Wyniki NBA: Warriors jadą do domu, fatalny Klay! Lakers zagrają z Nuggets, kontuzja Ziona
Początek czwartej kwarty, do końca meczu nieco ponad 8 minut. Golden State Warriors przegrywają w meczu eliminacyjnym Play-In z osłabionymi kontuzjami Sacramento Kings różnicą już kilkunastu punktów. Klay Thompson trafił do tej pory 0/8 z gry. Draymond Green popełnia głupią, niewymuszoną stratę. Twarz Steve’a Kerra zdradza wszystko. To jest obrazek, który wygląda jak definitywny koniec ery Golden State Warriors:
[8] LAL – [7] NOP – 110:106
[10] GSW – [9] SAC – 94:118
Kiedy widzimy takie zespoły jak Golden State Warriors – nawet w kryzysie – to oczekujemy, że w meczu o wszystko są w stanie pokazać… Wszystko. Z takimi wyjadaczami jak Curry, jak Thompson, ich sufit w pojedynczym meczu wisi niezwykle wysoko. Wystarczy tylko, by liderzy stawili się w meczu i przewodzili przykładem.
Klay Thompson spędził tej nocy 31 minut na parkiecie i spudłował wszystkie 10 oddanych rzutów. Zdobył okrągłe 0 punktów:
Klay Thompson nie był też osobą nadążającą w obronie za De’Aaronem Foxem:
W ten sposób Klay kończy swój dotychczasowy kontrakt i wchodzi na rynek wolnych agentów. Jego sprawa pozostania w Golden State jest otwarta jak nigdy dotąd.
„Potrzebujemy mieć Klay’a z powrotem. Wciąż ma przed sobą dobre lata. Desperacko go potrzebujemy.”
– trener Steve Kerr
Trochę się uwziąłem, a nie można zrzucać na jednego Klay’a Thompsona ciężaru za przegrany różnicą ponad 20 punktów mecz Play-In. Andrew Wiggins znów był w cieniu i trafił 4/11 z gry. Młody Trayce Jackson-Davis nie był odpowiedzią na Domantasa Sabonisa, bo zagrał łącznie tylko 20 minut. No i przede wszystkim należało oczekiwać czegoś od Stepha Curry’ego. W takim meczu jak ten oddanie skromnych 16 rzutów to jest właściwie przejście obok meczu. 22 punkty, 2 asysty, aż 6 strat…
Słabo. Nie było pomysłu na grę Warriors. Nie było ruchu bez piłki, którym w sezonie potrafili tak zakręcić rywalami – w tym Kings. Widziałem posiadania, w których Steph Curry stał po słabej stronie parkietu – STAŁ – i nie dostawał piłki.
Należą się też jednak brawa dla Kings. Domantas Sabonis zrobił swoje na 16 punktów, 12 zbiórek i 7 asyst. De’Aaron Fox też zagrał nieźle na 24 punkty i 6 asyst, ale to nie oni, jako liderzy, byli tu kluczowi. Keon Ellis w pierwszej piątce nakleił defensywny plaster, do 15 punktów i 5 asyst dokładając 3 przechwyty i 3 bloki. Przede wszystkim był jednak Keegan Murray.
Keegan Murray okazał się w tym meczu lekarstwem na nieobecność Huertera i Monka. Jego 10/20 z gry, a przede wszystkim 8/13 za trzy, ustawiły mecz. 32 punkty, 9 zbiórek – bohater meczu:
Świetny to był mecz, zakończył się po zażartej końcówce i naprawdę mógł pójść na konto dobrze grających Pelicans. Moment zwrotny nastąpił jednak na nieco ponad trzy minuty przed końcem. To wtedy Zion Williamson – kapitalny w tym meczu – zdobył swój 40. punkt… Doznając kontuzji.
Zion wjechał do kosza, trafił rzut, a po wylądowaniu ewidentnie zaczął odczuwać dyskomfort. Strasznie poirytowany cisnął ręcznikiem i poszedł do szatni. Nie wiemy jak poważny jest to uraz (oraz w ogóle czego jest to uraz), ale Williamson na pewno przejdzie ekspresowe badania. W końcu już w piątek mecz o wszystko z Kings:
Zion zszedł z parkietu, a na jego miejsce wrócił dla odmiany naprawdę kiepski tej nocy CJ McCollum. Przez cały mecz trafił 4/15 z gry, w tym 1/9 za trzy. Akurat w tych ostatnich minutach trafił 2 z 3 prób, jednak czwarta kwarta stała pod znakiem 10 punktów zdobytych przez Anthony’ego Davisa i clutch rzutów D’Angelo Russella:
To był mecz, w którym Pelicans mogli zdominować Lakers grą na deskach, ale zabrakło im przysłowiowych „strzelb”. Oprócz CJ McColluma, który zdobył tylko 9 punktów, zawiódł też wracający do zdrowia Brandon Ingram. Panowie złożyli się wspólnie na 8/27 z gry i 20 punktów. Rzucający 40 punktów Zion nie mógł sam tego wygrać. Zwłaszcza, że w ostatnich minutach był już poza boiskiem.
Lakers tym zwycięstwem gwarantują sobie udział w Playoffach, gdzie zagrają z rozstawionymi z drugiego miejsca Denver Nuggets. Przed meczem sugerowano (co wydawało się szalone), że może Lakers powinni przegrać, żeby wygrać drugi mecz Play-In i trafić na dużo lepiej leżących im Thunder. Przypomnijmy – Lakers przegrali z Nuggets 8 ostatnich meczów, w tym zeszłoroczną serię Playoffów wynikiem 0-4.
„To obrońcy tytułu. Rozumiemy jak trudnym rywalem jest dla nas Denver. Sprawią nam problemy, a my musimy sprawić problemy im. Odpoczniemy i wrócimy do analizy rywala, to będzie dla nas ekstremalnie trudna pierwsza runda.”
– LeBron James
Lakers więc szykują się do serii z Nuggets, a Pelicans do meczu z Kings. Na szczęście dla Pelicans, wygrali oni wszystkie 5 meczów z Sacramento w tym sezonie, więc można powiedzieć chyba, że są zdecydowanymi faworytami. Niestety jednak nie wiadomo co z Zionem Williamsonem. No a to on był w starciu z Lakers motorem napędowym. Trzeba oddać, że w swoim pierwszym meczu post-season w karierze wypadł rewelacyjnie. Trafił 17/27 z gry, zdobywając 40 punktów, 11 zbiórek i 5 asyst:
To jednak Lakers byli zespołem zdecydowanie bardziej wielowymiarowym tej nocy. Dostali się na linię rzutów wolnych aż 29 razy (trafili 26) i ktoś powie zaraz, że to gwizdanie pod Jeziorowców, a ja powiem… Że może Larry Nance Jr. nie jest najlepszym rozwiązaniem jako small-ballowy center zastępujący Valanciunasa, który kompletnie nie nadąża za pick’n’rollami z Davisem?
Jonas w pierwszej piątce – jak przewidywaliśmy – spędził tylko 20 minut, trafił 1/7 z gry i nie dał nic w obronie. Jego bezpośredni zmiennik, Larry Nance Jr., wypadł lepiej – zdobył 10 punktów, 12 zbiórek i 5 asyst, ale w defensywie był momentami bezradny. Nie bez kozery wjeżdżający do obręczy Davis i LeBron wymusili na nim 5 fauli.
No właśnie, Anthony Davis – dziś 20 punktów, 15 zbiórek i 3 bloki, ale w sumie skromne 6/16 z gry i duża część punktów z linii rzutów wolnych. Nie trafiał wielu prostych rzutów przy obręczy i można tylko podejrzewać, że plecy jeszcze mu dokuczają.
LeBron James za to jako główny rozrywający zdobył 23 punkty, 9 zbiórek i 9 asyst, na szczęście dla siebie mając wokół skutecznych strzelców – na czele z D’Angelo Russellem, który trafił 5/11 za trzy na 21 punktów i najlepszy w drużynie plus/minus na poziomie +16: