RetroWtorki: Zapomniany Mistrz: Sam Jones
Są tacy zawodnicy w historii NBA, którzy pomimo relatywnie niewielkich sukcesów, zapisali się na trwałe w pamięci kibiców. Są jednak też tacy, którzy osiągnęli wiele grając świetnie, lecz historia jest dla nich mniej łaskawa. Jednym z takich graczy, jest Sam Jones.
Kiedy zapytasz się przeciętnego fana NBA o głównych architektów wielkiej dynastii Celtics, z automatu padną nazwiska Billa Russella, Reda Auerbacha, Johna Havlicka czy Boba Cousy’ego. Oczywiście jak najbardziej słusznie. Jednakże obok nich na parkiecie biegał jeszcze jeden gracz, wcale nie mniej istotny. Prawdę mówiąc, tylko Russell ma więcej tytułów w historii niż on i wygrywa zaledwie o 1 pierścień. Sam Jones i jego wkład w zdobycie kolejnych mistrzostw jest nieoceniony. Tak zresztą uważał jego trener, legendarny Red Auerbach:
„Zrobi wszystko o co go poprosisz. Jest zawsze w dobrej formie i gotów do gry. Nikt nie pracuje na boisku ciężej od niego.”
Lata później Red wyraził swoje uznanie jeszcze bardziej:
„Chciałbym podziękować Samowi Jonesowi. Zrobił ze mnie świetnego trenera.”
Kim zatem był Jones?
O mały włos nigdy nie zagrałby w NBA. W drafcie 1957 wybrali go Boston Celtics, ówcześni mistrzowie i Sam był załamany. Uważał, że nie ma szans, aby będąc debiutantem wygryzł ze składu jednego z mistrzów. De facto próbował zostać nauczycielem w liceum, lecz oferta finansowa z NBA była lepsza, zatem postanowił spróbować, choć bez większych nadziei. Gdy jednak Auerbach zobaczył jak się rusza na treningu, nie miał wątpliwości.
Jones początkowo nie zachwycał i zdobywał zaledwie 4 pkt na mecz. Już w drugim sezonie wskoczył na pułap 10 pkt i stał się dobrą opcją z ławki Bostonu za wielkimi Billem Sharmanem i Bobem Cousy na obwodzie. Swoją pozycję w pierwszej piątce wywalczył w sezonie 1960-61 i już jej nie oddał. Od tamtej pory objawił się jako fantastyczny strzelec. Tak powiedział o nim Bob Cousy:
„Sam i Bill Sharman są najbardziej odpowiedzialni za moją obecność w Hall of Fame, ponieważ kiedykolwiek podałem im piłkę, umieszczali ją w koszu.”
Jerry West znany był pod pseudonimem Mr Clutch, lecz nie tylko on był tak nazywany. Również Jones zyskał taki przydomek i zasługiwał na niego w równie wielkim stopniu. Przez 6 kolejnych sezonów (1961-62 do 1966-67) w playoffs notował więcej punktów, niż w sezonie regularnym. Niejeden raz jego postawa w końcówce była decydująca. Najniższą średnią sezonu regularnego w tych latach była dla niego średnia rzędu 18,4 pkt, a najwyższa 25,9 pkt.
Jones nigdy nie unikał wielkich spotkań i wielokrotnie ratował Celtom sezon. Wspomina o tym sam Russell:
„Przez te wszystkie lata mojej gry w Celtics, z perspektywy umiejętności czysto koszykarskich, Sam Jones był najlepszym graczem z jakim miałem okazję zagrać. W pewnym momencie wygraliśmy 8 kolejnych tytułów i podczas tych ośmiu lat, sześciokrotnie prosiliśmy Sama, żeby oddał najważniejszy rzut w sezonie. Gdyby nie trafił, skończylibyśmy sezon. Nigdy nie spudłował. Nigdy nawet się nie zawahał.”
W taki właśnie sposób zakończył też karierę. W 1969 roku Celtics przegrywali 4 mecz Finałów z Lakersami jednym punktem na 7 sekund do końca. Bill Russell zdecydował się zagrać akcję właśnie dla Jonesa i ten trafił game Winnera, który uratował sezon i odwrócił serię. Ostatecznie Celtics zdobyli tytuł w 7 spotkaniach. Po tym Jones odwiesił buty na kołek.
Był graczem wybitnym, lecz jednocześnie uważanym za nudnego. Nie wykonywał fantastycznych akcji jak Bob Cousy, ani nie pakował piłki z góry. Jego najbardziej charakterystycznym zagraniem był rzut o tablicę. Nie sprawiało to jednak, że był łatwiejszy do zatrzymania niż zawodnicy bardziej efektowni. Jak podkreślał zarówno Cousy, jak i K.C Jones, czy Red Auerbach, w każdej innej drużynie Jones byłby wielką gwiazdą. W Bostonie nauczył się poświęcać własne statystyki dla dobra drużyny, a mimo tego był 4 razy najlepszym strzelcem pełnych wielkich nazwisk Celtów.
Obecnie rzadko można w ogóle zobaczyć Jonesa w telewizji. Nie przyjeżdża do Bostonu, gdyż, jak twierdzi nie jest zapraszany. Nie udziela się w żadnych mediach, żyje na Florydzie i praktycznie nie pojawia się na meczach.
Jednakże, kiedy rozmawiamy o największych rzucających obrońcach w historii, nie zapominajmy o człowieku, który zdobył 10 pierścieni, będąc zazwyczaj drugim najlepszym zawodnikiem drużyny, a ustępując miejsca jedynie wielkiemu Billowi Russellowi. Miejsce w pamięci fanów należy mu się bez dwóch zdań. Jak powiedział sam Russell:
„Sam Jones i John Havlicek. Bez tych dwóch graczy, wygrałbym może ze 3 tytuły.”