Aleksander Dziewa: Powrót do Polski nie jest porażką [WYWIAD]

Aleksander Dziewa: Powrót do Polski nie jest porażką [WYWIAD]

Aleksander Dziewa: Powrót do Polski nie jest porażką [WYWIAD]
Aleksander Dziewa / foto: King Szczecin

Myślałem o dalszej grze poza granicami Polski, ale czy finalnie mogę na coś narzekać? Absolutnie nie. Jestem bardzo zadowolony z umowy podpisanej w Kingu. Chcę z tą ekipą zdobyć mistrzostwo – mówi Aleksander Dziewa, nowy koszykarz Kinga Szczecin.

Karol Wasiek: Nie ukrywam, że powrót Aleksandra Dziewy do Polski był dla mnie jednym z najbardziej zaskakujących ruchów transferowych tego lata w ORLEN Basket Lidze. Jak do tego doszło? Czy prawdą jest, że twoim priorytetem była dalsza gra poza granicami Polski?

Aleksander Dziewa, nowy zawodnik Kinga Szczecin: Moje plany początkowe były faktycznie inne. Myślałem o dalszej grze poza granicami Polski, ale czy finalnie mogę na coś narzekać? Absolutnie nie. Trafiłem do bardzo dobrego klubu, z czego jestem zadowolony. Mamy dobry zespół i sztab szkoleniowy. Na pewno powrót do Polski nie jest dla mnie porażką.

Czy miałeś na stole oferty z klubów zagranicznych?

Zacznę od tego, że dostałem zapytanie z Hamburga, czy chcę zostać na kolejny sezon. To było zapytanie na bardzo wczesnym etapie. Postanowiłem poczekać na rozwój wydarzeń w okresie “ogórkowym”, by zobaczyć, jakie będę miał inne opcje. I faktycznie miałem kilka ofert, które mogłem przyjąć, ale cały czas czekałem na tę “najlepszą”. Może to był błąd? Z różnych względów potoczyło się to tak, że podpisałem umowę z Kingiem Szczecin. Powtórzę: jestem z tego powodu bardzo zadowolony.

Jak będziesz wspominał grę w Hamburg Towers? W BBL średnio notowałeś 12.3 punktu, z kolei w EuroCup na poziomie 14 na mecz. To był chyba udany rozdział?

Jak najbardziej. To był świetny rozdział w mojej karierze. Trafiłem do super organizacji, gdzie wszystko było dopięte na ostatni guzik. Trener okazał się bardzo słowny. Sprawdziło się to, co mówił przed sezonem. Deklarował, że będę miał dużą rolę w zespole i tak faktycznie było. Podsumowując: dobrze czułem się w tym klubie, a pod względem sportowym wiele się nauczyłem w Niemczech.

Czego się nauczyłeś pod względem sportowym?

Na pewno poprawiłem się w kontekście większej agresywności w obronie. Zwłaszcza w sytuacjach typu pick&roll. Nauczyłem się też nowych sztuczek, które przez cały sezon pokazywali mi trenerzy. Ale nie chcę tego zdradzać. Mam nadzieję, że to pokażę w trakcie sezonu. Może spostrzegawczy eksperci to wyłapią (śmiech).

Mam takie wrażenie, że gdy grałeś w Niemczech to na chwilę zniknąłeś z polskich radarów. Oczywiście dochodziły informacje o twoich dobrych występach, ale nie mówiło się o tym aż tak dużo. Czy takie wyciszenie było ci potrzebne?

Nie wiem, czy słowo “potrzebne” jest tu odpowiednie, ale nie ukrywam, że przyjemnie było żyć w takiej ciszy medialnej. Mogłem w pełni skupić się na pracy i na koszykówce. Mało osób się odzywało do mnie ws. wywiadów. I to w sumie dobrze.

Mi wywiady nie są do niczego potrzebne. Rozumiem, że czasami trzeba coś powiedzieć, ale ogólnie wolę żyć w ciszy i spokoju. Nie potrzebuję rozgłosu w prasie czy w mediach społecznościowych. Nie jestem jak Jakub Nizioł (śmiech). To oczywiście żart.

Chciałbym też jednocześnie dodać, że nie jestem obrażony na dziennikarzy. Nie mam do nich żalu czy pretensji. Rozumiem ich pracę. Jak mnie ktoś o coś zapyta, to oczywiście odpowiem. Choć uważam, że czasami lepiej nic nie mówić.

Czy jesteś aktywny w mediach społecznościowych? Pytam, bo pojawiło się mnóstwo komentarzy na twój temat, gdy podpisałeś umowę z Kingiem Szczecin. Odezwali się kibice Śląska, którzy byli – mówiąc delikatnie – mocno niezadowoleni z faktu, że nie wybrałeś propozycji tego klubu.

(chwila zastanowienia) To było dla mnie tak słabe, że aż mi brakuje odpowiednich słów. Naprawdę słowa 13-latka czy 15-latka mówiące o tym, że jestem zdrajcą, w ogóle mnie nie interesują. Gdyby głos zabrał ktoś, kto dla mnie jest autorytetem, to może bym się nad tym zastanowił, choć nie umiem zrozumieć, dlaczego ludzie tak ochoczo komentują każdy ruch transferowy, nie mając pełnej wiedzy na temat wszystkich szczegółów. Poza tym: to jest moja kariera i to ja podejmuję najlepsze możliwe decyzje dla mnie i mojej rodziny.

Czy to prawda, że gdy dałeś zielone światło na powrót do Polski, to kilka klubów się odezwało, a w tym gronie był mistrz Polski, Trefl Sopot? Dochodzą słuchy, że odbyłeś nawet rozmowę z trenerem Żanem Tabakiem.

Tak, to prawda. Zespół z Sopotu złożył propozycję i faktycznie rozmawiałem z trenerem Tabakiem.

Na samym finiszu rozważałeś oferty Śląska i Kinga. Czy to prawda, że byłeś już jedną nogą w Śląsku Wrocław?

Faktycznie w pewnym momencie było mi bliżej do Śląska, ale finalnie zdecydowałem, że Szczecin może być dla mnie lepszą opcją.

Dlaczego finalnie wybrałeś propozycję ze Szczecina?


Było kilka czynników. Wiem, że będę bił się z Kingiem Szczecin o mistrzostwo Polski. To jest mój cel. Chcę wygrać złoto. Trener Arkadiusz Miłoszewski bardzo zabiegał o mój transfer. Dużo rozmawialiśmy. Podobała mi się jego wizja. Słyszałem same dobre rzeczy na jego temat. To jest trener na fali wznoszącej. Zdobył mistrzostwo, później był w finale.

Czy względy finansowe odegrały dużą rolę?

Raczej nie. Skupiałem się na innych czynnikach.

Dochodziły takie opinie, że jeden z ważniejszych czynników w kontekście transferu do Kinga Szczecin była wspólna gra z Andrzejem Mazurczakiem. To prawda?

Tak. To był bardzo istotny element w całej układance. W Śląsku ta pozycja była wtedy jeszcze niewiadomą. Prawda jest taka, że mieć Andrzejka w drużynie to jest wielki przywilej, zwłaszcza dla mnie – gracza podkoszowego. Andy potrafi swoimi podaniami otwierać drogę do kosza dla innych zawodników. Kreowanie gry jest jego specjalnością, dlatego cieszę się, że będziemy grać w jednym zespole.

Arkadiusz Miłoszewski mówi o tobie tak: “Olek ma dużo jakości i na pewno będzie naszym ważnym zawodnikiem. Może grać na obu pozycjach podkoszowych, choć wiem, że na jednej z nich woli grać zdecydowanie bardziej. Chcę wykorzystać jego najmocniejsze strony i spróbować go ustawić w roli lidera drużyny”. Jak ci się podoba ten pomysł?

Traktuję to jako takie wyzwanie, ale myślę, że w tej drużynie będzie wielu liderów przez co będziemy jeszcze trudniejsi do zatrzymania.

Aleksander Dziewa lepiej czuje się w grze jako środkowy czy silny skrzydłowy?

Zawsze na to pytanie odpowiadam tak samo: czuję się lepiej tam, gdzie jest więcej piłki. Staram się w każdym ustawieniu szukać swoich przewag.

Wymieniłeś Miłoszewskiego i Mazurczaka. A jak istotny był właściciel Krzysztof Król, który spotkał się z tobą w Zielonej Górze i namawiał na transfer?

O, a to skąd wiesz? Masz dobre źródła (śmiech). Nie ukrywam, że to spotkanie pokazało mi, że prezesowi Królowi bardzo zależy na transferze. Namawiał do podpisania umowy z Kingiem. Ale tu akurat muszę dodać, że w Śląsku było podobnie, bo też miałem spotkanie z prezesem Michałem Lizakiem. Też mu zależało na przeprowadzeniu tej transakcji.

W Śląsku mówiło się o dwuletnim kontrakcie, w Kingu jest to roczna umowa. Dlaczego nie na dłużej?

Patrzę krótkoterminowo. Chcę zagrać dobrze, chcę zdobyć mistrzostwo Polski. To mój cel. Skupiam się na tym. Po sezonie zobaczę, co się wydarzy. Być może otworzą się nowe drzwi.