Suns już 8-0 z Durantem, Oklahoma City Thunder bliżej Play-In, Miami Heat walczą o Playoffy
Philadelphia 76ers, pewni już swojego 3. miejsca na wschodzie, nie stawili się na mecz z Miami Heat w pełni skoncentrowani. Co innego Heat, którzy przecież wciąż mają szansę przegonić Brooklyn Nets i ominąć tym samym turniej Play-In, awansując bezpośrednio do Playoffów. Tam – co ciekawe – zmierzyliby się właśnie z Sixers.
Heat wygrali więc mecz z Sixers bardzo wyraźnie, a poprowadził ich do tego m. in. Jimmy Butler, zdobywając 24 punkty, 3 zbiórki i 6 asyst przy skuteczności 9/12 z gry oraz bez popełnienia żadnej straty:
CLE – ORL – 118:94
MIA – PHI – 129:101
POR – SAS – 127:129
OKC – UTA – 114:98
DEN – PHX – 115:119
W wygranej pomógł też Tyler Herro, dostarczając 24 punktów, 4 zbiórek i 5 asyst. Co ciekawe, trafił 5/8 za trzy, czym udało mu się przekroczyć barierę 600 trafionych w karierze trójek. W historii klubu z Miami zajmuje on 6. miejsce, za Mario Chalmersem, Glenem Ricem, Eddie Jonesem, Timem Hardaway’em i najlepszym Duncanem Robinsonem (821):
A tutaj jeszcze małe – jak to się ładnie mówi czasami – masterclass w wykonaniu Kevina Love. Tematem dzisiejszej lekcji jest wymuszanie fauli ofensywnych:
Oklahoma City Thunder zrobili ważny krok w kierunku zagwarantowania sobie miejsca w turnieju Play In. Dzisiejsza wygrana z Jazz sprawia, że ich sytuacja staje się pewniejsza – o szczegółach poczytacie we wczorajszej analizie.
Thunder zagrali kolejny dobry, zespołowy mecz, w którym aż 3 graczy z ławki dostarczyło przynajmniej 10 punktów, do triple-double znów zbliżył się Josh Giddey (17/8/8), a najwięcej punktów uzbierał Shai Gilgeous-Alexander, bo 22, do czego dorzucił 7 zbiórek i 7 asyst:
Phoenix Suns z Kevinem Durantem mają już bilans 8-0. Może i starcie z Denver Nuggets nie było prawdziwym 'starciem na szczycie’, bo poza grą byli Nikola Jokic i Jamal Murray, odpoczywając przed Playoffami. Wygrana to jednak wygrana. Suns będą bardzo niewygodnym rywalem z 4. pozycji – czy to dla Clippers, czy dla Warriors, czy dla Lakers.
Wspomniany Kevin Durant zdobył 29 punktów, 7 zbiórek i 4 asysty i spędził na parkiecie aż 40 minut. Nie jest to typowe na tym etapie sezonu. W przeciwieństwie do innych gwiazd, on jednak nie ma potrzeby, by odpocząć, a by wejść w rytm przed Playoffami. Pomógł mu Chris Paul, dostarczając 25 punktów:
Cleveland Cavaliers – matematycznie pewni, że zajmą 4. miejsce na wschodzie – do meczu z Orlando Magic przystąpili następującą piatką:
Ricky Rubio – Cedi Osman – Lamar Stevens – Dean Wade – Robin Lopez
Ewidentnie nie zależało im bardzo na zwycięstwie, ale i tak udało im się je odnieść. Przede wszystkim za sprawą Danny’ego Greena, który z ławki zdobył 21 punktów, 3 zbiórki, 3 asysty i 3 przechwyty. Znacie mnie, wiecie, że trochę interesuję się NBA. Przyznam szczerze – kompletnie zapomniałem, że Danny Green jest w składzie Cavaliers:
Nie mogło być chyba bardziej tankującego zestawienia na tym etapie sezonu, niż mecz Blazers ze Spurs. Pierwsi mieli 11, drudzy 7 graczy na liście kontuzjowanych. Wygrali Spurs – jeśli ma to dla kogokolwiek znaczenie. Znów dobrze pokazał się Zach Collins, zdobywając 21 punktów, 10 zbiórek, 4 asysty i 3 bloki. Miejmy nadzieję, że kontuzje będą go już omijały, bo ten gość miał ogromny potencjał: