Warriors zdominowali Thunder, Millsap z game-winnerem
Boston Celtics – Atlanta Hawks: 129:120
Spotkanie rozgrywane o popołudniowej porze w naszej strefie czasowej. Wczesną godziną można by było usprawiedliwić jakoś załamanie Celtics, ale z drugiej strony wszyscy wiemy jak dziwny sezon oni rozgrywają, więc pora dnia zapewne nie miała znaczenia.
Tak czy inaczej, mimo prowadzenia przez większość meczu i 25-punktowej przewagi, Boston dał powody do nerwów swoim fanom. Nie pierwszy raz bowiem w tym roku Celtics straciliby przewagę i przegrali mecz przed własną publicznością. Na całe szczęście Kyrie Irving, który może nie rozmawiać z kolegami z zespołu, ale w końcówkach wyrównanych meczów zawsze można na niego liczyć. Uncle Drew otarł się o triple-double (30 punktów 11 zbiórek, 9 asyst) i do spółki z Jaylenem Brownem dali zwycięstwo Celtom.
Wszystko to miało miejsce pomimo kontuzji Gordona Haywarda, który w ostatnim czasie stał się swoistym talizmanem Celtics. Kiedy Gordon gra dobrze i trafia swoje rzuty, Boston praktycznie zawsze wygrywa. Kiedy mu nie idzie, można spodziewać się porażki. Dzisiaj wypadł przedwcześnie z powodu kontuzji szyi po starciu z Johnem Collinsem. Collins po raz kolejny prowadził szarżę Atlanty do spółki z Trae Youngiem. Już niedługo może to być jeden z najlepszych duetów niski/wysoki w lidze. Szkoda, że obaj są fatalnymi obrońcami.
https://www.youtube.com/watch?v=Si7p8uTv_K0
Źródło: Youtube.com/Ximo Pierto
Washington Wizards – Memphis Grizzlies: 135:128
Bradley Beal podobno nie mógł zasnąć po ostatniej, kluczowej dla Wizards porażce przeciwko Charlotte Hornets. Z tego powodu dzisiaj wyszedł na mecz podwójnie zmotywowany i zapewnił swojemu zespołowi wygraną.
Po takim meczu będzie mógł spać spokojnie. 40 punktów, 12/17 z gry i rekordowe dla niego 9 celnych trójek, to zdecydowanie zbyt wiele dla Grizzlies. Nie poddali się jednak bez walki – w tym spotkaniu mieliśmy 20 zmian prowadzenia i do samego końca Memphis pozostawali w grze, niestety na każde ich zagranie odpowiedź miał ktoś w składzie Wizards.
Rekordowe w sezonie zdobycze zaliczył Chandler Parsons, trzech zawodników Grizzlies miało ponad 20 punktów, zdobyli 128 punktów. Wszystko to nie wystarczyło na Wizards, którzy są teraz o 3 spotkania za ósmymi Miami Heat i wciąż wierzą w playoffy.
Źródło: Youtube.com/House of Highlights
New Orleans Pelicans – Phoenix Suns: 136:138/OT
Świetną formę złapali pod koniec sezonu Phoenix Suns. Dzisiaj po emocjonującym meczu przeciwko New Orleans Pelicans Słońca wyrwały kolejne zwycięstwo, chociaż trzeba uczciwie przyznać, że bardzo pomogli im w tym rywale, a dokładniej Alvin Gentry.
Trener Pels popełnił absolutnie fatalny błąd. Pod koniec dogrywki, Josh Jackson trafił trójkę dającą remis swojej drużynie. Gentry chciał odpowiedzieć na to konkretną zagrywką, niestety zapomniał, że nie ma już przerwy na żądanie. W ten sposób na 1,1 sekundy do końca dał okazję Devinowi Bookerowi na zwycięstwo. Rzucający obrońca, który tej nocy rzucił ostatecznie 40 punktów dodając 13 asyst, spokojnie przypieczętował wygraną swojego zespołu.
Na nic zatem poszły wcześniejsze starania Elfrida Paytona, który zaliczył 4 z rzędu triple-double i Juliusa Randle z double-double (21/11). Wszystko to oczywiście praktycznie bez Anthony’ego Davisa, który zszedł finalnie z boiska na 5 minut przed końcem czwartej kwarty.
https://www.youtube.com/watch?v=yKildf65Cro
Źródło: Youtube.com/Ximo Pierto
Dallas Mavericks – Cleveland Cavaliers: 121:116
Brak Luki Doncica nie przeszkodził Mavericks przerwać serię siedmiu porażek z rzędu. Serię, która jest bardzo przydatna w kontekście zachowania własnego picku. Dzisiaj jednak w obliczu świetnej dyspozycji swojego weterana i legendy, Mavs nie mogli przegrać.
Nowitzki miał kolejny wieczór w którym przypomniał wszystkim, że kiedyś był najlepszym zawodnikiem na świecie i prowadził Mavericks do tytułu. Dirkules rzucił 10 punktów w pierwsze pięć minut czwartej kwarty i nie tylko powiększył przewagę na Kawalerią, ale zbliżył się do Wilta Chamberlaina na zaledwie 4 punkty na liście wszech czasów.
Niemiec spudłował ostatnie 5 rzutów i przy owacji publiczności zszedł z boiska. Nic straconego, albowiem Nowitzki następny mecz także gra przed własną publicznością, i wtedy już zapewne pobije ten rekord.
Sam mecz nie był zbyt interesujący, poza staraniami Nowitzkiego. Cavs ostatnie prowadzenie mieli przy stanie 10-9 i przegrywali nawet 21 punktami w drugiej połowie, zanim przystąpili do pogoni. W Mavs oprócz Dirka sześciu zawodników zdobyło 10+ punktów.
https://www.youtube.com/watch?v=VaN6erMUtUE
Źródło: Youtube.com/Ximo Pierto
Oklahoma City Thunder – Golden State Warriors: 88:110
Miał być hit, lecz nic z tego. Kiedy w Golden State zabrakło jednego byłego MVP, drugi wziął się do roboty, tak to już jest w Oakland. Warriors zdławili wszelkie ataki Thunder, gwarantując sobie miejsce w playoffs i pokazując wszystkim, że wciąż są absolutnie żelaznymi faworytami, pokonując bez KD Rockets i Thunder w odstępie kilku dni.
O ile jednak Houston było blisko pokonania Dubs, o tyle Grzmoty dostały surową lekcję. Obrona GSW zatrzymała ich na skuteczności 32% z gry (najgorzej w sezonie) i trafionych zaledwie 13 z 41 rzutach zza łuku. Niestety dla fanów OKC, ale po raz kolejny w starciu z Warriors całkowicie zawiódł Russell Westbrook. Mimo tego, że w ostatnim czasie prezentował genialną formę, dzisiaj trafił 2/16 z gry (7 punktów).
Wojownicy od początku pokazali Oklahomie miejsce w szeregu tego wieczora otwierając mecz skutecznością 61% z gry i prowadzeniem 40-27 po pierwszej kwarcie. Do sukcesu prowadził ich wspominany Curry z 33 punktami. Po drugiej stronie Paul George zagrał jak przystało na kandydata do MVP – 29 punktów i 13 zbiórek.
https://www.youtube.com/watch?v=u1X-c_kriZo
Źródło: Youtube.com/Ximo Pierto
San Antonio Spurs – Portland Trail Blazers: 108:103
Bardzo dobre spotkanie i 8 kolejna wygrana San Antonio Spurs. Niestety wszystko to trochę w cieniu kontuzji jaka miała miejsce w obozie Blazers i może pogrzebać ich szanse na jakikolwiek sukces w kluczowej fazie sezonu.
C.J. McCollum bowiem doznał groźnie wyglądającej kontuzji nogi. Co prawda sam zawodnik twierdzi, że nie jest najgorzej, lecz wszystko wyjaśni się po rezonansie. Gdyby wypadł na dłużej, Portland może zapomnieć o czymś więcej niż pierwsza runda.
San Antonio natomiast jest już na 6 miejscu w tabeli ze stratą zaledwie 1,5 spotkania do czwartych Blazers. Ostrogi z przewagą parkietu w tym roku? To byłaby historia dopiero.
W Blazers ciężar zdobywania punktów wziął na siebie oczywiście Damian Lillard, lecz jego 34 punkty nie wystarczyły. Spurs w swoim stylu oparli sukces nie na jednym liderze, lecz na staraniach całej drużyny – najlepszy DeRozan miał tylko 21 punktów, lecz aż 7 graczy z podwójnym dorobkiem punktowym.
https://www.youtube.com/watch?v=hW5W5cvxqpo
Źródło: Youtube.com/Ximo Pierto
Denver Nuggets – Indiana Pacers: 102:100
Zabrakło Nikoli Jokica w końcówce spotkania, zatem robotę, którą zwykle wykonuje Joker wziął na siebie Paul Millsap. W wyrównanym meczu przeciwko walczącym Pacers, Serb został wyrzucony z parkietu na niespełna 3 minuty przed końcem za dyskusje z arbitrem. Do tego czasu zdążył jednak rzucić najlepsze w drużynie 26 punktów.
Wykluczenie Nikoli nie przerwało pogoni Nuggets, którzy odrobili 18 punktów straty z pierwszej połowy. Z pewnością bardzo pomocne było 0/11 za trzy w drugiej połowie w wykonaniu Indiany. Podobnie jak świetna czwarta kwarta w wykonaniu przywoływanego Paula Millsapa – 9 punktów, z których ostatnie dwa wyglądały w ten sposób:
Źródło: Youtube.com/Bleacher Report
https://www.youtube.com/watch?v=l7n2CGulgg4
Źródło: Youtube.com/Ximo Pierto
Utah Jazz – Brooklyn Nets: 114:98
Miał je Michael Jordan. Miał je także Dirk Nowitzki. Teraz swoje flu game miał także Rudy Gobert. Środkowy wymiotował po meczu z wycieńczenia i choroby, lecz wcześniej na parkiecie wyglądał bardzo zdrowo. Zdobył 23 punkty i 17 zbiórek i poprowadził Jazzmanów do zasłużonego i bardzo ważnego zwycięstwa.
Z takiego wsparcia skorzystał Donovan Mitchell zdobywając 24 punkty. Kluczem do zwycięstwa okazała się być obrona, z której drużyna Quina Snydera przecież słynie. Po dziwnych załamaniach w pierwszej części sezonu, Utah odnalazło defensywny rytm i dzisiaj zatrzymali Nets na 35% z gry.
Dominując także na deskach, Utah prowadziło już niemal 30 punktami w trzeciej kwarcie. W Nets jedynie ich obwodowi liderzy stanowili zagrożenie, ale 22 punkty Dinwiddiego i 20 Russella nie wystarczyło by uniknąć drugiej z rzędu porażki.
https://www.youtube.com/watch?v=v77orX-UIS8
Źródło: Youtube.com/Ximo Pierto