Timberwolves mogą wrócić mocniejsi… Ale będzie to BARDZO kosztowne
Minnesota Timberwolves dotkliwie przegrała minionej nocy z Dallas Mavericks, odpadając tym samym z Playoffów na poziomie Finałów Konferencji. Czy mają możliwości, żeby wrócić mocniejszymi za rok?
Po bardzo jednostronnym spotkaniu Minnesota Timberwolves zakończyli swój sezon, który – pomimo rozczarowania na końcu – trzeba uznać za bardzo udany. Miejsce w TOP3 zachodu, wygrana Playoffowa z obrońcami tytułu i Finały Konferencji to rezultat, którego przed sezonem trudno było się spodziewać. Lider zespołu, Anthony Edwards, zapowiada już teraz: Timberwolves wrócą silniejsi:
„Wrócimy za rok. Dla wielu z nas był to pierwszy raz w świetle reflektorów, zwłaszcza dla mnie. To mój pierwszy raz. Ale przygotujemy się lepiej stary. Będzie dobrze. To pierwszy raz. Przyjmujemy porażkę. Brawa dla Mavericks, ale wrócimy.”
– Anthony Edwards
Czy powrót Timberwolves będzie taki prosty? Nawet jeśli zawodnicy zrobią wszystko, co w ich nogach, żeby za rok spisać się lepiej, to jeszcze cięższe zadanie stoi przed zarządem.
Skład Timberwolves jest drogi. Był już w tym sezonie, a będzie jeszcze droższy. Minnesota zapłaci za gwarantowane kontrakty na przyszły sezon łącznie 185 milionów dolarów, co stawia ich w TOP5 płatników w stawce… A mowa o kontraktach dla tylko ósemki graczy.
Po sezonie kończą się umowy Kyle’a Andersona, Monte Morrisa, Jordana McLaughlina, TJ Warrena i Luki Garzy. Jasne – nie są to zawodnicy, których nie da się zastąpić weteranami na minimalnych kontraktach. Już teraz wiemy jednak, że wzmocnienia będą przy tym budżecie niemożliwe – a już teraz trzeba zacząć zastanawiać się co dalej.
Przyszły sezon będzie ostatnim gwarantowanym w kontrakcie Rudy’ego Goberta oraz Naza Reida. Każdy z nich dysponuje opcja gracza na rozgrywki 2025/26, ale trzeba będzie zacząć myśleć powoli o przedłużeniach. Rudy Gobert zarabia obecnie ponad 40 milionów za sezon, ogromne pieniądze dostają też Towns i Edwards – Wolves mogą nie móc zapewnić Francuzowi po raz kolejny takich pieniędzy.
Zapytany o sytuację kadrową Karl-Anthony Towns nie okazał się przesadnie przejęty:
„Nie mnie się o to martwić. Moją pracą jest wychodzić każdego dnia na parkiet i przez wakacje robić coś, żeby dalej robić kroki do przodu w swojej grze, w swojej mentalności. Nie tylko jako koszykarz, ale i jako człowiek. Jestem podekscytowany na myśl o przyszłym sezonie – kiedy wejdę na obóz przygotowawczy, na pierwsze wywiady i w ogóle… Żeby zobaczyć nie tylko swój rozwój jako gracza, ale rozwój jako człowieka. O sprawach właścicielskich nie mogę się wypowiedzieć, nie kontroluję tego.”
– Karl-Anthony Towns