Wizards i Jazz wygrywają, kontuzja Embiida
Washington Wizards uniknęli dzisiejszej nocy sweepu, chociaż nie było to łatwe zadanie. Wielkim ułatwieniem dla Czarodziejów i jednocześnie bardzo niepokojącą informacją dla Sixers była kontuzja Joela Embiida. Środkowy doznał groźnie wyglądającego upadku w pierwszej kwarcie i choć wrócił później do gry, to tylko na chwilę. Ostatecznie po rozegraniu zaledwie 11 minut, JoJo przedwcześnie zakończył mecz skarżąc się na ból kolana. Na ten moment nic więcej nie wiadomo, a zawodnika czekają badania, które powiedzą więcej o tym, jak poważny jest to uraz:
Pomimo braku Embiida, Philly miała spore szanse na zwycięstwo, praktycznie do samego końca. Wszystko za sprawą Tobiasa Harrisa (21/13), który był najlepszym strzelcem Philly. Niestety po drugiej stronie arsenał opcji ofensywnych okazał się tym razem pokaźniejszy. Oczywiście swoją robotę wykonał Bradley Beal (27 pkt):
Jednakże sam Beal by nie wystarczył. Russell Westbrook zdobył co prawda triple-double (19/21/14), lecz zrobił to na katastrofalnej skuteczności (3/19). Tym razem na placu boju pokazali się zadaniowcy. Robin Lopez odnalazł w sobie wersję Kareema Abdul-Jabbara, zdobywając 16 pkt (8/11 z gry) głównie za pomocą haków:
Daniel Gafford (12 pkt i 5 blk) i przede wszystkim Rui Hachimura (20 pkt i 13 zb) udowodnili, że nie można ich całkowicie odpuszczać:
Szczególnie Rui, który trafił najważniejszą trójkę tego wieczoru, dzięki czemu Wizards wygrali ostatecznie 122-114:
W drugim spotkaniu rozgrywanym tej nocy, Utah Jazz wygrali 120-113 i objęli prowadzenie 3-1 w serii. W zeszłym sezonie taka przewaga nie skończyła się najlepiej dla Jazzmanów, lecz teraz okoliczności są diametralnie inne. Utah nie tylko dysponuje silniejszą kadrą niż w bańce (przede wszystkim powrót Bogdanovica), ale jest zwyczajnie lepszą drużyną niż wtedy, a i rywal nie stanowi aż takiego wyzwania. Dzisiaj gracze z Salt Lake City pewnie prowadzili przez większość meczu, jedyne poważniejsze problemy notując w czwartej kwarcie. Wtedy to De’Anthony Melton rzucił aż 15 punktów, pomagając Grizzlies otworzyć kwartę serią 12-2. Niestety dla Miśków, na stanowisku był Mike Conley rzucając trójkę, blokując Moranta i dorzucając kolejną trójkę, co zamroziło wynik meczu. Morant po świetnym starcie serii (34 pkt na mecz w pierwszych 3 meczach) dzisiaj nieco zwolnił rzucając 23 pkt i dodając 12 asyst. Po stronie Utah najlepsi byli Donovan Mitchell (30 pkt i 8 ast) i Jordan Clarkson (24 pkt):
TOP5 akcji: