Rudy Gay zapewnia zwycięstwo, Sixers niszczą Lakers
Sixers pobili Lakersów, wciąż pozbawionych LeBrona i jeszcze przed przyjściem Davisa. Pelikany pokazały, że czasem wygrywają bez swojego lidera, a Spurs wygrali w ostatnich sekundach.
Cleveland Cavaliers – Washington Wizards: 116:113
Niesamowite spotkanie. Po pierwsze, przez większość meczu, Cleveland spokojnie rozjeżdżało Waszyngton. Ostatni raz tak kogoś tłukli chyba w drugiej rundzie playoffs, kiedy to przyprawiali kibiców Toronto o łzy. Prowadzili już 105-80 na 7 minut przed końcem meczu. I tutaj dochodzimy do drugiej kwestii. W tych ostatnich minutach Cavs się posypali, a rezerwowi Wizards prawie ich dojechali. Odrobili straty do 9 punktów, a na 18 sekund do końca meczu cała przewaga stopniała do jednego posiadania i 3 punktów. Osman zamiast dobić Wizards na linii to spudłował oba rzuty. Na całe szczęście dla niego zrehabilitował się przejmując piłkę i Cavs jakimś cudem dowieźli zwycięstwo.
Jeśli ktoś chce obejrzeć festiwal spudłowanych osobistych i serii punktów takich graczy jak Jordan McRae, ten mecz jest idealny. Najlepiej podsumował tą porażkę Bradley Beal:
„Myśleliśmy, że Cavs są do bani, a oni wyszli na parkiet i nas stłukli. Faktycznie nie można nikogo lekceważyć w tej lidze.”
Wizards: B. Beal – 31 (3×3, 7 as.), J. McRae – 15, T. Ariza – 13 (3×3, 5 as.), O. Porter Jr. – 11, G. Payton II – 11 (3 prz.), J. Green – 9, S. Dekker – 7, T. Brown Jr. – 6, T. Bryant – 5 (8 zb.), T. Satoransky – 5 (7 as.), I. Mahinmi – 0, C. Randle – 0
Cavaliers: J. Clarkson – 28 (6×3), C. Osman – 26 (4×3, 7 as.), L. Nance Jr. – 13 (11 zb.), A. Zizic – 12 (12 zb.), C. Sexton – 12, M. Dellavedova – 10 (3×3), A. Burks – 8 (9 as.), R. Hood – 7, D. Adel – 0
https://www.youtube.com/watch?v=WPgdadTM_FQ
Źródło: Youtube.com/Ximo Pierto
Detroit Pistons – Milwaukee Bucks: 105:115
Trzynaste z rzędu zwycięstwo Milwaukee po odniesionej porażce. Nie przegrali jeszcze dwóch spotkań z rzędu w tym sezonie. To naprawdę niezwykła seria i jeśli spojrzymy na to, że Raptors po świetnym starcie sezonu już tak nie imponują, Bucks to obecnie zdecydowanie najsilniejszy zespół Wschodu.
Dzisiaj nie mieli wcale ułatwionego zadania, bo w Detroit po raz pierwszy od niepamiętnych czasów, cała trójka potencjalnych liderów (tudzież najgłośniejszych nazwisk) zagrał dobrze. Reggie Jackson na 25/5 Drummond 20/13 i Blejk 18/7/9. Mimo tego nie byli w zasadzie nawet blisko – przegrali pierwszą, a następnie drugą kwartę, do przerwy -13, ale nie zobaczyliśmy żadnej szaleńczej próby odrobienia straty. Może trzeba było wpuścić rezerwy jak w Waszyngtonie.
Bucks: G. Antetokounmpo – 21 (8 zb., 11 as., 3 prz.), E. Bledsoe – 20 (3×3, 7 as.), P. Connaughton – 16, K. Middleton – 15 (6 as., 6 st.), B. Lopez – 14 (3 bl.), T. Snell – 11, D.J. Wilson – 9, G. Hill – 9, E. Ilyasova – 0
Pistons: R. Jackson – 25 (3×3, 5 as.), A. Drummond – 20 (13 zb.), L. Kennard – 19 (3×3), B. Griffin – 18 (3×3, 7 zb., 9 as., 5 st.), S. Johnson – 8 (3 prz.), Z. Pachulia – 6, B. Brown – 4, K. Thomas – 3, L. Galloway – 2, G. Robinson III – 0, J. Calderon – 0
https://www.youtube.com/watch?v=2ft0np53cqc
Źródło: Youtube.com/Ximo Pierto
Orlando Magic – Oklahoma City Thunder: 117:126
6 wygrana z rzędu Thunder, chociaż ta nie należała do najłatwiejszych. OKC jednak w tym sezonie może liczyć na więcej niż tylko standardowe popisy Westbrooka (4 z rzędu triple-double i Russ znów będzie miał takie średnie na koniec sezonu, zobaczycie). W pierwszej połowie poszalał Paul George (31 pkt), a w drugiej w swoje ręce sprawy wziął Dennis Schroder (18 pkt w czwartej kwarcie, w pojedynkę ograł Magic 18-8). I pomyśleć, że dostali go za worek ziemniaków/Melo.
W obliczu braku Adamsa i znakomitej formy, Nikola Vucevic po raz kolejny zagrał bardzo dobrze (27/11/5), lecz po raz kolejny na nic to się stało. Jego losy będą strasznie ciekawe – Magic mogą go odpuścić mając w składzie Bambę. Wszyscy w lidze wiedzą, że to contract year Czarnogórca, a w dodatku chyba nikt w tej lidze nie potrafi wykorzystać i reaktywować karierę środkowego jak Steve Clifford. Niegdyś zrobił z Ala Jeffersona główną broń Charlotte, teraz robi to samo z Vucevicem. Pytanie czy pod innym trenerem będzie w stanie do tego nawiązać?
Thunder: P. George – 37 (3 prz.), R. Westbrook – 23 (14 zb., 14 as., 5 st.), D. Schroder – 21, J. Grant – 18 (7 zb., 3 prz.), N. Noel – 12 (7 zb., 5 bl.), H. Diallo – 7, A. Nader – 5, A. Abrines – 3, P. Patterson – 0
Magic: N. Vucevic – 27 (11 zb., 5 as.), E. Fournier – 17, A. Gordon – 16 (9 zb., 7 as.), T. Ross – 16 (4×3), J. Isaac – 11 (8 zb.), D.J. Augustin – 11 (5 as.), M. Bamba – 9, J. Simmons – 5, J. Grant – 5
Źródło: Youtube.com/MLG HIghlights
Brooklyn Nets – Chicago Bulls: 122:117
Brooklyn Nets wygrali p raz 9 z rzędu we własnej hali i 28 w tym sezonie wyrównując już bilans z zeszłych rozgrywek. Chwała im za to. Nets to taka wersja demo Sixers – przegrywali przez lata, będąc pośmiewiskiem ligi, wreszcie jednak się okazało, że nie są tacy źli, ich trener wie, co robi i mają sezon w którym wygrywają. Tak miała grać Philadelphia rok temu, ale się okazało, że Embiid i Simmons to talent pierwszej klasy i machnęli od razu 50 zwycięstw.
Mecz bez większej historii, jak to bywa w starciach z Bulls. Przegrywając 4 punktami do przerwy, w trzeciej i czwartej kwarcie do pracy wziął się D’Angelo Russell i zaliczył 24 z 30 punktów. Jak jeszcze z ławki mu pomagał Napier z 5 trójkami, to nikt na Brooklynie nie musiał się za bardzo martwić. W Chicago na największe uznanie zasłużył Lauri Markkanen zaliczając 18 punktów i 19 zbiórek (rekord kariery), wszystkie w obronie. Po wakacjach spędzonych głównie na siłowni, Lauri znacząco poprawił grę na deskach, a i w obronie już go tak nie przestawiają. Oby tak dalej!
Bulls: Z. LaVine – 26 (5 as.), J. Parker – 22 (9 zb.), L. Markkanen – 18 (3×3, 19 zb.), K. Dunn – 15 (6 st.), B. Portis – 12, S. Harrison – 8, W. Selden – 6, R. Lopez – 4, R. Arcidiacono – 4, A. Blakeney – 2
Nets: D. Russell – 30 (7 as., 3 prz.), S. Napier – 24 (5×3, 3 prz.), R. Hollis-Jefferson – 18, J. Harris – 17, D. Carroll – 11, J. Allen – 7 (8 zb.), R. Kurucs – 6, E. Davis – 6 (7 zb.), T. Graham – 3
https://www.youtube.com/watch?v=1t6v_SF9nfw
Źródło: Youtube.com/Ximo Pierto
Houston Rockets – New Orleans Pelicans: 116:121
A komu potrzebny jest w ogóle Anthony Davis? Tak na pewno pytają fani Pels po dzisiejszym meczu. Na sto procent. Pod nieobecność Davisa i w związku z tą całą dramą dotyczącą jego transferu NOP zagrali znakomity mecz, ograniczając popisy Rakiet i przede wszystkim utrudniając do maksimum życie Jamesa Hardena.
Broda co prawda przedłużył serię meczów na poziomie 30 punktów (24 z rzędu), statystycznie wygląda dobrze (6×3 11 zb, 6 ast, 4 prz), ale męczył się niemiłosiernie przeciwko Jrue Holidayowi, którego obrona często jest niedoceniana (6 bloków!), którego Mike D’Antoni nazwał po meczu jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym obrońcą w lidze.
Mecz rozstrzygnął się na linii rzutów wolnych, gdzie takie tuzy jak Kenrich Williams i Tim Frazier miały okazję podarować zwycięstwo Rakietom. Na całe szczęście ostatnie, decydujące osobiste oddawał już Holiday, przypieczętowując zwycięstwo. Obok Jrue, kluczową postacią ostatnich dni stał się Jahlil Okafor. Fajnie widzieć, że ten chłopak jeszcze gra w tej lidze, a nie w Chinach. Przygarnięty za niewielką kwotę w Pels w końcu odnalazł swoje miejsce.
Pelicans: J. Okafor – 27 (12 zb.), J. Holiday – 19 (8 as., 6 bl.), I. Clark – 15 (3×3), D. Miller – 14 (3×3, 3 prz.), F. Jackson – 10 (7 zb.), T. Frazier – 10 (10 as.), S. Hill – 9, K. Williams – 8 (16 zb.), W. Johnson – 5, C. Diallo – 4
Rockets: J. Harden – 37 (6×3, 11 zb., 6 as., 4 prz., 5 st.), K. Faried – 19 (11 zb.), E. Gordon – 17 (4×3), C. Paul – 10 (9 as.), P. Tucker – 9 (7 zb.), J. Ennis III – 9 (3×3), A. Rivers – 8, G. Green – 5, N. Hilario – 2
Źródło: Youtube.com/MLG HIghlights
San Antonio Spurs – Phoenix Suns: 126:124
„Byli lepsi w każdym aspekcie gry. Nie mieliśmy szacunku ani dla nich, ani dla samej koszykówki. To było żałosne przedstawienie z naszej strony. Phoenix zostało obrabowane.”
To są pomeczowe słowa Gregga Popovicha na temat tego meczu. Nie było oczywiście aż tak tragicznie, ale faktycznie ciężko nie odnieść wrażenia, że Suns grali w tym meczu lepiej jako zespół. Spurs nie istnieli bowiem w tym meczu w obronie. Tankujący Suns rzucali ze skutecznością 60% z gry! To był chyba główny powód takiej a nie innej wypowiedzi Popa.
Na szczęście jednak dla San Antonio, mają i oni ofensywnych graczy w składzie, więc w meczu pozbawionym obrony, 7 ich zawodników miało powyżej 10 punktów, w tym wielkie spotkanie Aldridge’a (29/14) i oczywiście czarujący Rudy Gay. Skrzydłowy zapewnił zwycięstwo rzutem z bardzo dalekiego półdystansu równo z syreną:
https://streamable.com/urb66
Może i nie zasłużyli na zwycięstwo, może i zagrali fatalnie, ale to jest przewaga doświadczenia właśnie nad młodością. To, że potrafili dowieźć to zwycięstwo do końca. I za to brawa. Ale tylko za to. Narzekałem ostatnio na Bookera i Devin dzisiaj przypomniał o sobie – 38 punktów i 7 zbiórek. Będąc pierwszą i drugą opcją w obecnym ataku Suns, Booker musi częściej tak rzucać.
Suns: D. Booker – 38 (3×3, 7 as., 6 st.), J. Crawford – 22 (3×3, 7 as.), M. Bridges – 17 (3×3, 4 prz.), J. Jackson – 14 (5 as.), K. Oubre Jr. – 14 (7 zb.), R. Holmes – 10 (3 bl.), E. Okobo – 5, E. Terry – 4, D. Bender – 0, T. Daniels – 0
Spurs: L. Aldridge – 29 (14 zb.), D. Bertans – 18 (5×3, 5 as., 4 prz.), M. Belinelli – 17 (4×3, 5 as.), R. Gay – 16 (5 as.), D. White – 15 (7 zb.), B. Forbes – 12, P. Mills – 12 (4×3, 5 as.), J. Poeltl – 4, D. Cunningham – 2, P. Gasol – 1, Q. Pondexter – 0, L. Walker IV – 0
https://www.youtube.com/watch?v=0rRX8v9VZjA
Źródło: Youtube.com/Ximo Pierto
Los Angeles Lakers – Philadelphia 76ers: 105:121
Poczekajcie, poczekajcie zdają się mówić w LA. Zaraz wróci LeBron, dojdzie AD i zobaczymy, czy wtedy ktoś będzie taki cwany jak dzisiaj Sixers. A Szóstki niewątpliwie miały dzisiaj powody do bycia pewnym siebie, po tym jak rozpoczęły mecz od 27-11, które się przerodziło w 39-20 na koniec pierwszej ćwiartki i zakończyło tym samym nadzieje Lakers na jakiekolwiek pozytywne zakończenie tego meczu. 15/27 z gry Szóstek i 8 wymuszonych strat to znakomity wynik. Ogólnie Sixers zdobywają średnio niemal 31 punktów w samych pierwszych kwartach, ustępując w tej kwestii tylko Warriors.
Co prawda Lakers doszli na 8 punktów w drugiej i 9 w trzeciej kwarcie, ale zawsze po chwili dostawali trójkami między oczy i wszystko wracało do normy. Po raz pierwszy od dłuższego czasu pokazał się Javale McGee i to w starciu z nie byle kim bo Embiidem. Javale zdobył 17 pkt i 14 zbiórek i byl jednym z trzech jasnych punktów drużyny (obok Rondo (11 asyst) i Ingrama)
Właśnie Brandon Ingram zafundował dzisiaj kibicom Lakers szeroki uśmiech. Zagrał wreszcie tak, jak powinien grać regularnie pod nieobecność LeBrona i był największym zagrożeniem ze strony Lakers. Pobił rekord kariery (36) i niech tylko zagra równie dobrze w jednym z następnych dwóch meczów, to podbije swoją wartość na rynku, a przecież o to wszystkim chodzi.
76ers: J. Embiid – 28 (11 zb., 6 as., 6 st.), J. Butler – 20 (6 as., 5 prz.), B. Simmons – 19 (8 zb., 6 as., 3 prz.), M. Muscala – 17 (3×3, 7 zb.), J. Redick – 13 (3×3), W. Chandler – 9 (3×3), L. Shamet – 6, T.J. McConnell – 4 (6 as.), F. Korkmaz – 3, C. Brewer – 2
Lakers: B. Ingram – 36 (5 as.), J. McGee – 17 (14 zb.), K. Caldwell-Pope – 12, J. Hart – 9, L. Stephenson – 8, I. Zubac – 7, S. Mykhailiuk – 7, R. Rondo – 5 (7 zb., 11 as., 5 st.), M. Beasley – 4, T. Chandler – 0, M. Wagner – 0, A. Caruso – 0
https://www.youtube.com/watch?v=hw716Idql8Q
Źródło: Youtube.com/Ximo Pierto