Rekord sezonu Kevina Duranta, 12. z rzędu porażka Pistons, powrót Lillarda
MIL – NYK – 112:97
BKN – DET – 116:104
DAL – OKC – 103:84
NOP – SAS – 97:112
MIN – POR – 116:111
ORL – LAL – 94:106
Minionej nocy Brooklyn Nets przyszło mierzyć się z Detroit Pistons, którzy to – zwłaszcza ostatnio – nie stawiają zbyt twardych warunków. Nowojorska ekipa zgarnęła zwycięstwo, zostawiając Tłoki z 12. porażką z rzędu. Pole do popisu miał za to Kevin Durant, który pod nieobecność Jamesa Hardena zagrał aż 41,5 minuty (jest pewien kłopot, opisywany był tutaj), zdobywając w międzyczasie 51 punktów, 7 zbiórek i 9 asyst:
KD ustanowił tymsamym punktowy rekord sezonu – wcześniej należał on do Stepha Curry’ego, który rzucił 50 punktów. Swoją drogą – były to jedyne dwa występy na przynajmniej 50 oczek w tym sezonie. Zauważyliście, o ile rzadsze są w tym roku indywidualne występy na wysokie liczby punktów? W tym sezonie średnia punktowa 10 najlepszych punktujących w lidze na ten moment wynosi 26,54 – w zeszłym sezonie wynosiła 28,41. Aż dwóch zawodników zdobywało rok temu średnio ponad 30 punktów – teraz najlepszy Kevin Durant tylko zbliża się do tego wyniku, mając średnią 29,4 punktu.
Po drugiej stronie, pomimo mizerii panującej w Detroit, znowu nieźle wypadł Cade Cunningham, notując 26 punktów, 8 zbiórek i 6 asyst (no i 7 strat, ale reszta zespołu nie ułatwia zadania):
Chłopaki, coś się zacięło:
Milwaukee Bucks nie dali więskzych szans New York Knicks – ekipa z WIelkiego Jabłka ani przez chwilę nie objęła w tym meczu prowadzenia, a jedyny remis, jaki widniał na tablicy wyników, to 0:0 przy pierwszym gwizdku. Najlepszym strzelcem Bucks okazał się Khris Middleton, który zdobył 24 oczka – triple-double natomiast na swoje konto zapisał Giannis Antetokounmpo, zdobywając 20 punktów, 10 zbiórek i 11 asyst:
Po stronie Knicks nieoczekiwanie najlepiej zaprezentował się debiutant, Quentin Grimes. Zdobył on aż 27 punktów, trafiając 7/13 za trzy. Wcześniej jego najlepsza zdobycz punktowa wynosiła szalone 6 oczek. Był to jednak pierwszy występ Grimesa w pierwszym składzie i pierwsza okazja, żeby zaprezentować się w wiekszym wymiarze minut (39):
Wolves uporali się z Blazers – ich najlepszym strzelcem był ANthony Edwards, który znaotował 24 punkty. Pomogli mu Karl-Anthony Towns, dorzucając 23 punkty i 10 zbiórek, oraz D’Angelo Russell, dokładając 18 punktów, 5 zbiórek i 5 asyst:
W składzie Portland po 5 meczach przerwy spowodowanych tendinopatią brzuszną znów pojawił się Damian Lillard. Od razu wszedł on do gry na 37 minut, notując w tym czasie 24 punkty, 11 zbiórek i 6 asyst:
Lakers nie od początku radzili sobie w meczu z Orlando Magic, jednak w trzeciej kwarcie udało im się wygrać aż 36:10, uciekając na bardzo bezpieczną przewagę 25 punktów. LeBron zaczął jednak gonić wcześniej niż reszta zespołu – dogonił tu Cole’a Anthony’ego:
W całym meczu LeBron zanotował triple-double, złozone z 30 punktów, 11 zbiórek i 10 asyst:
Próbowałem wymyślić do tej sytuacji zabawny komentarz, ale chyba nie ma takiej potrzeby:
San Antonio Spurs ograli New Orleans Pelicans, prowadzeni przez duet Derrick White & jakob Poeltl. Pierwszy z nich zdobył 24 punkty, 8 zbiórek i 9 asyst, zbliżając się do triple double. Drugi z kolei zdobył 24 punkty, dorzucając 12 zbiórek (w tym aż 7 w ataku):
Mavs pomimo braku Luki Doncicia, łatwo poradzili sobie z Thunder, zatrzymując ich na 84 punktach. Najlepszym strzelcem Dallas okazał się występujący w wyjściowym składzie w zastępstwie Doncicia Jalen Brunson – zanotował on najwięcej w drużynie 18 punktów, ale też najlepszy plus/minus na poziomie +22: