Puchary to fizyczność – Ludwigsburg wymęczył Anwil (wnioski)

Puchary to fizyczność – Ludwigsburg wymęczył Anwil (wnioski)

Puchary to fizyczność – Ludwigsburg wymęczył Anwil (wnioski)

Tak jak w starciach z Dinamo Sassari w pierwszy rundzie FIBA Europe Cup, tak i w środę w Ludwigsburgu Anwil był blisko rywala, miał szansę wygrać, ale na końcu to przeciwnik okazał się lepszy (86:81). Dalej żadna polska drużyna nie wygrał w tym sezonie z „poważnym” rywalem, czyli z zespołem z ligi uznawanej za lepszą lub chociaż równą polskiej.

Trzy wnioski po meczu włocławian:

Ludwigsburg wymęczył zwycięstwo

Z takim przeświadczeniem zostałem po ostatniej syrenie w tym spotkaniu. Zespół z Niemiec przez 40 minut naciskał na włocławian, wywierał presję – w obronie i na zbiórce, co finalnie wymęczyło Anwil i przełamało to spotkanie. Zabrakło lepszego panowania nad piłką i lepszego zastawiania, tak w skrócie. To drugie możemy podłączyć pod naprawdę imponującą fizyczność Gigantów, którzy właściwie na każdej pozycji mieli atletę, super silnego gościa.

Punkty z ponowienia mocno podcinały skrzydła, tak samo jak przegrywane pojedynki i kolejne faule, a co za tym idzie, rzuty wolne rywali. Ludwigsburg nie zagrał najpiękniejszej koszykówki – Niemcy rozdali tylko 5 asyst przy 86 punktach. To oznacza, że koszykarze Anwilu byli gdzie trzeba, czytali zagrywki rywali, ale na samym końcu przegrywali właśnie 1 na 1 albo nie zastawiali (15 zbiórek w ataku rywali). Pod tym względem można było oczekiwać trochę większej twardości od podkoszowych – w walce o zbiórki ogrywani byli właściwie wszyscy podkoszowi Anwilu.  

Grzegorz Szybieniecki
Grzegorz Szybieniecki
KUPON
  • Start: 17:30 05/12
    vs
    TYP
    Poniżej 172,5
    1.92
Kurs całkowity
1,92
Stawka
50 PLN
ewentualna wygrana
84,48

Męki Michalaka

Michał Michalak ostatnio jest w takiej formie, że nic dziwnego, że jego zatrzymanie było priorytetem dla trenera Johna Patricka. Reprezentant Polski słabo wszedł w mecz, kiedy to popełnił kilka strat – w sumie uzbierał ich 4 (i tylko 5 punktów). Michalak nie potrafił znaleźć odpowiedzi na podwojenia, jakie stosowali rywale na zasłonach, co zatrzymywało atak Anwil, a nawet właśnie generowało straty.

Michał już do końca w tym meczu się nie przebudził. W końcówce trener Selcuk Ernak jemu zawierzył piłkę, ale Michalak nie był w stanie przebić się przez obronę rywala. Nie był w stanie minąć przeciwnika, wypracować sobie choć kawałka przestrzeni do rzutu czy nawet podania. Wyszły trochę mankamenty motoryczno-techniczne, których w PLK nie widać (bo nie ma takich obrońców, jakich ma Ludwigsburg).

Tęskno za Nelsonem

Luke Nelson był już w meczowym dresie, co może zwiastować jego powrót do gry. To świetna informacja, bo właśnie w takich meczach jak ten w Niemczech, Brytyjczyk mógłby okazać się na wagę złota. Anwilowi brakowało gracza, który oprócz Kamila Łączyńskiego byłby w stanie pod presją się jakoś odnaleźć i skonstruować atak zespołowy.

Do tego „Łączka” wyraźnie jest już zmęczony. Kapitan Anwilu gra ostatnio świetnie, ale ma też przecież swoje limity – to w końcu 36-letni gracz. Przy kalendarzu, w którym gra się co 3 dni, jego wyeksploatowanie będzie coraz bardziej widoczne. Kolejne w ciągu tygodnia 30 minut (a w Warszawie było prawie 40) to dawka zdecydowanie zbyt duża (i to właściwie przy obecnej intensywności basketu dla każdego).