19) Orlando Magic – wysoki potencjał niezmienionego składu
PG: DJ Augustin / Markelle Fultz / Michael Carter-Williams / Josh Magette / Hassani Gravett
SG: Evan Fournier / Terrence Ross / Melvin Frazier Jr.
SF: Al-Farouq Aminu / Wes Iwundu
PF: Aaron Gordon / Jonathan Isaac / Amile Jefferson
C: Nikola Vucevic / Mo Bamba / Khem Birch / Chuma Okeke
Orlando Magic to bardzo ciekawy przypadek drużyny, która właściwie niewiele zmieniła się względem minionego sezonu, jeśli chodzi o kształt ich rotacji. Wszyscy kluczowi zawodnicy zostali na swoim miejscu – Vucevic, Gordon, Fournier, a nawet poczciwy Augustin prowadzący atak pozycyjny. Czy jednak oznacza to, że potenjał tej ekipy jest dokładnie taki sam jak w poprzednim sezonie? To już kwestia dyskusyjna. Ostatnio udało im się wygrać 42 mecze i wejść do Playoffów z siódmego miejsca niezbyt mocnej konferencji wschodniej. Rywale po tej stronie ligi nie są w tym roku znacznie mocniejsi (choć wydają a się nieco mocniejsi), więc gra o pierwszą ósemkę znów powinna przyświecać Magic jako cel. Jest jednak jeszcze jeden, równoległy cel, znacznie bardziej złożony. Zespół z Orlando musi się stać lepszym zespołem i nabrać konkretnego kształtu. Czas najwyższy.
Pisząc o nabraniu kształtu, myślę o podstawowym problemie Magic w tym momencie. Kilku z ich najlepszych zawodników nie może grać ze sobą razem na parkiecie. Zarówno Vucevic jak i Mo Bamba są środkowymi i granie nimi obok siebie nie ma sensu – nawet jeśli spróbować, to zabraknie miejsca dla Gordona i Isaaca, którzy mimo stosunkowo dużej ilości dzielonych minut, de facto obaj najlepiej wyglądaliby jako silny skrzydłowy. Czterech kluczowych zawodników (w tym trzech najbardziej perspektywicznych) to podkoszowi. Nie ułatwia to podziału minut i prędzej czy później powinno się skończyć wymianą – siłą rzeczy – najstarszego z tej czwórki, czyli Vucevicia. To bardzo trudna decyzja do podjęcia, bo bez niego drużyna z miejsca stałaby się słabsza, ale tylko tak można uwolnić potencjał drzemiący w tej rotacji. To bardzo trudna decyzja, której podejmowania można było uniknąć, nie podpisując latem nowego kontraktu z czarnogórskim środkowym. Można jednak zrozumieć, że zarząd nie chciał jeszcze rzucać młodych na głęboką wodę, jeśli dzięki Nikoli mają szansę już teraz ogrywać się w Playoffach. Trzeba będzie jednak pozostać czujnym i wiedzieć, kiedy wykonać kolejny krok.
Stosunkowo tłoczna rotacja na pozycjach podkoszowych ma jednak swoje plusy – Orlando to zespół duży, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Wysoki, silny, mogący wystawiać piątki fantastyczne defensywnie. Al-Farouq Aminu, który w zdecydowanej większości zespołów grałby na czwórce, tutaj będzie musiał wrócić na trójkę, najpewniej przewyższając warunkami zdecydowaną większość rywali na tej pozycji. Podobnie jak Jonathan Isaac, który jest jeszcze trochę wyższy, przy czym znacznie dłuższy i niemalże gołym okiem widać, jakie szybkie czyni postępy w grze po obu stronach parkietu. W ubiegłym, drugim sezonie w NBA, w końcu dostał szansę na regularną grę i w 26 minut średnio spędzanych na parkiecie notował 9,6 punktu, 5,5 zbiórki, 1,1 asysty i 1,3 bloku. Udało mu się też dodać rzut za trzy do swojego repertuaru zagrań i przy 3,5 próby na mecz trafiał około 32% rzutów, co jest znaczną poprawą względem pierwszego sezonu. Patrząc na jego poczynania w preseason można sądzić, że w trzecim roku będzie jeszcze lepiej. Swój potencjał już teraz pokazuje też Mo Bamba, który co prawda w pierwszym swoim sezonie nie zachwycił, ale jak wyżej – trochę dusi się w rotacji za Vuceviciem.
źródło:YouTube/Z.Highlights
Obwód jest duża większym, problemem i gdyby był tak obsadzony młodym talentem jak pozycje podkoszowe, Magic byliby w sytuacji idealnej. Tym czasem za rozgrywanie znów bierze się doświadczony, niemal już 32-letni DJ Augustin. Jak na ten moment wygląda na to, że to on będzie wychodził w pierwszej piątce. Z całym szacunkiem dla jego doświadczenia i boiskowej inteligencji – nie jest to koszykarz z umiejętnościami na wyjściowy skład. Nie jest to najmocniejszy punkt Orlando, ale właśnie tu znajduje się potencjalny upgrade względem minionego sezonu – Markelle Fultz. Były pierwszy numer draftu po raz pierwszy od momentu przyjścia do NBA jest już (podobno) zdrowy i dostanie szansę na zaprezentowanie pełni umiejętności. Co prawda jak do tej pory w preseason wciąż nie pokazał się jeszcze dobrze rzutowo (w trzech meczach 9/28 z gry i ani jednej trójki), ale widać zalążki postępu. Fultz świetnie wgląda natomiast atletycznie, jeśli chodzi o zaangażowanie. Razem z Isaaciem i Bambą mają potencjał na zostanie w przyszłości kosmicznym defensywnym tercetem.
Przy całej tej potencjalnej defensywnej prezencji potrzeba też ludzi do rzucania punktów. Nie jest tak, że zupełnie ich nie ma – Evan Fournier przez kilka minionych sezonów udowadniał, że potrafi ciągnąć ofensywę rzutami, ale jest w tym zbyt nieregularny, żeby być prawdziwą pierwszą opcją. Oprócz dużych możliwości strzeleckich, w wieku 27 lat wciąż dokłada on do swojego repertuaru nowe rzeczy, jak chociażby coraz lepszy kozioł. Za nim jest też Terrence Ross, który ma za sobą najlepszy sezon życia. Zagrał w 81 meczach sezonu regularnego, zdobywając średnio 15,1 punktu, 3,5 zbiórki i 1,7 asysty, trafiając 38% trójek przy aż 8 próbach w meczu! Wszystko to wchodząc z ławki rezerwowych. Był to jego pierwszy tak dobry rok po siedmiu latach w lidze – jeśli utrzyma ten poziom, może zapewnić zespołowi potrzebne wsparcie z ławki.