Wyniki NBA: Doncic wygrywa defensywą! Pacers ogrywają Bucks na 1-1, Suns dalej piach!
W pierwszym meczu Clippers zgnietli Mavericks w defensywie – zatrzymali Lukę Doncicia na 4 trafionych rzutach z 13 oddanych w pierwszej połowie. Dziś Luka im nie dał. Dziś przyszedł do meczu znacznie lepiej nastawiony. Dziś to on zgniatał:
PHX [6] – MIN [3] – 93:105 (0-2)
IND [6] – MIL [3] – 125:108 (1-1)
DAL [5] – LAC [4] – 96:93 (1-1)
Dallas Mavericks wygrali tym razem z Clippers, choć nie było to kompletnie odmienione Dallas. Wciąż miało swoje problemy – na przykład na centrze. Daniel Gafford znów zawiódł i rozegrał 14 minut, a długie minuty musiał grać Maxi Kleber w small-ballu. Znów nie było żadnego sensownego podkoszowego i znów nikt oprócz Luki i Irvinga nie potrafił dostarczać punktów.
Pomimo tego udało się dowieźć zwycięstwo. Pamiętasz, jak w ostatnim meczu Luka Doncic wściekł się na Klebera, ze ten nie potrafi złapać prostego podania? To zobacz jak od razu pobiegł zbić mu pionę, kiedy ten zebrał kluczową piłkę w końcówce:
Luka naprawdę przyszedł do tego meczu inaczej, niż do ostatniego – jak lider.
Tyczy się to nie tylko ofensywy, w której był – jak zwykle – świetny. Luka Doncici był dziś też – czekaj, sprawdzam, czy to nie pomyłka – tak: był kapitalny w obronie:
Tim McMahon z ESPN wyciągnął z tego meczu niebywałą statystykę. Zawodnicy Clipeprs – kiedy krycie przez Doncicia – trafili w tym meczu 2/17 rzutów z gry, zdobywając 5 punktów. Luka zagrał jak defensywna maszyna:
Po stronie Clippers było przed meczem sporo optymizmu, bowiem wrócił po przerwie Kawhi Leonard. Wrócił trochę zardzewiały ofensywnie. Oprócz 7 zbiórek, 2 asyst i aż 4 przechwytów, zdobył skromne 15 punktów na skuteczności 0/5 za trzy. Mieli go jednak jako opcję – mieli też Paula George’a (22 punkty) i znów dobrego Jamesa Hardena (22 punkty, 8 asyst, choć tylko 2/10 za trzy) a i tak nie byli w stanie wypracować sobie na przestrzeni meczu przewagi. Ich nieskuteczność doprowadziła do zaciętej końcówki, w której Luka, Kyrie i PJ Washington (10 punktów w 4. kwarcie) okazali się lepsi.
Kyrie Irving czarował:
Dziś Clippers nie mieli już odpowiedzi na Doncicia. Jasne – gdyby trafiali rzuty choćby na przyzwoitym poziomie, mogliby prowadzić w tej serii już 2-0. Nie można jednak nie doceniać w tym 26% za trzy i 36% z gry Clippers obrony Mavericks.
Luka Doncic na parkiecie spędził 45 minut, zdobywając 32 punkty, 6 zbiórek i 9 asyst i wyglądając jak najlepszy dzisiaj gracz w NBA:
Do remisu nie doprowadzili z kolei Phenix Suns, którzy pokazali, że pierwszy mecz z Timberwolves to nie był wypadek przy pracy. Suns znów mieli dziś duże kłopoty. Przez nieco ponad 2 kwarty utrzymywali się w grze dzięki indywidualnym talentom ofensywnym sowich liderów, ale w połowie trzeciej kwarty zaczęło się wszystko sypać.
Spójrz na ten nieco dłuższy fragment, jak rozpoczęli czwartą kwartę. Proste rzuty Timberwolves spod kosza i spóźniony z rotacją Durant, jakby to był mecz sezonu regularnego, a nie seria, do której się taktycznie przygotowujesz; do tego proste straty, faule w ataku, pudła z nieprzygotowanych pozycji… Wyglądali jak zespół grający ze sobą pierwszy raz, bez rozgrywającego:
Devin Booker – po dwóch meczach – jest w tej serii straszny. Dziś trafił 1/6 za trzy, zdobył 20 punktów, ale oprócz 6 strat popełnił też 6 fauli i nie dokończył spotkania. Tutaj faule numer 5 i 6, wynikające z czystej frustracji, z niemocy:
Anthony Edwards mentalnie góruje nad całą trójką liderów Wolves. Spójrz tylko, co robi biednemu Bradley’owi Bealowi:
Edwards czuje się jak mistrz świata w meczu, w którym trafił 3/12 z gry. Mental, co?
Suns naprawdę nieźle bronili Edwardsa na piłce – zdobył on w sumie skromne 15 punktów, dokładając 5 zbiórek, 8 asyst i 3 przechwyty. Dużo gorzej Suns radzili sobie jednak z resztą defensywy. Rudy Gobert, kiedy tylko dostawał piłkę pod kosz, trafiał – 6/8 z gry, 18 punktów, 8 zbiórek i 3 przechwyty. Mike Conley był świetną „przerzutką” na obwodzie i korzystał z krycia na Edwardsie – zdobył 18 punktów. Prawdziwym bohaterem tego meczu był jednak Jaden McDaniels. W obronie krył najgroźniejszych graczy rywala, a w ataku trafił 10/17 z gry na 25 punktów i 8 zbiórek:
Spodziewaliśmy się w pierwszym meczu Pacers z Bucks, że Milwaukee może mieć problemy. Wówczas jednak Damian Lillard był genialny, a Pacers beznadziejni. Co się jednak odwlekło, to nie uciekło. Pacers wzięli się w garść i nie tylko pokonali dziś wyżej rozstawionych rywali – w czwartej kwarcie nie zostawili na nich suchej nitki.
Do czwartej kwarty Pacers przystępowali z dość wysoką , 9-punktową przewagą. W połowie kwarty było już +23. Tegoroczni Pacers nie są znani z obrony, ale tu naprawdę się zawzięli:
Bucks – dalej bez Giannisa Antetokounmpo – nie wytrzymali tempa tego meczu. Pacers nie tylko trafili więcej trójek, ale przede wszystkim rozdali aż o 14 asyst więcej. Damian Lillard znów był dziś dobry, ale znów tylko w pierwszej połowie – do przerwy rzucił 26 ze swoich 34 punktów.
Pascal Siakam drugi raz z rzędu wyglądał kapitalnie przeciwko Bucks i wychodzi tu brak Giannisa. Pod jego nieobecność trudno znaleźć odpowiedniego obrońcę. Dziś Siakam bardzo skuteczny na 16/23 z gry i 37 punktów, 11 zbiórek, 6 asyst:
Siakam miał dziś lepsze wsparcie zespołu. Mocno pilnowany Haliburton zdobył co prawda 12 punktów, ale do obręczy latał Myles Turner, zdobywając 22 punkty, 7 zbiórek, 6 asyst i 3 bloki na świetnej skuteczności. Pomogło tez 20 punktów Andrew Nembharda. Pacers jadą do siebie z naprawdę niezłym wynikiem 1-1 i jeśli Giannis szybko nie wróci, to może zrobić się gorąco.
Haliburton nie może się doczekać meczów u siebie:
„Mieliśmy lepszą publiczność na wielu meczach sezonu regularnego, niż ta, przy której graliśmy przez ostatnie dwa mecze.”
– Tyrese Haliburton
Solidna szpileczka w kibiców Bucks.