Przepisy nie dają oczekiwanych efektów – potrzebna zmiana

Przepisy nie dają oczekiwanych efektów – potrzebna zmiana

Przepisy nie dają oczekiwanych efektów – potrzebna zmiana
Miodrag Rajković / foto: Andrzej Romański / PLK

Ligi, organizacje, tworzą konkretne przepisy i regulacje, by osiągnąć jakiś cel. Patrząc na ostatnie lata, można mieć spore wątpliwości, czy obowiązujące przepisy w PLKspełniają swoją funkcję. Przepis o (potoczna nazwa) obowiązkowym Polaku na parkiecie to temat na wielką dyskusję i debatę, na którą przyjdzie jeszcze pora innym razem, ale za to przepis o możliwości zatrudnienia szóstego obcokrajowca za opłatą możemy chyba już teraz negatywnie ocenić.

Jaki był zamysł? Wspierajmy kluby grające w europejskich pucharach, dajmy im możliwość bycia bardziej konkurencyjnym w stosunku do zespołów z innych krajów. Za taki luksus posiadania w składzie szóstego obcokrajowca jednak trzeba było z początku zapłacić 200 tysięcy złotych (czyli 50 tysięcy dolarów, co można przyrównać do połowy rocznej pensji bardzo dobrego zawodnika w skali PLK) i mogły tego zaszczytu dostąpić właśnie tylko kluby występujące na arenie międzynarodowej.

Grzegorz Szybieniecki
Grzegorz Szybieniecki
KUPON AKO
  • Start: 14:30 20/10
    vs
    TYP
    King wygra
    1.3
  • Start: 18:30 21/10
    vs
    TYP
    Dziki wygrają
    1.55
Kurs całkowity
2,02
Stawka
Pięćdziesiąt złotych
ewentualna wygrana
88,66

Trochę się to z czasem zmieniło i obecnie mamy regulację, która zezwala wszystkim na zgłoszenie szóstego obcokrajowca do ligi, ale mamy rozróżnienie na wysokość opłaty – „pucharowicze” muszą zapłacić „tylko” 100 tysięcy, reszta ligi 200 tysięcy złotych. Wniosek – do centrali dotarły głosy, że to niesprawiedliwe, że bogatsi mają większe możliwości, więc postanowiono to trochę wygładzić.

No ale jednak nadal ta dysproporcja jest! Nikt mnie nie przekona, że GTK, MKS, czy Twarde Pierniki wyłożą na licencję dla zawodnika z zagranicy 200 tysięcy złotych, kiedy jest to pewnie (strzelam) jakieś 10% ich budżetu na cały zespół. Pod kogo są skalkulowane te kwoty!? W jaki sposób kluby z dołu mają rywalizować w lidze z tymi z zasobniejszym portfelem, kiedy na starcie są w gorszej sytuacji nie tylko z uwagi na budżet na zespół, ale jeszcze liga stawia je dwa kroki za bogatszymi.

Ten argument jest jednak dla mnie w tym momencie poboczny. Argumentem głównym za wycofaniem tego przepisu, a raczej za zmianą tej regulacji na po prostu dopuszczenie możliwości zgłoszenia przez wszystkie kluby szóstego obcokrajowca bez opłaty są wyniki naszych klubów w europejskich pucharach. Musimy być silniejsi, musimy gromadzić większy potencjał w zespołach, które reprezentują nas w Europie. Rozgrywki EuroCup i Ligi Mistrzów nasze trzy eksportowe kluby rozpoczęły od zsumowanego bilansu 0-8!

Ktoś powie, że przecież teraz też można zatrudnić szóstego koszykarza z zagranicy, więc w czym problem. No okazuje się, że chyba jednak problem w tej opłacie jakiś jest, skoro ani mistrz, ani wicemistrz Polski nie zdecydował się na skorzystanie z tej możliwości przy budowaniu swoich zespołów tego lata. Jedynie Anwil Włocławek od dwóch lat decyduje się na taki ruch, by od startu sezonu skorzystać z tej możliwości.

A reszta? A reszta różnie – często albo się w ogóle nie wzmacnia szóstym obcokrajowcem, albo dodaje takiego gracza w drugiej połowie sezonu, kiedy stawką jest wynik w PLK. Wiem, że upraszczam, ale chcę wytłuścić konkluzję, że ten przepis jeśli już klubom w jakiś sposób pomaga, to w większości tylko w osiąganiu celów w PLK, bo jakie wyniki w Europie są, każdy widzi. Pamiętacie, ilu zawodników z zagranicy miał Anwil wygrywający Fiba Europe Cup?

Liga powinna pomagać klubom w osiąganiu jak najlepszych wyników w pucharach, a nie premiować je na lokalnym podwórku za to, że „są uczestnikami” takiego pucharu. Przepis w obecnej formie absolutnie nie spełnia swoich założeń, a co za tym idzie, wymaga zmiany i to już zaraz.

Jeszcze jedno – jeśli ktoś uważa, że dodanie szóstego zawodnika z zagranicy sprawi, że Polacy nie będą w ogóle grali, to moim zdaniem jest w błędzie. Nie da się w koszykówce z 2024 roku grać w sześciu – siedmiu. To nie są lata 90., czy 00., kiedy akcje miały po 30 sekund i grało się czasem na chodzonego. Trenerzy z topu muszą rotować składem, musza wykorzystywać dziesięciu, jak nie więcej zawodników, jeśli chcą grać na intensywności, na jakiej gra się na poziomie Ligi Mistrzów czy EuroCup. A chyba tam chcemy być. Źle, inaczej. Tam chyba chcemy wygrywać, prawda? Prawda!?