Trae Young: Wolni agenci muszą zwrócić uwagę na Atlantę Hawks
Jak szybko Atlanta Hawks wróci z dna do czołówki? Jeśli wziąć pod uwagę kilka czynników – w tym finansowy – może się to stać znacznie szybciej, niż mogłoby się wydawać.
Wolna agentura będzie w najbliższe wakacje wyjątkowo ciekawa. Wielu będzie na rynku graczy z wysokiej półki, a niewiele zespołów będzie miało dużo pieniędzy do wydania. To może sprawić, że część gwiazd – zwłaszcza tych mniejszego kalibru – wybierze drużyny słabsze, ale skore do wyłożenia większej sumy. Tutaj w grze pojawia się taki zespół jak Atlanta Hawks. Po zakończeniu sezonu zyskają oni wyjątkową elastyczność – nie dlatego, że skończą się jakieś bieżące kontrakty (Dewayne Dedmon, Vince Carter i Justin Anderson to łącznie tylko jakieś 12-13 milionów oszczędności), ani dlatego, że namówią Kenta Bazemore’a do zrezygnowania z opcji (dla niego 19 milionów za sezon będzie raczej zbyt kuszące). Z listy płac spadają zarobki graczy, z których Atlanta zrezygnowała jeszcze w czasie sezonu.
Samo uwolnienie się od pieniędzy płaconych Carmelo Anthony’emu i Jeremy Linowi to łącznie prawie 40 milionów oszczędności. Na przyszły sezon Hawks mają więc na ten moment do zapłacenia zaledwie 57 milionów dolarów, co zostawia im ponad 40 milionów dolarów do wydania, a co za tym idzie dużą elastyczność. Pieniądze to jednak nie wszystko – wolnych agentów trzeba jakoś przekonać. Według Trae Younga, nie będzie to bardzo trudne:
„Oh, myślę, że [Atlanta] zdecydowanie będzie dużym miejscem, na które wolni agenci zwrócą latem uwagę. Mam na myśli fakt, że jesteśmy bardzo młodym zespołem, ale już grywamy ostatnimi czasy naprawdę dobrze – to jest ekscytujący zespół i ekscytujące miasto. Myślę, że jesteśmy o jeden lub dwa elementy układanki od zrobienia skoku jakościowego. To naprawdę jest bardzo atrakcyjne miejsce. Nie namawiam żadnego z graczy indywidualni, nic z tych rzeczy, ale myślę, że jestem w stanie zachęcić jakichś wolnych agentów.”
Skromniś. Prawda jest jednak taka, że któryś z czołowych wolnych agentów może spojrzeć na Hawks i podekscytować się wizją gry z młodymi Youngiem i Collinsem, pod wodzą dobrego trenera Lloyda Pierce’a, który już w tym sezonie pokazuje, że potrafi poukładać zespół pod realia współczesnej NBA. Perspektywa gry w zespole, który najpewniej będzie z roku na rok coraz lepszy może być rozsądna. Zwłaszcza, że w drugiej części sezonu Trae Young wygląda coraz lepiej:
„Myślę, że gra zaczęła trochę dla mnie zwalniać. Teraz widziałem już trochę tego, co defensywy w NBA mogą przygotować na starcie ze mną. Poza tym, z większością ekip grałem już kilka razy – teraz gram już swoje drugie lub trzecie mecze przeciwko konkretnym ekipom. Wiem więcej o tym, przeciwko komu właściwie gram. Zaczynam się powoli przyzwyczajać do stylu gry NBA, czuję się w nim coraz pewniej. Znacznie bardziej niż wtedy, kiedy rozgrywałem swój pierwszy miesiąc, kiedy trafiałem tylko 19% trójek. To było… cóż, okropne.”
źródło:YouTube/NBA
Young rozwija powoli skrzydła – luty i marzec to dla niego duży skok jakościowy. Przed All-Star Game zdobywał średnio 16.9 punktu na mecz, trafiając 31% trójek. Od tamtego czasu rozegrał 10 spotkań, w których zdobywa średnio ponad 26 punktów, oraz trafia na skuteczności ponad 41% zza łuku. W górę poszły też średnie zbiórek (3,3 – 4,8), asyst (7,6 – 9), oraz przede wszystkim wskaźnik plus/minus (-10,3 – +3,6). Wszystko to przy zaledwie 5 minutach na mecz więcej.
Czy młody Young będzie dla wolnych agentów kuszący? Pewnie nie dla tych najlepszych – Kawhi, Durant czy Kyrie będą raczej celowali w zespoły mogące walczyć o sukcesy tu i teraz. Być może uda się jednak ściągnąć graczy pokroju Khrisa Middletona, czy nawet Al Horford (!), którzy pomogą wygrywać już od najbliższego sezonu. Rozwijający się Trae Young, John Collins i Kevin Huerter, potencjalnie wysoki pick w drafcie 2019 i wolni agenci pozyskani w przyszłe wakacje – na słabym wschodzie mogą być to Playoffy. Byle by tylko zarząd nie wpakował się w jakieś niepotrzebne maksymalne kontrakty, które zahamują rozwój tej organizacji.