Al Horford niczym Manu Ginobili?

Al Horford niczym Manu Ginobili?

Jak dotąd przygoda Ala Horforda z Philadelphią 76ers nie jest zbyt udana. Trener Brett Brown ma jednak pewne rozwiązanie, które jego zdaniem na dłuższą metę pomoże i zawodnikowi i drużynie.

Podwajamy powitalny bonus od PZBUK – nawet 500 zł

Al Horford w jednym z bardziej zaskakujących ruchów tego lata przeniósł się do Philadelphii 76ers, podpisując 4-letni kontrakt na sumę 109 milionów dolarów. Transfer ten od razu przyniósł wiele znaków zapytania.

Pojawiały się wątpliwości, czy Horford będzie dobrze pasował w parze z Embiidem i Simmonsem, a przede wszystkim czy warto inwestować tyle pieniędzy w 34-letniego zawodnika. Pierwsze miesiące wspólnej gry jedynie podgrzały atmosferę, a eksperyment ten jak dotąd jedynie zawodzi.

Horford pod wieloma względami rozgrywa bowiem najgorszy sezon w swojej karierze, a na tym etapie sezonu jest już jasne, że dzielenie parkietu z Joelem Embiidem nie przyniesie Sixers niczego dobrego. Kiedy ta dwójka przebywa razem na parkiecie defensywa na tym zyskuje (def. rating na poziomie 101,4), lecz bardzo cierpi atak (off. rating to 98,9. Najgorsi w lidze Warriors notują w tej kategorii 103,9). Przede wszystkim jednak przy wspólnej grze tej pary Sixers są gorsi od rywali o 28 punktów.

Brett Brown musi zatem szukać rozwiązań. Skoro panowie nie mogą grać razem, trzeba jednego przesunąć na ławkę rezerwowych. Wybór oczywiście padł na Horforda, z którego Brown chce zrobić gracza pokroju Manu Ginobiliego:

„Al z natury jest bardzo altruistyczny, to świetny kolega z drużyny i wspaniały człowiek, który oczywiście także ma swoje ego i chce być najlepszy. Myślę jednak, że wszystko skończy się dobrze.”

„Chciałbym tylko przypomnieć wszystkim, że przez lata wprowadzaliśmy w San Antonio Manu Ginobilliego z ławki. To najlepsze porównanie jakie mam dla Ala. Manu też miał swoją dumę i przejście na ławkę początkowo wcale nie przyszło mu łatwo.”

Teoretycznie ma to sens, ale tylko teoretycznie. Przede wszystkim styl gry i zalety Horforda widoczne są najlepiej, kiedy uzupełnia on liderów ofensywnych, wspierając rozegranie i będąc 2-3 opcją ataku . To nie jest zawodnik, który w pojedynkę zapewni serię punktów i odmieni ze słabszymi kolegami losy spotkania, a taka przecież najczęściej jest rola super rezerwowych. Dlatego też zazwyczaj największe sukcesy w roli 6th mana odnoszą zawodnicy z obwodu.

Ponadto jest już chyba trochę za późno na całkowitą zmianę stylu gry Big Ala. W wieku 34 lat ciężko będzie mu przystosować się do takiej roli, o czym zresztą wspomina sam zawodnik:

„To dla mnie coś całkiem nowego. Muszę się na nowo odnaleźć na boisku i znaleźć sposób na pozostanie efektywnym i przydatnym dla zespołu.”

Niestety jak dotąd wygląda to jeszcze gorzej niż wcześniej. Al trzykrotnie wchodził z ławki, notując w tym czasie średnie 6 pkt, 5 zb i 2 ast na skuteczności 37% z gry. Jego wskaźnik +/- w tych spotkaniach wynosi -9,7. Tragedia, tym bardziej, że wszyscy wiemy jak dobrze potrafi grać Al. Sami Sixers boleśnie się o tym przekonali i to niejeden raz:

Źródło: Youtube.com/Sly.Global

Dodatkowo, przywoływany wcześniej Ginobili (podobnie zresztą jak wielu 6th manów w lidze), choć zaczynał na ławce to niemal każdy mecz kończył na boisku. Czy Brown faktycznie ma zamiar grać parą Horford/Embiid w zaciętych końcówkach? To brzmi jak przepis na pewną porażkę. Z drugiej strony płacić 28 milionów dolarów za zwykłego rezerwowego, który wyraźnie marnuje się w drużynie? Jakie wyjście z tej sytuacji będzie najlepsze dla Szóstek?