Whitehead czy Senglin – z którego Śląsk powinien zrezygnować? (OPINIA)
Skonstruowany latem zestaw obwodowy w Śląsku Wrocław nie funkcjonuje i nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić. Trzech combo guardów, jak ich określa sam trener Miodrag Rajković, czyli Isaiah Whitehead, Marcel Ponitka, Jeremy Senglin, nie jest w stanie prowadzić zespołu do zwycięstw. Brakuje rozgrywającego z prawdziwego zdarzenia i powtarza to już prawie każdy z obserwatorów naszej ligowej rzeczywistości.
Choć ja sam jestem zdania, że jeszcze chwila cierpliwości Śląskowi by nie zaszkodziła, to rozumiem jednak, że czas goni i bez nagłej poprawy trzeba będzie podejmować decyzje. Zresztą po moim tekście miałem okazję rozmawiać z kilkoma osobami ze środowiska i każdy dość zgodnie powtarzał, że nie widzi wielkiej przestrzeni na poprawę.
Czas więc się zastanowić, kto tak naprawdę jest najsłabszym ogniwem Śląska. Kogo wymienić, by było lepiej? Wybór, mam wrażenie, zawęża się do trzech nazwisk – Kenan Blackshear, Isaiah Whitehead i Jeremy Senglin. Zdaję sobie sprawę, że najłatwiej jest wskazać na tego ostatniego, bo jest w najgorszej formie ze wszystkich (gra wyraźnie poniżej oczekiwań), ale za jego pozostaniem także jestem w stanie znaleźć argumenty.
-
Start: 19:00 31/10GLIZIGTYPPoniżej 170,5 punktu1.83
Zacznijmy jednak od Blacksheara, który koszykarsko pewnie jest na teraz najsłabszym obcokrajowcem w Śląsku, ale też jest inwestycją – zawodnikiem, który w trakcie sezonu może się rozwinąć, bo potencjał, zwłaszcza fizyczny, ma naprawdę duży. Poza tym pozbycie się Blacksheara nie uwolni zbyt wielu środków finansowych (to też najtańszych obcokrajowiec w składzie), a do tego wątpię, by trener Rajković chciał pozbywać się gracza, który może mu łatać dziury właściwie na czterech pozycjach. Ten scenariusz wydaje mi się więc nielogiczny.
Jeremy Senglin? No gra słabo, na jedynce się męczy – rozczarowuje, co tu dużo mówić. Mam jednak przeświadczenie, że wpadł w Śląsku w rolę, w której wcześniej nie występował. Praktycznie wszędzie gdzie grał, miał obok siebie klasycznego rozgrywającego, który prowadził grę. Tutaj takiego komfortu nie ma i albo sam jest za to odpowiedzialny, albo partneruje mu gracz także w jakiś sposób skoncentrowany na punktowaniu jak chociażby Whitehead. Jeśli postawimy pytanie: kto prawdopodobniej będzie wyglądał lepiej obok nowego rozgrywającego, Senglin czy Whitehead, skłaniałbym się ku pierwszemu.
Isaiah jest liderem Śląska, najlepszym strzelcem. Na pewno wszedł bardzo dobrze w sezon. Amerykanin przy tym wszystkim jednak jest zawodnikiem dość mocno określonym. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie go w duecie z dominującą grę jedynką. To jest samiec alfa, który albo będzie liderem, albo będzie nieprzydatny i sfrustrowany. Pomoc dla niego w postaci Marcela Ponitki w teorii ma wiele sensu, ale czy ustawienie go razem z potrzebującym piłkę zawodnikiem zdało by egzamin? Moim zdaniem nie.
Na miejscu Śląsku, rozważając potencjalne zmiany na obwodzie, w pierwszej kolejności spojrzałbym więc na Whiteheada i spróbowałbym określić, jaką dla niego ma być przewidziana rola długofalowo. Jeśli we Wrocławiu zapadłaby decyzja, że to jest gracz, który ma ciągnąć zespół przez resztę sezonu, że to on ma prowadzić grę Śląska, to naturalnie trzeba będzie zapewne szukać innego zawodnika w miejsce Senglina. Kogoś bardziej defensywnego, mocniejszego fizycznie.
Mi się jednak wydaje, że taka zmiana w obrazie gry Śląska wcale dużo by nie zmieniła, a inny typ gracza w miejsce Whiteheada już tak.