Aleksander Wiśniewski: Chciałem wyjechać do USA [WYWIAD]
Planowałem wyjechać do USA i tam kontynuować karierę. Różne uczelnie były mną zainteresowanie. Nie wyszło. Zostałem w Śląsku i liczę na to, że będzie to przełomowy sezon. Latem wykonałem dużo ciężkiej pracy. Jestem gotowy na nowe wyzwania – mówi Aleksander Wiśniewski, zawodnik WKS Śląsk Wrocław.
Karol Wasiek: Czy to prawda, że latem rozważałeś wyjazd do Stanów Zjednoczonych, by tam kontynuować karierę sportową?
Aleksander Wiśniewski, zawodnik WKS Śląsk Wrocław: Tak, to prawda. Agent mocno działał w tej kwestii. Wiem, że różne uczelnie były mną zainteresowane. Nie ukrywam, że byłem podekscytowany możliwością wyjazdu do USA. To byłaby duża zmiana pod kątem nie tylko sportowym, ale i życiowym. Chciałem zmienić otoczenie i sprawdzić się pod kątem koszykarskim w nowym miejscu. Myślałem sobie: jak nie teraz, to kiedy? Zwłaszcza że pojawiły się ciekawe opcje – np. z Hawajów czy z Los Angeles. Były prowadzone rozmowy, ale finalnie nie udało się zawrzeć porozumienia.
Czy klub wiedział o twoich planach?
Jak najbardziej. Śląsk wyraził zgodę na wyjazd zagraniczny. Nie stawał mi na drodze do rozwoju. Ja z klubem żyję w bardzo dobrych relacjach.
Żałujesz, że nie udało się wyjechać?
Nie. Było, minęło. Na pewne kwestie nie mamy wpływu, więc nie ma sensu tego rozpamiętywać.
Finalnie zostałeś w Śląsku Wrocław na kolejny sezon. Trener Miodrag Rajković tak ostatnio o tobie mówił: “Musimy też brać pod uwagę w rotacji Olka Wiśniewskiego, który jest dużo bardziej gotowy, by być ważną częścią składu niż w poprzednim sezonie”. Co takiego zrobiłeś, by być “bardziej gotowym”?
Wykonałem dużo ciężkiej pracy pod okiem trenerów. Duże podziękowania dla Artura Mielczarka, Maksyma Papacza i Roberta Skibniewskiego. Wspólnie wykonaliśmy tytaniczną pracę przez 5-6 tygodni w okresie letnim. Były trzy treningi dziennie od poniedziałku do piątku. Nie ma co ukrywać, że siłownia u trenera Mielczarka nie należy do najłatwiejszych (śmiech).
Bardzo zależało mi na tym, by wzmocnić ciało pod względem siłowym. Tego mi brakowało, dlatego zdecydowałem się podjąć współpracę z trenerem Mielczarkiem, którego dobrze znam. Graliśmy kiedyś w jednej ekipie. Maks Papacz też z nim współpracuje. Pojechaliśmy wspólnie na obóz. To była świetna decyzja.
Nad jakimi elementami koszykarskimi pracowałeś?
Pracowaliśmy nad podstawami: poprawa kozłowania, rzuty z różnych pozycji, rozwiązywanie sytuacji pick&roll. To takie elementy, które są niezbędne, by grać na bardzo dobrym poziomie na pozycji rozgrywającego.
Czy faktycznie przyjechałeś na okres przygotowawczy odmieniony, z większą pewnością siebie?
Tak. Mentalnie jestem dużo mocniejszy. To mój trzeci sezon w ekstraklasie. Mam nadzieję, że będzie to przełomowy sezon. Wierzę, że będę miał większą rolę w zespole. Trzeba w końcu pokazać, że stać mnie na grę w Śląsku Wrocław. Nie mogę odpuszczać. To jest czas, by udowodnić, że należy mi się miejsce w tym klubie i na poziomie ORLEN Basket Ligi.
Jak wygląda komunikacja i współpraca z trenerem Miodragiem Rajkoviciem?
W trakcie przygotowań rozmawiamy dużo częściej niż miało to miejsce w zeszłym sezonie. Mamy lepszy kontakt. Jak na razie współpraca układa się bardzo pozytywnie. Jestem zbudowany tymi pierwszymi tygodniami. Mamy za sobą trzy sparingi. Zaczynamy wchodzić w ten element przygotowań, gdzie skupiamy się na konkretnych elementach koszykarskich. Działamy!
Latem w Śląsku doszło do rewolucji. W składzie zostało tylko kilku koszykarzy z poprzedniego składu. Jak oceniasz nowe rozdanie w klubie?
Jak na razie wszystko idzie zgodnie z planem. Nie mogę na nic narzekać. Skład na papierze wygląda imponująco. Wierzę, że wszystkie klocki poukładają się ze sobą i będziemy groźni dla każdego w ORLEN Basket Lidze Swoją robotę mamy też do wykonania w Basketball Champions League.
Czy śledziłeś plotki transferowe na temat ruchów kadrowych w Śląsku Wrocław?
Ten temat był obecny w szatni? Tak. Oczywiście, że o tych sprawach mówiło się w szatni. Każdy był ciekawy, kto może trafić do Śląska Wrocław, choć ja nie jestem aż tak aktywny w mediach społecznościowych. Nie mam Twittera i Facebooka. Widziałem tylko grafiki z ogłoszonymi transferami.
W moim pierwszym sezonie w ekstraklasie byłem bardzo aktywny w mediach społecznościowych. Czytałem wszystkie komentarze. Gdy słabo grałem, to mocno mi się wtedy dostawało i to na mnie wpływało pod względem mentalnym. Przeżywałem to. Dlatego postanowiłem opuścić Twittera i Facebooka. Dałem sobie z tym spokój.