Wyniki NBA: Comeback Kings, choke Lakers! Warriors wysoko ogrywają Bucks!
On chciał rzucać, nie? Naprawdę pomyślał, że rzuci:
ORL – WAS – 119:109
LAC – HOU – 122:116
MEM – PHI – 115:109
CLE – ATL – 101:112
CHI – UTA – 119:117
OKC – POR – 128:120
MIL – GSW – 90:125
SAC – LAL – 130:120
Bez cienia wątpliwości największym hitem minionej nocy było starcie Golden State Warriors z Milwaukee Bucks, które… Zakończyło się niespodzianką, trzeba to przyznać. Niespodzianką nie jest sam fakt, że Golden State wyszło z tego starcia zwycięsko. W końcu pomimo upokorzenia z rąk Bostonu w weekend, Warriors wygrywają ostatnio sporo. Nie wygrywali jednak wiele z mocnymi rywalami – a już na pewno nie tak wysoko.
To był blowout i to dość brutalny.
Pierwsza kwarta była jeszcze stosunkowo wyrównana, ale druga skończyła się 20-punktową przewagą Warriors. W trzeciej Bucks zniwelowali jeszcze straty, ale czwarta to była już zabawa do jednej bramki… kosza.
Kiedy spojrzymy na Giannisa i Lillarda, okaże się, że rozegrali solidne spotkania na 23 i 20 punktów. Tu pozytywy się jednak kończą. Malik Beaslye? 0/6 za trzy. AJ Green z ławki? 0/5 za trzy. Bucks trafili zaledwie 28,2% rzutów z dystansu, a to i tak tylko dlatego, że Lillard dał solidne 5/10 w rzutach z daleka. Nie licząc jego, Buck trafili 6/29.
Druga sprawa – zbiórki. Przegrać na deskach z mającymi takie problemy pod koszem Warriors? Przegrać różnicą aż 14 zbiórek? Wiadomo, wynika to w dużej mierze z dysproporcji w spudłowanych rzutach, ale przy frontcourcie Giannis-Lopez nie można tak oddać zbiórki. 8 zbiórek Stepha i 7 Podziemskiego – tu lądowaly te wszystkie spudłowane trójki.
Tylko 4 zbiórki zdobył Jonathan Kuminga, ale do tego dołożył 20 punktów i 3 bloki – znów był agresywny, znów był skuteczny:
Warriors mają problemy na pozycji centra, a Steve Kerr po raz chyba piąty w tym sezonie znajduje to samo rozwiązanie. W pierwszej piątce jako center wyszedł Draymond Green, a Kevon Looney z ławki znów wyglądał marnie. Grał więc młody Trayce Jackson-Davis i grał świetnie. Nie potrafię zrozumieć dlaczego po świetnych występach regularnie wraca do grania po kilka minut. Dziś przez 18 minut z ławki trafił 7/8 z gry na 15 punktów, 6 zbiórek i aż 4 bloki, w tym dwa takie, które zawstydziły Giannisa:
Tego blowoutu mogłoby nie być, gdyby Steph nie był skuteczny. Wiemy, że nie zawsze jest – zwłaszcza w tym sezonie. Dziś trafił 6/10 za trzy, zdobywając 29 punktów, 8 zbiórek i 5 asyst:
Czy to był niesamowity comeback Kings, czy może naprawdę dramatyczna czkawka Lakers?
Pierwsza kwarta była dla Jeziorowców świetna. W pewnym momencie prowadzenie sięgało 19 oczek, a Kings nie mogli trafić rzutu. 2/10 za trzy, więcej fauli, trafiający po przeciwnej stronie D’Angelo Russell. Na drugą kwartę Kings wyszli już inaczej. Przede wszystkim z gorącym Malikiem Monkiem.
Monk w samej tylko drugiej kwarcie trafił 6/7 z gry, w tym 2/2 za trzy, zdobywając 14 punktów. Kings wygrali tę kwartę 44:20. Zaczynali ją z deficytem 10 punktów, kończyli z przewagą 15:
I tak oto w tym przedziwnym meczu Kings całą drugą połowę utrzymywali wysoką przewagę po tym, jak w pierwszych kilku minutach obrywali 20 punktami różnicy. O drugiej połowie możemy powiedzieć, że była wyrównana. Ba, Lakers nawet nieco ją wygrali, wykorzystując fakt, że Kings po zmianie stron trafili zaledwie 2/11 za trzy. Lakers byli więc lepsi w drugiej połowie i w pierwszej kwarcie… A przegrali mecz. Przegrali drugą, fatalną kwartą, w której tylko Rui Hachimura trafił więcej niż jeden rzut. Trafił dwa. Austin Reaves był 0/6.
Rui Hachimura w ogóle rozegrał udane zawody, trafiając 13/17 z gry na 29 punktów. Kings wciąż nie mają indywidualnego obrońcy na skrzydłach, może ich to ugryźć w Playoffach. Świetnie zaprezentował się też LeBron, zdobywając 31 punktów, 5 zbiórek i 13 asyst:
Zawiódł za to Anthony Davis, nie pierwszy raz przegrywając pojedynek z Domantasem Sabonisem. Jego skromne 14 punktów i 11 zbiórek spotkało się z 16 punktami, 20 zbiórkami (!) i 12 asystami. Pomimo tego solidnego triple-double i świetnego w drugiej kwarcie Monka, gwiazdą meczu był De’Aaron Fox. Jego łupem padły 44 punkty, 4 zbiórki i 4 asysty:
Niepokojące sceny rozegrały się w trakcie starcia Thunder z Blazers. W pewnym momencie Bismack Biyombo, stojąc przy ławce rezerwowych… Po prostu osunął się na ziemię:
Wykonane od razu badania nie wykazały podobno niczego niepokojącego – miało być to „zwykłe omdlenie”.
Thunder poradzili sobie pomimo tej sytuacji z Blazers, znów prowadzeni przez swój flagowy tercet. Chet Holmgren? 21 punktów, 14 zbiórek, 5 asyst i zdecydowanie najlepszy w zespole plus/minus na poziomie +32:
Jalen Williams – świetny po obu stronach parkietu – dostarczył 31 punktów, 4 zbiórek, 3 asyst i 3 przechwytów. Do tego Shai Gilgeous-Alexander i jego 37 punktów:
Po genialnym występie na 45 punktów, znów dostaliśmy świetny występ od Aleprena Senguna. Turecki center Rockets tym razem zdobył mniej punktów, ale za to obfite triple-double z 23 oczek, 19 zbiórek i 14 asyst przeciwko mocnym rywalom z Los Angeles:
Świetna postawa Senguna nie wystarczyła żeby wygrać. Tym razem każdy element tercetu Harden-George-Leonard miał dobry dzień, zapewniając Clippers zwycięstwo. James Harden znów miał problemy ze skutecznością – 1/5 za trzy – ale dał istotne (zwłaszcza w kontekście nieobecności Westbrooka) 21 punktów, 5 zbiórek i 7 asyst. Paul George trafił efektywne 7/15 na 21 punktów, a Kawhi zdobył najlepsze w zespole 28 punktów, 6 zbiórek i 7 asyst:
Drobna awantura miała miejsce na parkiecie w Salt Lake City. Spięli się jednak nie zawodnicy, a zawodnik z trenerem. Collin Sexton wyraźnie nie dogadał się z jednym z asystentów ekipy Bulls:
Górą byli Bulls, serwując Jazz ich 8. porażkę w 10 ostatnich meczach. No ale skoro w pierwszej piątce wychodzi Brice Sensabaugh, to chyba jasny sygnał, że trwa tu już tankowanie. Mecz rozstrzygnął się mimo wszystko w samej końcówce, a DeMar DeRozan po raz kolejny dał pokaz tego, jak skuteczny jest w czwartych kwartach. Dziś aż 17 ze swoich 29 punktów zdobył właśnie w ostatniej odsłonie:
Atlanta Hawks wygrali 4. mecz z 6 rozgrywanych pod nieobecność Trae Younga. Przerwa lidera ewidentnie im służy. Posłużył im też brak Donovana Mitchella, Maxa Strusa i Evana Mobley’a w składzie Cavaliers. Najlepszy na parkiecie był dziś Bogdan Bogdanovic, autor 23 punktów i 6 asyst:
Memphis Grizzlies pokonali bardzo mocno osłabiony skład Sixers. Pod nieobecność Embiida hulał sobie Jaren Jackson Jr., zdobywając 30 punktów, 11 zbiórek i 6 bloków;
Orlando Magic ograli Washington Wizards, a ich lider Paolo Banchero dostarczył dziś 25 punktów, 6 zbiórek i 10 asyst: