Wolves vs Grizzlies – czy Wolves mają patent na Moranta?
Playoffy moi drodzy! Czas przyjrzeć się poszczególnym zestawieniom i zastanowić, co możemy zobaczyć na parkiecie w pierwszej rundzie. Formuła teoretycznego przewidywania tego, kto ma większe szanse jest już jednak trochę nudna. Zamiast tego zrobimy więc tak – na początku każdej 'zapowiedzi’ rzucę trzy kluczowe dla danej rywalizacji punkty, a potem pooglądamy konkretne rozwiązania, które już pojawiały się w meczach obu ekip w sezonie regularnym. Taka mini odprawa wideo przed serią. Wcześniejsze zapowiedzi, jeśli jeszcze ktoś nie przejrzał:
Tym razem do przeanalizowania seria dwóch ekip, których w tabeli dzieli aż 5 pozycji, jednak których starcie może być zaskakująco wyrównane. Pierwszy mecz w sobotę o 21:30.
- Pojedynek Ja Moranta z Anthonym Edwardsem. Jeden z nich ma 22, a drugi 20 lat – mimo wszystko są oni zawodnikami decydującymi o losach swoich zespołów w Playoffach. Obu można w mniejszym lub większym stopniu nazwać liderem swojego zespołu. Być może Edwards nie jest jeszcze lepszym koszykarzem od Townsa, ale widząc jego mental i wpływ na resztę zespołu, spokojnie można go nazwać liderem. Aż się micha cieszy, że ci goście najpewniej w wielu, wielu posiadaniach staną naprzeciw siebie, a ich playoffowe starcia mogą być ozdobą nie tylko tego, ale i wielu kolejnych sezonów. Czysto boiskowo, są to w swoich ekipach najwięksi dostarczyciele punktów z gry bezpośrednio na piłce i to na nich skupią się pierwsze linie defensyw.
- Szybki atak. Oba zespoły grają tempem z top10 ligi, oba mają wiele posiadań w kontratakach i oba zdobywają z nich bardzo dużo punktów (Grizzlies 24,8 na mecz, Wolves 21,5 – kolejno 1. i 7. miejsce w lidze). Jeśli ktoś liczy na Playoffowe szachy, to ta seria może nie być do końca dla niego. Oczywiście – szybki atak nie oznacza bezmyślnego grania. Kluczem dla obu ekip będzie prawdopodobnie zrezygnowanie z walki o ofensywne zbiórki i skuteczny, zorganizowany powrót do defensywy. Być może któryś z trenerów sięgnie po krycie na 3/4 boiska. Wyczucie chwili będzie w tym względzie kluczowe.
- Czy zadaniowcy dowiozą? Wolves dysponują tercetem kreatorów. Edwards i Russell sami stworzą sobie okazje po koźle, a Towns znajdzie rzut z przewyższenia w większości sytuacji. To są zawodnicy, do których możesz rzucić piłkę kiedy atak pozycyjny nie działa i liczyć, że sami jakoś władują piłę do kosza. Grizzlies, oprócz Ja Moranta, nie mają tak wyraźnych postaci. Desmond Bane, Dillon Brooks, De’Anthony Melton – oni też to potrafią grać na piłce, ale na nieco inną skalę. W sezonie regularnym udowodnili, że kolektywnie potrafią przejąć rzuty swojego lidera. Pytanie, czy stać ich na wzięcie na siebie ostatniego rzutu na zwycięstwo równo z syreną?
(kursy z dnia 16.04.2022)
wideo-odprawa
Może to być dla niektórych zaskakująca teza – zwłaszcza w kontekście tego, za jakiego 'mięczaka’ uważany jest pod koszem Karl-Anthony Towns, w kontraście do twardziela Stevena Adamsa. Wszystko wskazuje jednak na to, że to właśnie dla Adamsa może nie być prosta seria. W trzech meczach sezonu regularnego między Grizzlies a Wolves w których zagrał Adams, jego łączny plus-minus wyniósł – uwaga – aż -45! Fakt, ze w jednym z tych spotkań wszyscy zaliczyli potwornie minusowe linijki, bo była to wysoka porażka. Niemniej aż -17 wyniósł plus/minus Adamsa w jednym z wygranych meczów. Z czego to wynika?
Z jednego dość prostego faktu. Zawodnik, którego nominalnie kryć musi Adams, czyli Karl-Anthony Towns, bardzo dużo operuje z piłką na obwodzie, szukając rzutów za trzy. Do tego stopnia woli on unikać wychodzenia do niego wysoko, że zmienia krycie w bardzo nieintuicyjnych momentach:
W sytuacji, w której obu grających zasłonę zawodników ma umiejętności obwodowe godne rzucającego obrońcy, Adams czasem wpada w panikę:
To może być seria, w której sympatyczny Nowozelandczyk nie zobaczy wielu minut gry. Tu potrzebny jest bardziej mobilny center pokroju Jarena Jacksona Jr.. Szansą na wykorzystanie Stevena Adamsa i skorzystania z przewagi warunków w zestawieniu go z innym wysokim, byłoby krycie strefą, w której Adams może zostać nisko, nie martwiąc się o zmiany krycia. Strefa przeciwko ekipie, która trafia najwięcej trójek na mecz w całej lidze (14,8) to jednak bardzo ryzykowna zabawa.
Towns będzie więc sprawiał taktyczne problemy Grizzlies. Teoretycznie mniejszym problemem powinien być duet D’Angelo Russell & Anthony Edwards – w końcu obrońców obwodowych jest w rotacji trenera Jenkinsa co nie miara. Ostatecznie wciąż jeszcze młody i trochę nieokrzesany Edwards w ważnych momentach potrafi zatrzymać się sam, oddając na siłę rzuty po koźle. Sam nie zatrzyma się za to Ja Morant. Timberwolves chyba jednak wcale nie zamierzali na to liczyć.
Pat Beverley będzie wysyłany do krycia Moranta, to jasne. Przyklei się do niego i spróbuje mu uprzykrzyć życie. Jeszcze bardziej ekscytująca wydaje się jednak wizja pojedynków 1 na 1 Moranta z Edwardsem:
Tu jednak nie może chodzić o samą tylko obronę 1 na 1. Obecna NBA wymaga podejścia holistycznego, bardziej systemowego do defensywy. Stąd czasem tak trudno niewprawnym okiem rozpoznać dobrą obronę (która nie zniknęła z NBA po latach 90′, tylko zaczęła polegać na trochę innych rzeczach). W kontekście mądrej obrony za mało mówi się o postępie, jaki wykonał na przestrzeni ostatniego roku Karl-Anthony Towns. Jeszcze rok temu był on gościem do objeżdżania po zasłonach. Teraz z nowym, bardziej agresywnym schematem bronienia picków typu 'show’, w którym KAT wychodzi wysoko do piłki, ich defensywa skoczyła z 28. na 13. miejsce w lidze.
Tak się składa, że Ja Morant nie radził sobie w ostatnich starciach najlepiej z tym schematem obrony. W dwóch ostatnich meczach trafił łącznie tylko 12/41 rzutów z gry, w tym 0/11 za trzy! O ile jego dynamiczny pierwszy krok pozwala mu czasem przejść pomiędzy podwojeniem i znaleźć drogę do obręczy, tak jeśli nie znajdzie tego pierwszego kroku, na obwodzie zaczynają się kłopoty: