Święto koszykówki na Podpromiu. „To coś, czego jeszcze nie było”

Święto koszykówki na Podpromiu. „To coś, czego jeszcze nie było”

Święto koszykówki na Podpromiu. „To coś, czego jeszcze nie było”
fot. Shootit, materiały prasowe OPTeam Energia Polska Resovia Rzeszów

W sobotę 19 października szykuje się prawdziwe koszykarskie święto. Wówczas na Podpromiu odbędzie się derbowy mecz beniaminka OPTeam Energia Polska Resovia Rzeszów z Miastem Szkła Krosno. Ostatni raz na pierwszoligowych parkietach oba zespoły rywalizowały ze sobą ponad 15 lat temu.

Pamela Wrona: Modę na koszykówkę i markę buduje się latami i wieloletnią historią. Tej w Rzeszowie nie brakuje.

Jakub Gibała, prezes OPTeam Energia Polska Resovia Rzeszów:
Koszykówki na wysokim poziomie w Rzeszowie nie było przez kilkanaście lat. Natomiast wciąż jest tu wiele osób wychowanych na koszykówce, a wielu z nich próbuje zaszczepiać pasję i tradycję w kolejnych pokoleniach. Grupy młodzieżowe dobrze się rozwijają i je wspieramy, bo mamy świadomość, że będzie to miało odzwierciedlenie w przyszłości i w tej modzie na koszykówkę.

Jako organizacja, staramy się działać wielowątkowo. Obecnie kluby sportowe funkcjonują jak firmy, ale poniekąd o charakterze społecznym. U nas wszelkie działania marketingowe są zakrojone ze względu na różne grupy odbiorców, aby docierały do każdej z nich. Zaczynając od współprac ze szkołami, aż po różnych patronatów. Staramy się działać na każdym froncie, aby pokazać, że ta koszykówka jest. Do tej pory nasza hala wypełniała się bez problemu, a często brakowało miejsc. Tymczasem, gdy mamy możliwość rozegrania kilku spotkań w większym obiekcie, naciski na marketing są i będą coraz większe, by zapełnić ją do ostatniego miejsca.

Jak zatem przekłada się to na sprzedaż karnetów i biletów?

Rozegraliśmy u siebie dopiero dwa spotkania na tym poziomie, ale bilety schodzą niemalże wszystkie. Mecz na Podpromiu to coś, czego na Podkarpaciu w koszykówce jeszcze nie było. Na 24 godziny przed wydarzeniem sprzedaliśmy już blisko 2,5 tysiąca biletów!

Co do karnetów, celowo ograniczaliśmy ich dystrybucję z prostego powodu. Nie chcieliśmy wyprzedać całej hali karnetowiczom, ponieważ z pewnością byłyby sytuacje, że ktoś na mecz jednak by nie przyszedł i byłyby wolne miejsca. Hala przy Towarnickiego ma tylko 800 miejsc, zatem do sprzedaży wypuściliśmy około 200 karnetów. Chcemy pilnować atmosfery i dopilnować, aby obiekty rzeczywiście były zajęte co do ostatniego miejsca.

Tak duże zainteresowanie koszykówką to jasny sygnał, że jej miejsce w Rzeszowie jest na jak najwyższym poziomie?

Sygnały pojawiły się już w zeszłym roku. Działania marketingowe nie były wtedy tak rozwinięte, ponieważ baliśmy się efektu, że będzie większe zapotrzebowanie na bilety, a my nie będziemy w stanie ze względu na infrastrukturę pewnych rzeczy przeskoczyć. Zainteresowanie eksplodowało i było powyżej oczekiwań.

Mamy świadomość, że nie jest łatwo połączyć trzy kluby, aby rozgrywały spotkania w jednym obiekcie. Podjęliśmy już jakiś czas temu takie rozmowy, żeby znaleźć terminy chociaż na najważniejsze mecze, to znaczy z Krosnem czy z Łańcutem. W naszej ocenie to nie jest wydarzenie tylko dla kibiców z Rzeszowa, ale i dla wszystkich z okolic. Czegoś takiego nie było na Podkarpaciu od dawien dawna. Pierwszy raz na Podpromiu, co może zrobić dużo dobrego nie tylko nam bezpośrednio, ale i dla samej koszykówki w województwie.

Przez to, że koszykówki na wysokim poziomie długo nie było, chcemy stworzyć najpierw społeczność. Dobrym wyznacznikiem będą właśnie te mecze rozgrywane na Podpromiu. To jednocześnie pokaże nam, gdzie jesteśmy. W przyszłości widzimy się w ekstraklasie i do tego oczywiście będziemy dążyć. Znamy historie innych podkarpackich organizacji, więc jeśli mamy o nią walczyć, przede wszystkim musimy być gotowi finansowo i mieć całkowity dostęp do większej hali.

Jakiego spodziewacie się sezonu i jakie wnioski można już wyciągnąć po kilku pierwszych kolejkach?

Pod kątem organizacyjno-sportowym – mówiąc brutalnie – nie ma dużego przeskoku, bo już w minionym sezonie funkcjonowaliśmy i przyzwyczajaliśmy się do tego, jakbyśmy już byli na tym poziomie. Wiele elementów staraliśmy się wprowadzać już wcześniej, więc było nam teraz łatwiej i nie byliśmy aż tak zaskoczeni.

Sportowo, to co innego niż druga liga. Jest bardzo wyrównana i naprawdę każdy jest w stanie wygrać z każdym. Niektóre zespoły są od siebie lepsze, ale często decydująca jest dyspozycja dnia i każdy może pokusić się o niespodziankę. Ponadto, jest większa intensywność, więcej grania, choć nasza droga do awansu też łatwa i krótka nie była. Na tym poziomie kalendarz jest mocno ściśnięty i na to należy zwrócić uwagę.

Wyniki, które obecnie mamy (2-2), nie są dla mnie zaskoczeniem. Jestem zdania, że mamy zespół, który może powalczyć z każdą drużyną. Pierwszy mecz z Bydgoszczą nie oddawał naszego potencjału, ale jako beniaminek musieliśmy zapłacić frycowe. Choć niektórzy zawodnicy formalnie byli już zdrowi, nie chcieliśmy ryzykować i zagraliśmy w osłabieniu. Uważam, że w kolejnych spotkaniach pokazaliśmy się z dobrej strony i udowodniliśmy, że możemy zagrozić każdemu. Jak na beniaminka, wykonujemy swój plan.

Zapytam o to samo, co drugiego beniaminka z Inowrocławia. Czy też możecie zgodzić się z opinią, że w obecnym sezonie trzy nowe zespoły wysoko zawiesiły poprzeczkę, jeśli weźmiemy pod uwagę budżety oraz składy tych zespołów?

Nie ukrywajmy, że trzy zespoły, które awansowały, to trzy uznane marki, nie tylko w koszykówce. To ułatwiło drogę beniaminkom. Sądzę, że już wcześniej był dobrze zorganizowane, jak na drugą ligę, nawet przewyższając jej poziom. Ze względu na duże miasta, łatwiej było także zadbać o niektóre elementy, szczególnie te pozasportowe, jak zaplecze medyczne, przygotowanie fizyczne i dostęp do sponsorów.

I faktycznie, każdy z tych zespołów jest beniaminkiem tylko z nazwy, bo wykonano olbrzymią pracę już przed awansem do I ligi, a to zaprocentowało. Nie wszystko szło po naszej myśli, bo gdy awansowaliśmy, wielu graczy już prowadziło rozmowy z innymi klubami.

Wiem też, że rozdmuchuje się spekulacje o budżetach, o wielkich kontraktach. Nie do końca wygląda to tak, jak się mówi, ale w porządku. To świadczy dobrze o naszej organizacji i o wysokim poziomie, bo zawodnicy, którzy w przyszłości będą mogli do nas dołączyć nie będą bać się o aspekty finansowo-organizacyjne.

To jakby miał pan umiejscowić Resovię na budżetowej osi, to w którym miejscu by się znalazła?

Wydaje mi się, że byłaby to połowa stawki, a może nawet i trochę wyżej.