Start Lublin – nuda, regres przez zasiedzenie
Od czterech sezonów polska rotacja Startu Lublin przechodzi ledwie delikatny lifting, a tego lata nie było już nawet i tego – wszyscy grający w poprzednim sezonie zostali także na obecne rozgrywki. Nie doszedł nikt nowy. Roman Szymański, Bartłomiej Pelczar, Michał Krasuski wrośli w ten zespół, a Jakub Karolak i Filip Put zapuszczają korzenie.
Jedni powiedzą kontynuacja, inni że brak ewolucji, a ja bym nawet dodał, że po prostu regres przez zasiedzenie. Skoro Start w ostatnich sezonach osiągał wyniki poniżej oczekiwań, to brak zmian w polskim składzie tego lata dziwił – w przeciwieństwie do aktualnego miejsca, w jakim znajduje się obecnie ten klub i drużyna, bo tego niestety można było się spodziewać.
-
Start: 19:00 25/10SZCWROTYPŚląsk wygra2.3
Trener Artur Gronek opisując poprzedni sezon powiedział, że wyniki Startu były bardzo mocno uzależnione od postawy koszykarzy zagranicznych, że właściwie to można było myśleć o wygrywaniu jedynie wtedy, gdy każdy z nich był w formie i na 100% skoncentrowany. Jak wiadomo, zawodnicy to tylko ludzie, więc to naturalne, że było to niemożliwe.
Wielce naiwne wydawało się myślenie, że tego lata dobrym pomysłem będzie po prostu poszukanie innych obcokrajowców, którzy wskoczą w miejsce poprzedników. Nie tylko ze względu na to, że poprzednicy byli naprawdę nieźli (Durham, O’Reilly czy Gabrić), ale także z uwagi na to, że polska rotacja ma swoje ograniczenia i tego nie da się zamaskować tylko i wyłącznie dobrymi transferami zawodników zagranicznych czy wymianą trenera.
Jesteśmy w momencie, w którym doceniamy nieszablonowość trenera Borisa Balibrey, w którym zachwycamy się nowy, mocno zmienionym GTK, w którym duże wrażenie na nas robi Górnik Wałbrzych z dobrze zaplanowanymi rolami polskich graczy. A w Lublinie? Nuda. Jedna wielka nuda, to samo po raz czwarty, tylko kilka nazwisk się zmieniło.
Jak ten Start ma grać dobrze, jak ma grać o play offy, kiedy profil tego zespołu jest kompletnie nieelastyczny. Mając już w składzie Pelczara, jesteś zmuszony do szukania dominującego rozgrywającego. Mając już w składzie Romana Szymańskiego jesteś zmuszony szukać ofensywnego środkowego, który przetrwa przez 30 minut na parkiecie (faule). Mając Filipa Puta musisz szukać skrzydłowego, który będzie choćby namiastką multipozycyjnego wysokiego itd.
Wybory graczy zagranicznych, jaki dokonał Wojciech Kamiński, nie dziwiły – były naturalną konsekwencją skompletowanego polskiego składu. Start sam, swoimi decyzjami, nałożył na siebie konkretne, dość wąskie ramy i w mojej ocenie liczy obecnie na cud – no chyba, że wygodnie jest zespołowi z Lublina okupować miejsca w środku tabeli, ale tego nie zakładam. Stagnacja, stanie w miejscu, często nazywane jest wręcz cofaniem się i mam wrażenie, że właśnie to obserwujemy w przypadku Startu. To wszystko, co się dzieje, już widzieliśmy. Tę strategię, ten model, te problemy i nawet te same akcje marketingowe wokół Kenta Washingtona. Czy Start jest w jakimś elemencie swojej działalności i gry innowatorski? Intrygujący? Ciekawy? Nienudny? Ciężko jest mi znaleźć jakiekolwiek zaprzeczenie.