Aleksander Dziewa: Schenk przeprosił

– Jakub napisał do mnie wiadomość, w której przeprosił za swoje zachowanie. Przyjąłem przeprosiny, bo nie lubię gniewać się na ludzi w nieskończoność, ale uważam, że ta sytuacja nie powinna mieć miejsca – mówi Aleksander Dziewa, koszykarz Kinga Szczecin.
Karol Wasiek: Przemysław Żołnierewicz powiedział na konferencji prasowej, że w szatni Aleksander Dziewa przyznał, że kiedyś był w takiej sytuacji, gdy przegrywał 0:2 w ćwierćfinale, a później został mistrzem Polski.
Aleksander Dziewa, koszykarz Kinga Szczecin: Ja to dobrze pamiętam, ale wydaje mi się, że Przemek to też dobrze pamięta, bo był wtedy po drugiej stronie barykady. Póki piłka w grze, trzeba walczyć. Przegrywałem – jako gracz Śląska – 0:2 w serii z Zastalem i wszyscy mówili, że to koniec, a na końcu udało się zdobyć mistrzostwo Polski.
Co więcej – nie zagrałeś w meczu nr 3 w tamtej serii.
Tak. Miałem wtedy uraz i nie mogłem pomóc drużynie w meczu nr 3. Ta jednak stanęła na wysokości zadania. Później wspólnie doprowadziliśmy do piątego spotkania. Wierzę, że teraz będzie podobny scenariusz.
Przegrywacie 0:2 z Treflem Sopot w ćwierćfinale PLK. Gdzie King ma największe problemy w serii z mistrzem Polski?
To są detale. Uważam, że powinniśmy wygrać mecz nr 1, ale źle rozegraliśmy końcówkę. W meczu nr 2 nasza obrona była na wysokim poziomie, ale za to mieliśmy problemy ze skutecznością. Na końcu najważniejsze jest to, by trafić do kosza. My tego nie zrobiliśmy, a Trefl miał graczy w swoim składzie, którzy potrafili to zrobić.
Widać, że pod koszem się nie oszczędzacie – w myśl zasady: “nie ma łatwych punktów”.
To prawda. “Willy” (Mikołaj Witliński – przy. red.) nie przez przypadek ma te ochraniacze na łokciach (śmiech). Muszę przyznać, że nie jest łatwo o punkty. Trefl gra bardzo twardo.
W obu meczach zdobyłeś łącznie 37 punktów, najwięcej z całej drużyny. Dużo w grze Kinga zależy od Aleksandra Dziewy.
Staram się wykorzystywać swoje silne strony. W tym drugim meczu nie trafiłem akurat rzutów z dystansu, więc poszedłem w inne rozwiązania. Sporo było tych akcji po “short-rollu”. Staram się robić, co w mojej mocy, by nasze wyniki i gra były jak najlepsze.
Przychodziłeś do Kinga, by współpracować z Andrzejem Mazurczakiem, ale ten niestety doznał ciężkiej kontuzji kolana i wypadł z gry. Jak się układa współpraca z Jovanem Novakiem?
Szczerze? To cud, że taki gracz pojawił się w naszej drużynie. Uważam, że to jest chyba najlepszy podający, z którym kiedykolwiek grałem w jednej drużynie. To przyjemność z nim funkcjonować na parkiecie. Trzeba być cały czas przygotowanym. To jest niesamowite, bo w wielu sytuacjach nawet obrońca nie spodziewa się tego zagrania, a piłka już leci w konkretne miejsce. Czegoś takiego jeszcze nie widziałem.
Szybko złapaliśmy nić porozumienia. Jovan bardzo chętnie podaje piłkę do wysokich zawodników. Nic tylko się cieszyć i być gotowym na każde podanie z jego strony.

Wróćmy do meczu nr 1, w którym Jakub Schenk z dużą siłą celowo uderzył cię w plecy. Upadłeś na parkiet, kompletnie nie spodziewając się takiego zagrania. Jaka była twoja pierwsza reakcja?
(chwila zastanowienia) Byłem w szoku. Było to całkowicie niepotrzebne i bezsensowne.
Schenka zabrakło w meczu nr 2, bo został zawieszony przez sędziego dyscyplinarnego PLK. Czy zawodnik Trefla cię przeprosił?
Tak. Jakub napisał do mnie wiadomość, w której przeprosił za swoje zachowanie.
Przeprosiny przyjęte?
Tak, bo nie lubię gniewać się na ludzi w nieskończoność, ale uważam, że ta sytuacja nie powinna mieć miejsca.
Trener Arkadiusz Miłoszewski mówi, że w waszej szatni widzi część graczy wierzących w sukces, ale też część, która ma głowy zwieszone i nie widzi w nich większej wiary. Jak to wygląda?
Powiem wprost: musi być wiara w szatni. Jeśli ktoś nie wierzy albo kręci nosem, to niech nie wychodzi z szatni na następny mecz. Potrzebujemy ludzi wierzących, którzy są skorzy do poświęceń i maksymalnego zaangażowania.
-
Trefl
-
King
-
Trefl201 głosów
-
King174 głosów