Znamy komplet Finalistów Konferencji NBA – kto faworytem na tym etapie?
Zakończyła się druga runda Playoffów NBA, która wyłoniła czterech Finalistów Konferencji. Kto z nich sięgnie po ostateczny triumf?
Boston Celtics
Popularna jest opinia, że Boston Celtics są na ten moment faworytem do końcowego triumfu. Podtrzymują ją bukmacherzy, którzy tytuł mistrzowski Celtics wystawiają po kursie zaledwie 1.60. To trochę wygląda tak, jakby Boston był całkowitym dominatorem, a ich mistrzostwo było już niemal formalnością…
Chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę, że tak nie jest.
Spośród czterech zespołów, które zostały na placu boju, Boston jak do tej pory w najmniejszym stopniu musiał się wykazać. Wygrał dwie serie ze słabszymi, trapionymi kontuzjami rywalami. Dwa pewne, szybkie zwycięstwa 4-1 na papierze wyglądają więc okazale, ale kiedy przyjrzeć się okolicznościom, zaczyna to nabierać odcieni szarości. W końcu zarówno z wyczerpanymi Heat bez Jimmiego Butlera, jak i z Cavs grającymi bez Allena i przez część serii bez Mitchella, Celtics miał momenty zawieszki. Każdy z tych rywal urwał mecz i to urwał go nie w wyrównanym boju, a w jakimś trudnym do wytłumaczenia blow-oucie.
Oprócz tego, że wciąż nie widzieliśmy w tym roku jak Celtics radzą sobie w sytuacjach podbramkowych, w wyrównanych końcówkach… To wygląda na to, że pokazali tendencje do rozprężania się na przestrzeni serii. Kiedy tak na to spojrzeć, może być to niepokojące.
Jaylen Brown zwraca uwagę na to, że choć traktowani są jako główni faworyci, to jednak przecież nic do tej pory nie wygrali:
„Łatwo jest utrzymać skupienie na osiągnięciu sukcesu, kiedy przegrywałeś przez ostatnie 6 lat. Tak, to błogosławieństwo, ale to, co pozwala nam zachować perspektywę, jest fakt, że jeszcze sobie nie poradziliśmy z tą górką; tylko raz weszliśmy do Finałów.”
– Jaylen Brown
Choć ostatnie lata Bostonu to pasmo – mimo wszystko – rozczarowań w drodze po mistrzowski tytuł, to wielu kibiców NBA chciałoby znów zobaczyć ich potknięcie. Nastroje wokół Bostonu zawsze są mocno spolaryzowane.
„Cokolwiek zrobisz, będziesz pod lupą – nieważne jak dobry jesteś, nigdy nie będziesz wystarczający, albo nie przyniesie Ci chwały, albo uwagi mediów. To ciężkie, ale tak właśnie jest. Musisz przyjąć tę rolę złoczyńcy. Im jestem starszy, tym bardziej zaczynam to bardziej do siebie przyjmować; przestawać przejmować się tym, czy widzą moją wartość czy nie, czy doceniają czy nie. Jestem skupiony na pomaganiu swojej drużynie, na pomaganiu miastu – to jest mój punkt wyjścia.”
– Jaylen Brown
Pomimo tych wszystkich znaków zapytania, jakie zostawiają po sobie Celtics w tych Playoffach; słabość rywali, brak sprawdzenia w crunch time, kontuzja Porzingisa, potencjalnie krótka ławka… To wciąż są faworyci. Nikt z ich potencjalnych rywali nie grał jeszcze na tym poziomie.
Minnesota Timberwolves
Jeśli któraś z czterech drużyn pozostałych w grze ma za sobą tak zwane 'momentum’ – jest na fali, ma za sobą coraz większe grono fanów, generuje szeroko pojęty hype – to jest to Minnesota. Seria z obrońcami tytułu – choć pozbawiona game-winnerów, zaciętych końcówek, czy w ogóle wyrównanych meczów, to przyniosła chyba najwięcej emocji w dotychczasowych playoffowych zmaganiach.
Przede wszystkim jednak seria ta uprawomocniła Timberwolves jako poważnych kandydatów do mistrzowskiego tytułu. Kiedy spojrzymy na pozostałe drużyny w stawce – nikt nie przebył takiej drogi do Finałów Konferencji. Wygraną 4-0 z gwiazdorskimi Phoenix Suns zrzuciliśmy na karb słabości taktycznej rywala (nie bez powodu). Może jednak należy cofnąć się do tej serii, popatrzeć na jej rezultat raz jeszcze i zweryfikować jej znaczenie? Odprawienie do domu Denver Nuggets pokazało, że tamten sweep nie był zbiegiem okoliczności.
Żadna drużyna jak do tej pory nie miała tak wielu tak wyraźnych okazji, żeby udowodnić z jakiego jest tworzywa. Timberwolves te okazje wykorzystują. Mało jest pokazów siły bardziej przekonujących, niż odrobienie 20-punktowej straty w Game 7 na wyjeździe, przy – umówmy się – kiepskim meczu swojego lidera:
„Było ciężko stary. Nie mogłem znaleźć tej nocy swojego rytmu. Musiałem więc zaufać moim kolegom. Obrona cały czas stawiała na mnie pułapki, nawet pomimo mojego braku rytmu. Musiałem więc przez cały mecz podejmować właściwe decyzje. Ja je podejmowałem, a moi koledzy trafiali rzuty.”
– Anthony Edwards
Indiana Pacers
Jeśli w gronie TOP4 zespołów można doszukiwać się underdoga, to właśnie tutaj. Indiana Pacers zdają się odstawać od reszty stawki, zwłaszcza na poziomie tak zwanego 'star power’. Nie ma co się oszukiwać – takie nazwiska jak Luka Doncic, Jayson Tatum, czy teraz już także Anthony Edwards, robią większe wrażenie niż Tyrese Haliburton czy Pascal Siakam.
Droga Pacers do tych Finałów Konferencji także jest traktowana ze sporą rezerwą. W końcu byli to trapieni kontuzjami Bucks bez Giannisa, oraz trudna siedmiomeczowa seria z Knicks, którzy pod koniec wyglądali już jak Czarny Rycerz z Monty Pythona i Świętego Graala.
Tym, co mają Pacers, a co może działać na ich korzyść, jest silna, wyrazista identyfikacja taktyczna:
„Myślę, że odpowiedzią na to pytanie, jest staroszkolny sposób myślenia, że nie możesz grać tak szybko w Playoffach. Myślę jednak, że przy odpowiedniej okazji, możesz to robić, prawda? Myślę, że powoli zmieniamy cały sposób, w jaki myśli się w NBA – że Playoffach musisz zwolnić. My byliśmy w stanie utrzymać to, kim byliśmy.”
– Tyrese Haliburton
Nieczęsto widujemy tak ofensywne, tak szybko grające zespoły, odnoszące sukcesy w Playoffach. Pierwsze mecze serii z Bostonem pokażą, jak rywale poradzą sobie z tym wyzwaniem. Będzie ono tym cięższe, że przez dwa pierwsze mecze wciąż poza grą pozostanie Kristaps Porzingis. Rotacja podkoszowych Pacers jest natomiast szeroka: Myles Turner, Pascal Siaka, Isaiah Jackson, Jalen Smith, Obi Toppin… Każdy długi, każdy wybiegany. Al Horford będzie miał duże ciężary, żeby za tym nadążyć.
„Powiedziałem ekipie, że kiedy wygrywasz Game 7 w Madison Square Garden, to przeszedłeś do historii. To jest coś bardzo, bardzo trudnego. To jest najgłośniejszy tłum kibiców jaki widziałem w NBA.”
– trener Ricks Carlisle
Dallas Mavericks
Przez to, że minionej nocy skumulowały się dwa mecze numer siedem z silnymi narracjami, Dallas Mavericks przechodzą do tych Finałów Konferencji nieco niezauważeni. Ich zwycięstwo z młodą Oklahomą było… Stosunkowo pewne. Po trudnym początku – związanym w dużej mierze ze zdrowiem Luki Doncicia – przyszła pewność i przyszły zwycięstwa.
Czy Luka Doncic nagle zapomniał, że boli go kolano? Nie wiem. Na pewno jednak w trakcie tych Playoffów zdążył zmienić nieco swoją rolę – dostosować ją do skutecznych w ofensywie kolegów. Od pewnego momentu znacznie ograniczył on swoją liczbę rzutów… Jednocześnie znacznie zwiększając ich skuteczność:
Luka Doncic | rzuty na mecz | 3P% | PKT |
---|---|---|---|
pierwsze 7 meczów Doncicia w Playoffs | 24,6 | 22,7% | 28,3 |
ostatnie 5 meczów Doncicia w Playoffs | 19 | 44,7% | 25,8 |
Luka ograniczył się rzutowo, ale rozwinęli się inni. Kyrie Irving gra kapitalne Playoffy, PJ Washington i Derrick Jones Jr. dostarczają ważnych punktów, a Daniel Gafford i Dereck Lively dobrze uzupełniają się w formacji podkoszowej. Nagle (nagle!) przestał być to jednowymiarowy zespół samolubnego Doncicia, a stał się to zespół-zespół, z wieloma opcjami gry.