1v1 Jim Cleamons: „Phil Jackson pamiętał o naszej rozmowie”.
Członek mistrzowskiej drużyny Los Angeles Lakers z sezonu 1971/72, wybrany do All-Defensive Team w 1976 roku, dziewięciokrotny mistrz NBA jako asystent Phila Jacksona. Jim Cleamons opowiada o swojej karierze, narodzinach mistrzowskich Chicago Bulls i pracy z „Zen-Masterem”.
Zostałeś wybrany z 11. Numerem w drafcie 1971 roku przez Los Angeles Lakers. Co czułeś, gdy zdałeś sobie sprawę, że zagrasz z Baylorem, Westem, Chamberlainem i Goodrichem?
Czułem się bardzo szczęśliwy, że mogłem być częścią tej drużyny. Elgin Baylor był jednym z zawodników, których podziwiałem, gdy byłem mały. Możliwość oglądania tych zawodników była świetna. Natomiast możliwość gry z nimi – absolutnie niesamowita.
Czy uważasz, że rekord 33 wygranych z rzędu zostanie kiedyś pobity?
Mam nadzieję, że nie, a przynajmniej nie za mojego życia. Mam nadzieję, że ten rekord przetrwa. Wciąż mam pierścień, który wręczono nam za tę serię zwycięstw.
W siódmym meczu Półfinałów Konferencji 1976 trafiłeś rzut dający zwycięstwo nad Washington Bullets. Czy było to najważniejsze zagranie w twojej karierze?
Wydaje mi się, że nigdy nie myślałem o swojej grze w ten sposób. Wiedziałem, że muszę pobiec i zebrać tę piłkę. Byłem we właściwym miejscu, we właściwym czasie. Kiedy [Jim] Chones złamał stopę, nasza gra znacznie się zmieniła – nie mieliśmy już takiej głębi składu.
https://www.youtube.com/watch?v=Vb-0DCzuqJk
źródło: youtube.com (Crazy Cav)
Miałeś możliwość gry dla Billa Sharmana, Billa Fitcha, Reda Holzmana i Dicka Motty. Który z nich nauczył cię najwięcej? Czy stosujesz metody szkoleniowe któregoś z nich?
Vince Chikerella, mój trener ze szkoły średniej, nauczył mnie najwięcej o byciu trenerem i relacjach z innymi ludźmi. Fred Taylor, trener w college’u, również przekazał mi wiedzę, która przydała mi się w przyszłości. Zarówno w szkole średniej, jak i w college’u, musiałem grać na wielu pozycjach, więc musiałem nauczyć się bycia częścią zespołu. Lenny Wilkens nauczył mnie jak być rozgrywającym. Wszyscy ludzie, którzy mnie trenowali, nauczyli mnie wielu różnych rzeczy, które staram się wykorzystywać, by stawać się dobrym trenerem.
Twoja znajomość z Philem Jacksonem zaczęła się wiele lat przed erą Chicago Bulls – w sezonie 1977-78 graliście dla New York Knicks. Jak doszło do tego, że Phil zaproponował tobie zostanie jego asystentem?
Phil grał dla Billa Fitcha i obaj uważaliśmy go za kogoś w rodzaju mentora. Kiedy dołączyłem do New York Knicks, miałem za zadanie grać z drugim składem, w tym z Philem. Lubiliśmy grać ze sobą i nawiązaliśmy dobry kontakt. Widział, że wiem, jak grać w dobry sposób i wygrywać. Graliśmy ze sobą tylko przez jeden sezon. Brad Sellers, który wywodził się z Ohio State, został wybrany w drafcie przez Bulls, a ja miałem z nim bardzo dobry kontakt. Byłem na treningu dzień przed meczem, w którym Jordan trafił rzut dający zwycięstwo w serii z Cavs, kiedy wymachiwał pięścią. Phil rozmawiał ze mną podczas tego treningu. Niedługo potem Doug Collins został zwolniony, a Phil otrzymał posadę trenera. Pamiętał o naszej rozmowie, zadzwonił do mnie i spytał, czy zgłoszę się na posadę asystenta. Powiedziałem mu, że to zrobię. Byłem wtedy trenerem na uczelni Youngstown State i byłem skupiony na rozwoju jako trener na poziomie uniwersyteckim. Tak naprawdę, wtedy nie bardzo wiedziałem, kim był Michael Jordan.
Mogłeś obserwować rozwój Michaela Jordana i Scottiego Pippena przed zdobyciem sześciu mistrzostw NBA. Co według ciebie, uczyniło ten duet tak wybitnym?
Byli świetnymi zawodnikami i zawsze dawali z siebie wszystko. Nigdy nie rezygnowali z gry, nawet podczas treningów. Z reguły przydzielaliśmy ich do przeciwnych drużyn podczas treningów. Grali przeciwko sobie tak długo, aż dopadało ich zmęczenie i zdawali sobie sprawę, że potrzebują swoich kolegów z drużyny. Motywowali swoich graczy, co doprowadzało do niesamowitych batalii podczas treningów. Trash-talk znacząco podnosił poziom gry. Bardzo ważny jest fakt, iż kiedy grali z innymi zawodnikami, czuli się częścią tego projektu i jeszcze bardziej poprawili poziom gry. Michael i Scottie przyjęli koncepcję zespołu, nad którą pracowaliśmy.
źródło: youtube.com (MJ23 His Airness Forever)
W sezonie 1990-91 Bulls zostali najlepszym zespołem w lidze. Co było kluczem do sukcesu?
Dojrzałość do zaakceptowania koncepcji zespołu, poznanie swoich ról. Zawodnicy dostosowywali swoją grę w zależności od tego, z kim mieliśmy grać. Kiedy wszyscy zdecydowali się na taki styl gry, udało nam się odnieść zwycięstwo.
Jak wspominasz playoffs 1991 roku? Jakie było nastawienie zespołu przed rozpoczęciem post-season?
Kiedy pokonujesz dwukrotnego mistrza NBA w postaci Pistons – to był pierwszy poważny sprawdzian. Ale wiedzieliśmy, że po dostaniu się do finałów, czeka nas kolejne wyzwanie. Chcieliśmy udowodnić, że nie wystarczy po prostu awansować do ostatniej fazy playoffs. Ponieważ mistrz NBA w poprzednich latach był z Konferencji Wschodniej, chcieliśmy podtrzymać ten trend.
Po trzech porażkach z rzędu z Pistons, Bulls ograli Detroit 4-0 w Finale Konferencji. Czy to był moment, w którym zdaliście sobie sprawę, że możecie zdobyć mistrzostwo?
To była zmiana sposobu myślenia. Pracowałem z Bulls podczas jednej porażki. Pistons byli moim zadaniem. To było moje wyzwanie, by dowiedzieć się, jak pokonać najlepszy zespół na Wschodzie. Każdy mecz, który graliśmy w Detroit, był bardzo ważny, ponieważ to oni byli obrońcą tytułu. Kiedy pokonaliśmy Detroit, nie sądziliśmy jeszcze, że będziemy mistrzem NBA. Wiedzieliśmy, że wciąż czeka nas dużo pracy. Musieliśmy być najlepiej przygotowanym zespołem. Byliśmy szczęśliwi, że udało nam się awansować do finałów, ale wiedzieliśmy, że to będzie kolejna bitwa.
źródło: youtube.com (MJ23 His Airness Forever)
Zdobyłeś mistrzostwo NBA z Lakers w 1972, a w 1991 roku jako asystent trenera. Czy takie mistrzostwo smakuje inaczej, niż to zdobyte, gdy jest się zawodnikiem?
Niezależnie od tego jaką funkcję sprawujesz, nazwanie się mistrzem NBA daje ogromną satysfakcję. Bycie częścią takiej drużyny, bez względu na rolę, jest wspaniałe, ponieważ musieliśmy dużo poświęcić. Oddajesz coś, by zostać mistrzem.
Miałeś możliwość gry dla Lakers, którzy ustanowili rekord NBA (69-13), a do tego pracowałeś z Bulls, którzy ten rekord poprawili (72-10). Co łączyło te drużyny?
Chęć zwyciężania i osiągania sukcesów.
Zdobyłeś dziewięć tytułów mistrzowskich jako asystent Phila Jacksona. Jak wspominasz bycie częścią drużyn, dla których grali Jordan, O’Neal, Bryant?
Niewiele osób ma szansę wygrać mistrzostwa, a ja mam ich dziesięć. Wszyscy lubiliśmy przychodzić do pracy i robić co w naszej mocy, aby osiągnąć te cele. Byłem w dwunastu finałach NBA, ale nie udało nam się wygrać w dwóch z nich. Bardzo chciałem wygrać wszystkie, bo uwielbiałem rywalizację. To jest największe wyzwanie, zebrać grupę ludzi, skoncentrowaną na jednym zadaniu – pracować razem przez niespełna 10 miesięcy, by nadać nowe znaczenie sukcesowi.
źródło: youtube.com (NBA)