Wyniki NBA: Obrona Clippers zgniotła Lukę! Zacięta końcówka Thunder
Druga kwarta Dallas Mavericks to był najgorszy fragment koszykówki w wykonaniu jednej z ekip od dawna. Trafili przez te 12 minut ŁĄCZNIE 2/21 z gry, w tym 0/5 i zero punktów od Luki Doncicia. Przegrali ten fragment 8:22. Przez całą pierwszą połowę mieli więc na swojej koncie 30 oczek.
Kiedy widziałeś ostatnio 30 punktów na koncie jednej z ekip przy zmianie stron?
Luka Doncic był… Jak jest wkur***** po słoweńsku?
MIA [8] – BOS [1] – 94:114
DAL [5] – LAC [4] – 97:109
IND [6] – MIL [3] – 94:109
NOP [8] – OKC [1] – 92:94
Można przyczepić się dziś do Luki i ponarzekać na to, jak to przez cały sezon dominował, a dziś nie dowiózł. Można, ale byłoby to jednak spłycenie meczu. Powinniśmy chyba mówić przede wszystkim o Los Angeles Clippers i w jakiej wspaniałej dyspozycji, jak dobrze przygotowani stawili się na to starcie. Jak bardzo zostawili za sobą kłopoty z końcówki sezonu regularnego – i to pomimo nieobecności Kawhi Leonarda.
Tyronn Lue nie wymyślił żadnych cudów na kiju – żadnego podwajania Luki Doncicia, żadnego rotowania trzeciego obrońcy ze słabej strony – nie. Doncicia krył po prostu Terance Mann, ale za to krył go na milimetr, od samej połowy. Był przy nim przez cały czas. Zatrzymywać Lukę na skuteczności 1/7 przez połowę meczu to coś, co zasługuje na oklaski.
Oczywiście, nie sam Terance Mann uczynił ten mecz dla Clippers. Defensywa całego zespołu była tej nocy imponująca – zwłaszcza w pierwszej połowie. Ivica Zubac był świetny w pomalowanym, Russell Westbrook z ławki rotował w obronie z niesamowita energią, no i Paul George dyrygował tym wszystkim – trafiając w sumie słabe 4/12 za trzy i tak był mocno plusowym zawodnikiem w tym meczu:
Na koniec drugiej kwarty Clippers prowadzili już różnicą 26 punktów i był to absolutny blow-out. Jasne – w drugiej połowie Luka Doncic nie dał już sobą tak pomiatać. Po zmianie stron zdobył 22 punkty, Kyrie dorzucił mu 25 punktów i Dallas przez całe te 24 minuty gonili wynik, ale był on zbyt daleko, żeby ostatecznie go dogonić.
To, co udało im się zrobić, to zredukować straty do 10 oczek w ostatnich minutach.
To, co zaskoczyło, to nie tylko świetna defensywna postawa Clippers, ale przede wszystkim ich ofensywne przebudzenie. W ostatnim czasie brak Kawhi Leonarda w połączeniu ze słabszym niż 'świetny’ meczem Paula George to było połączenie, które nie dawało zwycięstw. Dziś jednak do gry w ataku stawili się inni. Świetny pod koszem był Zubac, który zdobył 20 punktów, często grając przeciwko small-ballowym ustawieniom (26 minut Maxi Klebera to był duży błąd Mavericks). Wspomniany Paul George na przeciętnej skuteczności wykręcił 22 oczka, ale przyszedł on – dawno nie widziany, długo wyczekiwany: James Harden.
Nie zagrał meczu na 8 rzutów i 7 strat, jak miewa ostatnio w zwyczaju. Nie – zdobył 28 punktów, 8 asyst, tylko 1 stratę, był skuteczny, chętny gry:
Trener Jason Kidd miał z kolei spory kłopot. Daniel Gafford kompletnie sobie nie radził i spędził na parkiecie 14 minut. Grający z ławki Dereck Lively też nie zagrał nawet 20 minut. Stąd długie minuty Maxi Klebera – też fatalnego. Cała siła Mavs po trade deadline, wynikająca z pozyskania solidnych graczy na centra, gdzieś wyparowała.
„Z pełną szczerością – byli dziś goście, którzy przyszli przygotowani do gry i goście jak ja, którzy wyszli na parkiet i tylko biegali w tę i z powrotem. Czułem, jakbym nie był w stanie zrobić nic, jakkolwiek przyczynić się dla drużyny.”
– Daniel Gafford
Bardzo blisko niespodzianki było w meczu Thunder z Pelicans – ale czy na pewno? Ludzie chyba cały czas jeszcze nie ufają tym młodym Thunder, pomimo zwycięstwa w piekielnie trudnej konferencji zachodniej. Dziś można spojrzeć na sytuację dwojako:
- Thunder, grając przeciwko rywalowi, który ledwo przeszedł Play-In, który gra bez swojego najlepszego gracza (kontuzja Ziona), wygrali o włos, nie potrafiąc zdobyć punktu przez pięć minut czwartej kwarty.
- Młody, debiutujący w Playoffach Thunder pokazali, że w sytuacji kryzysowej są w stanie się przełamać, wziąć w garść i wygrać mecz po bardzo słabej kwarcie akcjami, które wymagają masy zimnej krwi.
Są plusy i minusy.
Na minutę przed końcem na tablicy wyników mieliśmy remis po 90. Chet Holmgren notuje swój piąty w meczu blok, ściągając kiepskiego dziś Brandona Ingrama w pomalowanym. Chwilę później Shai Gilgeous-Alexander jedzie z McCollumem w izolacji. To są momenty:
Chwilę później ten sam CJ McCollum – który miał dziś zrozumiałą potrzebę brania gry na siebie – mógł zostać bohaterem i trafić rzut na zwycięstwo. Mógł, ale usiadł na nim Cason Wallace w kapitalnym defensywnym posiadaniu:
Co tu dużo gadać – nie był to mecz piękny dla oka. Jonas Valanciunas jednak dostał duże minuty i zebrał w nich 20 piłek (aż 9 w ataku), niemal samodzielnie ogrywając Thunder na deskach. To i trójki Trey Murphy’ego (5/12) trzymało Pelicans w grze do końca.
Thunder bowiem też nie byli przesadnie skuteczni, ale ich trzon działał w sumie sprawnie. Chet Holmgren dał 15 punktów, 11 zbiórek i 5 bloków, radząc sobie w obronie. Nie wygrał dla Thunder deski, ale nie takie były założenia. Jalen Williams dał 19 punktów, 7 zbiórek i 4 asysty, dobrze wglądając w obronie i odciążając obwodowych od gry na piłce. Przede wszystkim jednak Shai Gilgeous-Alexander przyszedł do gry jak na lidera przystało. Dał 28 punktów, 6 zbiórek i 4 asysty i dużo pewności siebie:
Można było spodziewać się tutaj upsetu, albo przynajmniej sporych problemów Bucks. Ja się spodziewałem. Damian Lillard jednak wybił nam takie myśli z głowy. Damian Lillard – w tym naprawdę kiepskim dla siebie sezonie – przyszedł na Playoffy „na galowo”. Pierwszą kwartę Lillard przegrał z Pacers 19:21. W sensie on sam przegrał – Bucks wygrali ją różnicą 9 punktów:
Różnica na końcu wyniosła 'tylko’ 15 oczek, ale to był blow-out okrutny. Pod koniec drugiej kwarty różnica wynosiła już 30 punktów i po zmianie stron nic nie miało już za bardzo znaczenia.
Bucks bardzo próbowali zrekompensować brak Giannisa Antetokounmpo. Trener Rivers wiedział, że nie może pozwolić sobie na duet Lillard-Beasley w obronie przeciwko kontratakom Pacers, więc w pierwszej piątce wyszedł Pat Beverley. Zdobył 5 punktów i plus/minus na poziomie +17, w jego stylu.
Nie tylko Lillard był świetny. Beverley dobrze ograniczył poczynania obwodu Pacers, zatrzymując Haliburtona na 9 punktach, 7 zbiórkach i 8 asystach. Khris Middleton wrócił do bycia świetną drugą opcją z 23 punktami, 10 zbiórkami i 4 asystami. Brook Lopez dał 11 punktów, 4 zbiórki, 3 asysty i 3 bloki – na papierze bez szału, ale radził sobie z Mylesem Turnerem (5/17, 29% skuteczności od centra!):
To był jednak przede wszystkim show Damiana Lillarda. Gdyby chciał – gdyby musiał – wykręciłby tu jakiś historyczny wynik. W drugiej połowie bowiem nie zdobył już nawet punktu – wszystko nawrzucał przed zmianą stron. A było to 35 punktów, 6 zbiórek i 3 asysty i jeszcze przed przerwą 11/19 z gry i 6/10 za trzy:
Tak, jak można się było spodziewać, Heat bez odpowiedzi na Celtics. Nie w tej formie, nie w tym składzie, nie z tymi kontuzjami. Było to potworne lanie – zwłaszcza pod koniec trzeciej kwarty. Prowadzenie Bostonu sięgnęło tam w pewnym momencie ponad 30 punktów. Pełna kontrola.
Tylko w jednym momencie serca kibiców Celtics mogły nieco przyśpieszyć: Kiedy wyskakujący Jayson Tatum został wycięty przez Caleba Martina i wylądował na plecach. Wyglądało groźnie, ale ostatecznie nic się na szczęście nie stało:
Tyler Herro – najgroźniejsza i ostatnio jedyna broń ofensywna Heat – został zatrzymany przez obronę Celtics na 4/13 z gry, co dało skromne 11 oczek. Caleb Martin i Jaime Jaquez nie trafiali (0/6 za trzy), a wracający niespodziewanie z bolących pleców Duncan Robinson przez 15 minut z ławki niewiele zdziałał.
Heat mogli podawać do Bama Adebayo i robili to. Bam trafił 10/18 swoich rzutów, zdobywając dobre w końcu 24 punkty i 6 zbiórek. To było jednak za mało.
Boston Celtics, w porównaniu do Miami Heat, mają tysiące opcji ofensywnych. Każdy rzuci z rękawa kiedy trzeba:
Liderem był jednak Jayson Tatum, który paradoksalnie nie trafiał jako jedyny z Bostonu – tylko 1/8 za trzy w jego wykonaniu. Nie powstrzymało go to jednak przed zdobyciem 23 punktów, 10 zbiórek i 10 asyst – pierwszego w karierze playoffowego triple-double: