Aleksander Załucki: Sam dzwoniłem po klubach

– Trener Choulet poprosił swojego agenta, by ten zorientował się w sytuacji na rynku francuskim. Ja z moim tatą dzwoniliśmy z kolei po polskich klubach. Wiem, że jestem w MKS-ie, bo Ray nie dogadał się z klubem. Sentymenty na bok, to jest biznes – mówi Aleksander Załucki, koszykarz MKS-u Dąbrowa Górnicza.
Karol Wasiek: W trakcie wakacji usłyszałem plotkę, że możesz wyjechać z Polski, bo podobno spodobałeś się trenerowi Jean-Denys Choulet. Czy to prawda?
Aleksander Załucki, koszykarz MKS-u Dąbrowa Górnicza: Oglądałem niedawny odcinek na kanale “Basket w Liczbach” i wiem, że o tym rozmawialiście. Był faktycznie taki pomysł ze strony trenera Jean-Denys Chouleta, któremu się spodobałem. Rozmawiał z Amerykanami, którzy byli w MKS-ie, i wszyscy zgodnie podkreślali: “Olek musi wyjechać, bo to świetny shooter. Musi iść do miejsca, w którym jest inna kultura gry”.
Trener często powtarzał, że w Polsce zawodnicy często zachowują się niezgodnie z przepisami – np. trzymając rywali na zasłonach. To jest frustrujące, bo trzeba za wszelką cenę pokazać, że jest się faulowanym.
Trener Choulet poprosił swojego agenta, żeby zorientował się w sytuacji na tamtejszym rynku. Wiem, że chodziło głównie o drugą ligę francuską.
Natomiast ja twardo stąpałem po ziemi. Wiem, że trudno wyjechać Polakom do innego kraju. Wyszedłem z założenia, że jeżeli coś się pojawi, to będę bardzo wdzięczny, ale na nic się nie napalałem. Sytuacja na rynku też była taka, że wszystkie transfery z Polakami zaczęły się nieco później. Nie musiałem szybko podejmować decyzji. Mogłem poczekać na rozwój wydarzeń.
Wiem, że było zainteresowanie z drugiej ligi niemieckiej i ligi holendersko-belgijskiej, a nawet… z Islandii. Ale to były bardziej takie wstępne zapytania. Na pewno byłoby fajnie spróbować nowej przygody, bo nie ukrywam, że wyjazd zagraniczny jest moim marzeniem, ale w tym wszystkim brakowało konkretów. Te były w Polsce i dlatego zdecydowałem się zostać.
Powiedziałeś, że trener Choulet próbował pomóc przy użyciu swojego agenta. Czy to prawda, że na rynku działasz bez agenta, sam dzwoniąc po polskich klubach? Jakie zespoły wchodziły w grę?
Zgadza się, aktualnie działam sam dzwoniąc po klubach, najczęściej do trenerów. Wychodzę z założenia, że zawsze warto zadzwonić, spytać, zaoferować się, może ktoś nie brał mnie jako zawodnika pod uwagę, a rozmowa da nowe możliwości.
Dzwoniłem tak naprawdę wszędzie, gdzie klub nie miał zawodnika na moją pozycję. Odbyłem kilka rozmów, ale najbliżej obok MKS-u Dąbrowa Górnicza było mi do klubu z Torunia, była konkretna oferta, ale klub poszedł w innym kierunku. Otrzymałem telefon z taką informacją, co bardzo cenię, stawia to sprawę jasno dla jednej i drugiej strony.
Dlaczego spodobałeś się trenerowi Choulet? Co takiego masz w sobie, że trener chciał ci pomóc w znalezieniu pracy?
Trener Jean-Denys Choulet bardzo lubił zawodników, którzy dobrze czytają grę. Wprowadził takie zagrywki, które się na tym opierały. Na treningach bardzo często – po tych zagrywkach – wychodziłem do rzutu i po prostu trafiałem. Wpadłem mu w oko najwidoczniej (śmiech).
Choć zdaje sobie sprawę z tego, że ważny był też aspekt biznesowy, by jego agent miał prowizję z kolejnego zawodnika.
Strzelcy w postaci Załuckiego i Cowelsa mieli dobre życie u francuskiego szkoleniowca.
Tak, nawet bardzo dobre. Z Ray’em mieliśmy fajne relacje, często rozmawialiśmy poza boiskiem. Chciałem się jak najwięcej od niego nauczyć, bo to doświadczony zawodnik, jeden z lepszych strzelców, który w ostatnich latach grał w ORLEN Basket Lidze. Też jest bardzo otwartym człowiekiem, widać, że już przesiąkł tą kulturą europejską. W off-season od czasu do czasu wymienialiśmy się wiadomościami na temat sytuacji na rynku transferowym.

Czy wy przypadkiem nie walczyliście o miejsce w składzie MKS-u?
Z moich informacji wynika, że jestem w MKS-ie, bo Ray nie dogadał się z klubem. Jestem tego świadomy. Sentymenty na bok, to jest biznes. Wiem, że Ray był priorytetem dla MKS-u Dąbrowa Górnicza. Nie będę jednak ukrywał, że chciałbym jeszcze kiedyś z nim zagrać w jednej drużynie.
Mogę zdradzić, że pod koniec maja trener, a już teraz dyrektor sportowy, Michał Dukowicz zadzwonił do mnie z informacją, że jest chętny kontynuować ze mną współpracę. Natomiast to było tylko takie wstępne zapytanie. Później cierpliwie czekałem na powrót do rozmów. Cieszę się, że zostałem w MKS-ie. Znam otoczenie, miasto i kibiców.
Chciałem też pracować z trenerem Szablowskim. Ciekawostką jest fakt, że miałem kiedyś możliwość pójścia do tego trenera. To było jeszcze na poziomie I ligi. Wtedy poszedłem do Sokoła Łańcut. Jeśli dobrze pamiętam, jak już miałem umowę w Sokole albo byłem dogadany, to trener Szablowski zadzwonił z pytaniem, czy jestem wolny, bo jest zainteresowany. Niestety nasze drogi się nie połączyły.
Jak się dowiedziałem, że trener Szablowski będzie w MKS-ie, to był jeden z tych klubów, na który patrzyłem z największym zainteresowaniem. Tym bardziej, że mi się tu bardzo dobrze żyło i grało w zeszłym sezonie. Choć wiadomo, że część sezonu była naprawdę szalona i… dołująca. Nikomu nie życzę 13 porażek z rzędu. Z trenerem Chouletem dokonaliśmy jednak czegoś niezwykłego. Odrobiliśmy straty i utrzymaliśmy ekstraklasę dla Dąbrowy Górniczej.
Co zmienił trener Choulet w grze MKS-u?
Myślę, że kluczowa była zmiana zagrywek. Większość zagrywek opierała się na tym, że nasza “jedynka” pozbywała się piłki na początku akcji. Było dużo ruchu.
Każdy mógł tę piłkę dotknąć. Następnie rzucić lub zaatakować. Jeśli nic w czasie tej zagrywki nie wyszło, to Cobe Williams czy inni rozgrywający brał piłkę i próbował coś z nią zrobić, ale generalnie trener unikał takiego grania i starał się wprowadzić jak najwięcej zespołowego grania.
Francuski trener postawił na dwa treningi dziennie. Ucieszyłem się z tej zmiany.
Dlaczego?
Jestem zwolennikiem dwóch treningów, kiedy jest na to pora, zwłaszcza na początku tygodnia, gdy intensywność jest większa.
Uważam, że lepiej trening siłowy rozdzielić od koszykarskiego i zrobić dwa jakościowe treningi. Bo w momencie, gdy jest jeden łączony trening rozpoczynający się od ciężkiej siłowni, to potem dużo ciężej utrzymać intensywność treningu koszykarskiego. Kiedy siłownia jest połączona z techniką indywidualną lub rzutówką, między treningami jest czas, żeby trochę odpocząć, naładować akumulatory i po południu zrobić mocny, porządny trening koszykarski.
Trener zmienił jeszcze jedną rzecz. Traktował wszystkich jednakowo, zarówno Polaków i jak obcokrajowców, dawał każdemu dużo swobody w ataku. Oczywiście każdy miał inną rolę w zespole, ale każdy mógł zdobyć punkty na różne sposoby.
Jakie masz cele na ten sezon?
Chcę poprawić skuteczność. Teraz jest pora na to, żeby pokazać jakościową koszykówkę.
-
Tak
-
Nie
-
Tak25 głosów
-
Nie12 głosów