bilans |
---|---|
vs Timberwolves | 0-2 |
vs Thunder | 1-3 |
vs Nuggets | 0-4 |
vs Clippers | 1-3 |
Ostatni mecz z Bostonem, w którym Warriors dostali ponad 50-punktowe wciry, trochę zaciera dobre wrażenie, ale… Golden State naprawdę złapali ostatnio dobry moment, chyba pierwszy taki solidny haust powietrza w tym długim już sezonie.
Ostatnie 15 meczów to aż 1 zwycięstw Warriors i w tym tylko okresie są oni 2. najlepszą drużyną NBA tuż za Celtics, ex aequo z Nuggets. Sęk w tym, że w trakcie tej serii Warriors niewiele grali przeciwko czołówce zachodu, a kiedy już grali, to przegrywali. Z tych 4 porażek w 15 ostatnich meczach, dwie to czołówka konferencji – Nuggets i Clippers.
Jedno jest pewne – kiedy Steph Curry ma dobry dzień, Warriors stać na zwycięstwo z każdym. My szukamy jednak strukturalnych upsetów – potencjalnych serii, w których niżej rozstawiony zespół będzie niewygodnym rywalem z założenia, poprzez budowę składu i aspekty taktyczne. Tego – co pokazuje powyższa tabela – nie widać.
Los Angeles Lakers, bilans 34-29, 9. miejsce
Lakers 2023/24 | bilans |
---|---|
vs Timberwolves | 0-2 |
vs Thunder | 3-1 |
vs Nuggets | 0-3 |
vs Clippers | 3-1 |
Tutaj z kolei mamy się już o co zaczepić. Czy to z Wolves, czy z Nuggets – Jeziorowcy nie radzili sobie w tym sezonie. Inaczej było z Thunder, którzy w 4 meczach odnotowali aż 3 porażki przeciwko Lakers. Przypadek? No właśnie nie. Niestety dla Thunder nie.
Ostatnie ze zwycięstw Lakers na Thunder miało miejsce ubiegłej nocy. Anthony Davis błyszczał na tle Thunder i brutalnie wykorzystywał fakt, że jest to drużyna dość jednak jednowymiarowa. OKC to grupa grająca szybko, dzieląca się piłką, solidnie broniąca… Jednak fatalna na deskach. Odpuszczenie ofensywnej zbiórki to ich taktyczne założenie, ale zastawienie defensywnej zbiórki także kuleje. Jak dobry nie byłby Chet Holmgren (a jest bardzo dobry), wciąż brakuje mu siły w zastawieniu się, czasem rozeznania w sytuacji na parkiecie (to wciąż debiutant). Brakuje tam „ciała”, kilogramów pod koszem.
Wczoraj Anthony Davis zdobył 4 zbiórki w ataku, z czego 3 dały bezpośrednie dobitki, a jedna doprowadziła do faulu i dwóch trafionych wolnych. Łatwe 8 punktów oddane na desce. A przecież grający z ławki Jaxson Hayes też był w stanie wyrwać 4 zbiórki w ataku przez zaledwie 17 minut gry.
Davis to potencjalnie jeden z trudniejszych rywali dla Holmgrena w całej lidze:
Lakers w match-upie z Thunder są świadomi tego, że najłatwiejsze punkty będą pochodziły z przewagi fizycznej pod koszem. Kreują więc atak pozycyjny w taki sposób, żeby tę przewagę siły wykorzystać. na przykład tutaj – zasłona Davisa z D’Angelo Russellem, wymuszająca zmianę krycia. Po niej Davis od razu idzie do post-up z niższym obrońcą:
Albo tu, coś bardziej subtelnego. Anthony Davis stawia zasłonę, roluję do obręczy… Po drodze samemu dostając zasłonę od Russella, na której zostaje goniący go Chet Holmgren:
Jeśli Thunder chcieliby kogoś uniknąć w pierwszej rundzie Playoffów, to będą to Los Angeles Lakers. Każdy zespół, który jest w stanie fizycznie wykorzystać przewagę na deskach, będzie dla nich niewygodny. Anthony Davis – jeśli będzie zdrowy – będzie dla nich dużym problemem.
-
Tak!uda im się wejść bezpośrednio do Playoffs
-
Nie…zabraknie pary, będą miejsca 7-10
-
Tak!26 głosów
-
Nie…66 głosów
Dallas Mavericks, bilans 34-27, 8. miejsce
Mavericks 2023/24 | bilans |
---|---|
vs Timberwolves | 1-3 |
vs Thunder | 1-1 |
vs Nuggets | 0-2 |
vs Clippers | 1-2 |
Tutaj case podobny do Golden State Warriors. Jeśli Luka ma swój dzień, to może po prostu przepchnąć Dallas w każdym meczu. Czy jest jednak w stanie przepchnąć Dallas w czterech meczach z siedmiomeczowej serii? Tu mam wątpliwości.
Nie wiem, czy chcemy łapać się tej jednej wygranej z Oklahomą. Nie ma co ujmować – to było zwycięstwo bardzo wysokie (35 punktów różnicy) i zdobyte przeciwko Thunder w optymalnym składzie. Był to przede wszystkim kapitalny debiut w barwach Mavs Daniela Gafforda, który z ławki trafił 7/11 z gry na 19 punktów i 9 zbiórek w 17 minut. Znów Thunder mający problem z większym, silniejszym centrem.
Tak, jak nie chciałbym skreślać Luki Doncicia w serii z nikim, tak jednak nie widzę dużego potencjału na upset przeciwko żadnej konkretnej ekipie. Szukamy tu systemowych przewag, a Luka Doncic to jednoosobowy system, który jednak łatwo rozczytać.
Sacramento Kings, bilans 34-26, 7. miejsce
Kings 2023/24 | bilans |
---|---|
vs Timberwolves | 2-1 |
vs Thunder | 2-1 |
vs Nuggets | 3-1 |
vs Clippers | 1-2 |
No i to jest dopiero – przyznają państwo – ciekawe. Sacramento Kings świetnie wypadają na tle zespołów z TOP4 zachodu. Co sprawia więc, że sami znajdują się na dopiero 7. pozycji? Cóż, w dużej mierze sprawili to Pelicans. Paradoksalnie Kings nie muszą aż tak bać się serii z kimś z TOP4, jak powinni bać się ewentualnej serii z Pelicans. W sezonie regularnym mają z nimi bilans 0-4 i to nie jest 0-4 typu „tu nie zagrał lider, a tu mieliśmy pecha”. Nie – to było brutalne, bezradne, wysoko przegrywane 0-4.
Sacramento Kings swoją ofensywę w dużej mierze opierają na dwójkowych akcjach Domantasa Sabonisa z De’Aronem Foxem, na hand-offach, po których Fox dostaje miejsce na rozpędzenie się z piłką, a Sabonis do rolowania pod kosz. Pelicans jednak – z bardzo szerokim zapleczem defensywnych, długich obwodowych – rozwiązali system Kings agresywnymi switchami. Okazuje się jednak, że ani Thunder, ani Timberwolves, ani przede wszystkim Nuggets, takiej odpowiedzi nie znaleźli.
Wygląda na to, że Kings to na ten moment najpoważniejszy kandydat do tego, żeby napsuć krwi obrońcom tytułu już we wczesnych rundach Playoffów.
Nie mówimy tu o jakimś zamierzchłym starcie sezonu. Trzy z czterech meczów tych ekip miało miejsce w lutym. Jedyna przegrana przez Kings to ta, w której nie zagrał De’Aaron Fox.
No to jeszcze raz: Sacramento Kings z De’Aaronem Foxem w składzie mają 3-0 przeciwko Nuggets.
Dlaczego?
No więc, przede wszystkim, Domantas Sabonis jest świetnym obrońcą przeciwko Nikoli Jokiciowi. Nie wiem, czy jest w tej chwili w NBA lepszy. Jest silny, mocno kontestuje, ale przy odpowiedniej dynamice ruchu. Nie daje się przepchnąć w post-up. Nadąża, a więc sprawia, że Kings mogą uniknąć wysyłania podwojeń, a co za tym idzie otwierania Jokiciowi drogi do podań:
Po drugie: De’Aaron Fox. Kto za nim nadąży? Denver Nuggets to 28. drużyna ligi pod względem – uwaga, ciekawa statystyka – średniej prędkości poruszania się w defensywie. Najwolniejsi są Lakers, ale oni fakt, że bywają mijani na obwodzie, nadrabiają obroną obręczy Anthony’ego Davisa. Nuggets tej obrony obręczy nie mają – w tym elemencie także są jednymi z najgorszych w lidze.
De’Aaron Fox dostanie zasłonę na przy linii za trzy, a dwa-trzy metry wyżej. Dostanie tak dużo miejsca, żeby rozpędzić się z piłką, jednocześnie zmuszając Nikolę Jokicia do tak wysokiego wyjście spod kosza. W ostatnim meczu obu ekip De’Aaron Fox zdobył 30 punktów, z czego 15 w czwartej kwarcie: