Alessandro Magro: Bez oferty z Anwilu. Życzę Bronkowi jak najlepiej
Pobyt w Polsce był takim momentem zwrotnym w karierze, dlatego ten kraj zawsze będzie miał szczególne miejsce w moim sercu. Byłem latem w stałym kontakcie z Bronkiem Wawrzyńczukiem. To były luźne rozmowy. Nie było konkretnej oferty. Niestety z wielu względów – także rodzinnych – nie mogłem w czerwcu podjąć konkretnej decyzji – mówi Alessandro Magro, trener BC Wolves, który w przeszłości pracował w MKS-ie Dąbrowa Górnicza.
Karol Wasiek: Co panu jako pierwsze przychodzi do głowy, gdy myśli o pobycie w Polsce?
Alessandro Magro, trener BC Wolves: Uwielbiam wracać do Polski. Nadal pamiętam kilka słów w języku polskim: “dzień dobry”, “jak się masz?”, “smacznego”.
Spędziłem tu – w Dąbrowie Górniczej – świetny czas w karierze trenerskiej. Klub pozwolił mi być sobą w 100 procentach. Prezesowi Łukaszowi Żakowi, z którym miałem dobre relacje, bardzo zależało na tym, by kontynuować współpracę w kolejnym sezonie, a może nawet latach. Żałuję, że mój pobyt nie trwał dłużej, ale z przyczyn osobistych musiałem wrócić do Włoch. Jestem mu wdzięczny, że tak o mnie walczył, ale niestety w tamtym czasie – nie mogłem być dłużej w Polsce.
Na pewno pobyt w Polsce był takim momentem zwrotnym w karierze, dlatego wasz kraj zawsze będzie miał szczególne miejsce w moim sercu. To właśnie szefowie MKS-u – jako pierwsi poza ojczyzną – dali mi szansę pracy na stanowisku szkoleniowca. Wcześniej taką rolę pełniłem jedynie we Włoszech.
Jak pan w ogóle trafił do Polski i związał się umową z MKS-em Dąbrowa Górnicza?
To jest bardzo ciekawa historia. Przed sezonem 2019/2020 trafiłem do Rosji razem z trenerem Lucą Banchim. Byłem jego asystentem. Nasza praca tam nie trwała długo. W listopadzie wróciłem już do Włoch. W styczniu – podczas podróży do Pesaro na Puchar Włoch – otrzymałem telefon od agenta (Mateusz Jodłowski – przy. red.) z zapytaniem, czy byłbym zainteresowany pracą w Polsce.
“Chciałbyś pracować w MKS-ie?” – usłyszałem.
Bez większego zastanowienia odpowiedziałem, że jestem zainteresowany i gotowy do rozmów.
“Obejrzyj ostatnie dwa mecze i przygotuj się do rozmowy z prezesem klubu” – dodał agent.
Tak też zrobiłem. Zadzwoniłem do mojego przyjaciela, który pracował wtedy w Mediolanie i poprosiłem go o dostęp do programu, w którym mogłem zobaczyć te spotkania. I zamiast pójść na mecze Pucharu Włoch, analizowałem występy MKS-u Dąbrowa Górnicza… w hotelu.
Po obejrzeniu tych meczów miałem rozmowę z Łukaszem Żakiem. Negocjacje potoczyły się błyskawicznie. Przyleciałem do Polski, ale długo nie nacieszyłem się pracą, bo szefowie ligi zakończyli sezon z powodu pandemii koronawirusa. Wróciłem do Włoch, ale z informacją od władz MKS-u, że mam skupić się na budowie składu na kolejne rozgrywki.
Cieszę się, że zostałem, bo uważam, że wykonaliśmy – razem z zawodnikami – kawał dobrej pracy. Udało się rozwinąć graczy – m.in. Andy’ego Mazurczaka. Stał się naprawdę dojrzałym koszykarzem, który później stał się mistrzem Polski z Kingiem, a także grał w reprezentacji Polski. Jego sukcesy bardzo mnie cieszą. To świetny chłopak!
Gdy z nim rozmawiałem na pana temat powiedział mi: “Magro to nie tylko dobry trener, ale też świetny człowiek”. Uważa pan, że można to – będąc trenerem – połączyć?
Jestem Włochem, który – oprócz bycia wymagającym trenerem – chce być także dobrym człowiekiem dla ludzi, z którymi pracuje na co dzień. Oczywiście nie mam na myśli tego, że jesteśmy przyjaciółmi, bo hierarchia i zrozumienie ról w drużynie jest bardzo istotne. Po prostu mam na myśli to, że wzajemnie się szanowaliśmy i rozmawialiśmy w tych lepszych i gorszych momentach.
Oczywiście, że na treningach były okrzyki, czasami było głośno, ale to wcale nie oznacza, że nie było wzajemnego szacunku. Mam taką zasadę, by na koniec dnia spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie: “zrobiłem wszystko, co mogłem, by jak najlepiej pracować, wygrać mecz i być uczciwym wobec zawodników”.
Decyzja o opuszczeniu MKS-u była bolesna, trudna?
Tak. Bardzo bolesna i trudna. Nawet zaczęliśmy wstępne rozmowy na temat kontynuowania współpracy i rozbudowania klubowych struktur, ale – tak jak mówiłem wcześniej – musiałem opuścić Polskę z przyczyn rodzinnych.
Wróciłem do Włoch i po kilku miesiącach otrzymałem propozycję pracy w Brescii. I znów powtórzył się ten sam case co w przypadku MKS-u Dąbrowa Górnicza.
Co ma pan na myśli?
Często tak jest, że najlepsze rzeczy w twoim życiu dzieją się z przypadku, gdy się tego w ogóle nie spodziewasz. I tak było w obu tych przypadkach. Nie spodziewałem się tego, że będę w MKS-ie i w Brescii, a to były świetne rozdziały w mojej karierze.
Alessandro Magro / foto: Dorota Murska / materiały prasowe
Nadal pan śledzi to, co dzieje się w ORLEN Basket Lidze?
Oczywiście. Nadal mam w zakładce stronę plk.pl (śmiech). Staram się być na bieżąco z wynikami MKS-u Dąbrowa Górnicza. Śledzę też poczynania moich byłych zawodników. Wiem, że Śląsk Wrocław wygrał Superpuchar Polski, wcześniej King – w sezonie 2022/2023 – zdobył mistrzostwo. Z trenerem Arkadiuszem Miłoszewskim, z którym mam bardzo dobre relacje. Z tego miejsca go pozdrawiam. To super facet.
Podczas pobytu w Sopocie spędziłem bardzo wartościowy czas z moim byłym asystentem, Radosławem Soją. On był bardzo pomocny podczas mojej pracy w Polsce. Mogłem na niego liczyć. Cieszę się, że znów mogłem go spotkać i dłużej porozmawiać.
Śledzę także uważnie wyniki Anwilu Włocławek ze względu na znajomość z Bronkiem Wawrzyńczukiem. Jest tam GM-em i życzę mu jak najlepiej.
Czy to prawda, że latem otrzymał pan propozycję z Anwilu Włocławek?
Zacznę od tego, że to wcale nie były plotki. Byłem w stałym kontakcie z Bronkiem Wawrzyńczukiem. To były luźne rozmowy. Nie było konkretnej oferty. Niestety z wielu względów – także rodzinnych – nie mogłem w czerwcu podjąć konkretnej decyzji. To był piekielnie trudny moment w moim życiu. Mój ojciec zmarł, a dwa tygodnie później zawiozłem moją mamę do szpitala. Żyje, ale niestety nie mogę z nią rozmawiać. Wtedy nie myślałem o koszykówce. Skupiłem się na sprawach rodzinnych. Później wróciłem na rynek i błyskawicznie pojawiła się opcja z BC Wolves. To była bardzo kusząca oferta.
Powtarza pan, że Polska jest panu bliska, to właśnie tu był ten moment zwrotny w karierze. Co by pan zrobił, gdyby polska federacja złożyła panu ofertę pracy na stanowisku selekcjonera kadry? Takie stanowisko w ogóle pana interesuje czy chce pan w pełni skupić się tylko i wyłącznie na pracy klubowej?
To nie jest tak, że skupiam się tylko i wyłącznie na pracy klubowej, bo w przeszłości byłem już selekcjonerem kadry Włoch U-20. Ale czym innym jest praca w swojej federacji, na dodatek z młodymi zawodnikami, a czym innym jest praca w obcym kraju i to z seniorską kadrą. Ale z całą pewnością mogę powiedzieć, że taka propozycja byłaby ogromnym wyróżnieniem. Praca z takim zespołem to ogromny prestiż. Niedawno Polacy zajęli przecież 4. miejsce na EuroBaskecie. To o czymś świadczy. Na ten moment kadra ma trenera, więc życzę mu i drużynie jak najlepiej.
-
Trefl Sopot
-
King Szczecin
-
Anwil Włocławek
-
Inny zespół
-
Trefl Sopot126 głosów
-
King Szczecin92 głosów
-
Anwil Włocławek309 głosów
-
Inny zespół212 głosów