Suns o jedną wygraną od Finałów Zachodu, Embiid dalej robi co chce
PHI [2] – ATL [1] – 127:111
PHX [3] – DEN [0] – 116:102
Nikola Jokic odebrał tej nocy statuetkę dla MVP sezonu regularnego 2020/21. Nagroda raczej zasłużona – natomiast wręczona w dość niefortunnym momencie. To zawsze jest problem z nagrodami za sezon regularny przyznawanymi w PLayoffach. Chwilę po ceremonii Jokic i jego Nuggets przegrali trzeci mecz w serii z Suns. Nawet nie bardzo ma jak nacieszyć się wyróżnieniem.
Nuggets nie mają sposobu na zatrzymanie duetu Booker & Paul. Oni po prostu mijają pierwszą linię – czy z zasłoną, czy bez – i trafiają z półdystansu. CP#3 zanotował dziś 27 punktów, 6 zbiórek i 8 asyst, natomiast Booker 28 punktów, 6 zbiórek i 4 asysty:
Jeszcze raz – Nuggets po prostu nie mają na to obrońców:
Nikola Jokic zagrał po stronie Denver naprawdę świetny mecz. Oprócz 32 punktów, zdobył też 20 zbiórek i 10 asyst. To dopiero 3. w historii Playoffów triple-double złożone z przynajmniej 30-20-10.
Jokic naprawdę robi co może – poza tym, że ciężko im zatrzymać obwodowych rywali, dostaje też jednak mało wsparcia w ataku. Aaron Gordon trafił zaledwie 2/10 rzutów z gry, a realnym ofensywnym wsparciem był w zasadzie tylko Monte Morris z dorobkiem 21 oczek z ławki. Nie Jokic ma pomoc – to Jokic jest pomocą:
Widać, że Jokerowi zaczyna to przeszkadzać. Momentami przestaje on trzymać swoje nerwy na wodzy:
Suns są blisko swoich pierwszych Finałów Konferencji od 2010 roku, kiedy też po raz ostatni brali w ogóle udział w Playoffach. Jak blisko? Tak, że w całej historii NBA żaden zespół nie wygrał serii przegrywając 0-3. Ba, tylko trzy razy w historii udało się doprowadzić do siódmego meczu. Nuggets mają doświadczenie z minionego sezonu, kiedy wygrali dwie serie, które przegrywali już 1-3:
„Nie wiem, czy kiedykolwiek byłem przy zespole, który potrafiłby lepiej podnosić się z ziemi, znajdować drogę powrotną, wywalczać swoje. Teraz musimy odpłacić i zrobić z tego serię.”
– trener Mike Malone
Sixers zrobili za to swoje – kapitalny Joel Embiid znów dzielił i rządził pod koszami (ale nie tylko!) i notując 27 punktów, 9 zbiórek, 8 asyst i 3 bloki, poprowadził zespół do zwycięstwa, dającego prowadzenie 2-1 w serii:
Gra Sixers zaczyna wyglądać naprawdę obiecująco. Nie tylko Embiid, ale jego współpraca z Simmonsem robi wrażenie. Tutaj piękny lob od Simmonsa do Embida…
…Który był rewanżem za wcześniejszy lob Embiida do Simmonsa:
Simmons zanotował 18 punktów i 7 asyst, a wsparciem ofensywnym był też Tobias Harris, który dorzucił efektywne 22 punkty. Warto wspomnieć o Furkanie Korkmazie, który wchodząc z ławki ustanowił swój Playoffowy rekord, zdobywając 14 punktów i w 27 minut gry zaliczając zdecydowanie najlepszy w drużynie plus/minus na poziomie +14:
Minuty Korkmaza wynikały niestety w dużej mierze z kontuzji Danny’ego Greena, który po niespełna czterech minutach opuścił parkiet z urazem prawej łydki. Zawodnik przejdzie dopiero badania MRI, więc nie wiadomo, czy wykluczy go to z kolejnych gier:
Przechodząc do Hawks – Trae Young naprawdę robi co może. Dziś zdobył 28 punktów i 8 asyst, trafiając zwyczajowe rzuty z absurdalnych odległości:
Problem polega na tym, ze trzy trafione przez Younga Trójki, to połowa wszystkich rzutów z dystansu trafionych przez Hawks w tym meczu. Sixers nie trafili ich wiele więcej, bo 10 w całym meczu. To jest seria, która przeniosła się pod kosz i to umyślne działanie trenera Doca Riversa. Clint Capela nie ma nic do powiedzenia przeciwko Embiidowi, a Sixers po prostu dobrze bronią, nie pozwalając rywalom na łatwe rzuty.